„Napoleon” to jedno z większych rozczarowań 2023 roku, ale dotyczące najbardziej oczekiwanych filmów mijającego sezonu. Ridley Scott nie stworzył dzieła, które będzie mu pamiętane po latach, za to zrealizował film, który nieźle się obronił w kinach.
Takie filmy wciąż mają dobre wzięcie. „Historyczne” widowisko z plejadą gwiazd, rozmachem, kostiumem, miłością, a podpisane przez reżysera o silnej pozycji na rynku. „Napoleon” jest takim właśnie filmem i jak się okazuje właśnie przekroczył granicę 200 mln dolarów wpływów z kin całego świata. 141,1 mln dolarów pochodzi z rynków międzynarodowych, a 59,6 mln dolarów z rynku amerykańskiego.
Bo „Napoleon” choć krytykowany, bardzo dobrze sprzedał się głównie w Europie, a największym przebojem był w Wielkiej Brytanii, skąd pochodzi 16,7 mln dolarów. Dopiero na drugim miejscu Francja z 14,4 mln dolarów, a potem Niemcy z 10,9 mln dolarów. Hiszpania, Włochy, Meksyk, Australia, Chiny, Brazylia to także dobre kinowe miejsca dla „Napoleona”.
Jedyny problem w tym, że budżet „Napoleona” wyniósł w granicach 130-200 mln dolarów, ale dokładnych danych brak, bo nie służą one dobrze promocji filmu. W tym jednak przypadku inaczej rozpatruje się kwestie zysku, choć ciągle połowa wpływów z biletów pozostaje w kasach kin. Film powstał dla Apple TV+, a dystrybucją kinową na świecie zajmuje się Sony. Podobno Sony otrzyma 8 % przychodów ze sprzedaży biletów. Koszty marketingu pokryć ma Apple. Jeśli przychody ze sprzedaży biletów nie pokryją kosztów marketingu, Apple uzupełni tę lukę. I niekoniecznie chodzi tylko o bezpośrednie wpływy z biletów, ale też sprzedaż usługi streamingowej Apple’a.
I Sony będzie kontynuowało współpracę z Apple, bo obie firmy na podobnych warunkach zajmą się wprowadzeniem do kin oczekiwanych „Wolfs”, w którym grają George Clooney i Brad Pitt oraz „Project Artemis”, w którym występują Scarlett Johansson i Channing Tatum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz