Netflix szykuje specjalny program wynagrodzeń dla polskich twórców, których filmy prezentowane są na tej platformie. Prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich ostrzega, zapewne prewencyjnie, przed pochopnym przyjmowaniem propozycji amerykańskiego giganta. Netflix chwali się wydaniem w Polsce 400 milionów złotych, ale tantiem nie płaci.
W oświadczeniu prezesa Bromskigo zamieszczonym na stronie internetowej SFP przeczytać można:
Zintensyfikowane działania platformy Netflix, na czele z wizytą w Polsce jej szefa Reeda Hastingsa, stanowią dla mnie powód do niepokoju i nie mogę pozostać wobec nich obojętnym. Zwłaszcza że zbiegają się w czasie z procedowaniem ważnej dla środowiska filmowego nowelizacji ustawy o prawie autorskim. Zapewnia ona twórcom i aktorom od dawna wyczekiwane tantiemy za wykorzystanie ich dzieł w internecie.
Próba sabotażu przez streamingowego giganta bardzo dobrych rozwiązań systemowych jest w tym przypadku aż nadto widoczna. „Pilotażowy” program nagradzania najlepszych twórców czy zapewnienia o daleko idących finansowych inwestycjach w branżę mogą brzmieć atrakcyjnie. Jednak tego typu porozumienia zawarte przez Netflix w innych europejskich krajach sprawiają, że pozostajemy wobec tych rewelacji sceptyczni. Doświadczenia naszych europejskich sąsiadów powinny być dla nas przestrogą przed przepisami pozostawiającymi międzynarodowym korporacjom nadmierną uznaniowość w ich interpretacji.
Najlepszym przykładem prawdziwych intencji Netflixa mogą być umowy zawarte przez platformę w Niemczech. Na mocy tzw. „innowacyjnych i partnerskich” ustaleń kontraktowych, zawarto porozumienia z niereprezentatywną wobec filmowców organizacją Verdi. Usankcjonowane w ten sposób tantiemy są wypłacane jedynie twórcom niemieckich produkcji oryginalnych Netflixa. Pozbawieni ich zostają zatem twórcy dzieł, które do serwisu trafiają od innych producentów, a które w równym stopniu przyczyniają się do finansowego sukcesu platformy.
Jeszcze większy sprzeciw budzi sposób, w jaki wspomniane tantiemy są obliczane. Wynagrodzenie płacone jest dopiero po osiągnięciu progu 10 milionów globalnych użytkowników, a warunkiem jego uzyskania jest obejrzenie przez 90% filmu lub sezonu serialu (tzw. „completers”). Są to kryteria nadzwyczaj wyśrubowane. Zwłaszcza jeśli zestawi się je ze sposobem mierzenia oglądalności produkcji na rzecz swojej komunikacji – wówczas pełnoprawnym widzem zostaje osoba, która obejrzała zaledwie 2 minuty danej produkcji! Oburzająca jest również klauzula, zgodnie z którą w przypadku wprowadzenia w niemieckim prawie niezbywalnego wynagrodzenia ustawowego, Netflix może całkowicie wycofać się ze swojego porozumienia.
Amerykański koncern odmówił w Niemczech jakichkolwiek negocjacji ze stowarzyszeniami zrzeszającymi twórców. Świadomie wybrał też na partnera organizację niereprezentatywną, niemającą wiedzy ani narzędzi, by należycie walczyć o prawa filmowców. Wcześniej zerwał prowadzone przez ponad dwa lata negocjacje z tamtejszym Stowarzyszeniem Reżyserów. Rozgoryczeni niemieccy twórcy obecne ustalenia nazywają „najgorszymi w całej Europie”. Czy takiej przyszłości chcemy dla naszych filmowców? Filmowców, którzy regularnie tworzą bijące rekordy popularności produkcje doceniane na całym świecie? Filmowców, którzy istotnie przyczyniają się do finansowej potęgi amerykańskiego giganta?
W Danii cyfrowy gigant uciekł się nawet do szantażu. W odpowiedzi na nowy regulamin wynagradzania, uzgodniony między duńskimi stowarzyszeniami twórczymi i producentami, zagroził wstrzymaniem wszelkich lokalnych produkcji.
Wizyta przedstawiciela Netflixa w Polsce obfitowała w obietnice imponujących inwestycji w produkcje filmowe i serialowe w naszym kraju. Nie wolno nam jednak zapominać, że tego typu gesty nie są działalnością dobroczynną. To nie prezenty dla polskiej branży filmowej, a zwykła biznesowa strategia. Inwestycje mają przynieść zyski przede wszystkim samej platformie.
Do naszego Rządu należy decyzja czy w tych zyskach udział będą mieć polscy twórcy czy pozostaną one jedynie w rękach amerykańskiej korporacji. Jedyną gwarancją sprawiedliwego podziału jest zapewnienie odpowiedniego, proporcjonalnego i niezrzekalnego wynagrodzenia za eksploatację filmów w internecie na poziomie ustawowym. Na jego wdrożenie czekają z niecierpliwością reżyserzy, scenarzyści, aktorzy i całe środowisko filmowe.
Jacek Bromski – Prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz