W wieku 83 lat zmarł Omar Sharif, dla mnie przede wszystkim doktor Żywago, ale pamiętny też w innym filmie Davida Leana - "Lawrence z Arabii".
I to właśnie "Lawrence z Arabii" był dla aktora przepustką do międzynarodowej kariery. Wcześniej związany z rodzinnym Egiptem, gdzie występował od połowy lat 50-tych i stał się tam wielką gwiazdą. W 1962 roku zadebiutował w filmie zagranicznym i był to właśnie "Lawrence...", gdzie zagrał pamiętną rolę Sherifa Aliego i otrzymał za nią nominację do Oscara. Niedługo potem posypały się inne propozycje, z których warto pamiętać o filmach: "Upadek Cesarstwa Rzymskiego", "Czyngis-chan" i w końcu genialny "Doktor Żywago". Rola jakby stworzona dla Sharifa, w której aktor pokazał swój wielki talent. Otrzymał za nią Złoty Glob dla aktora w filmie dramatycznym.
Lata 60-te były dla niego zdecydowanie najbardziej udane. Pojawił się w głośnej "Nocy generałów", "Zabawnej dziewczynie", "Złocie MacKenny", "Che!". W latach 70-tych zagrał kapitana Nemo w "Tajemniczej wyspie" oraz w katastroficznym "Britannicu w niebezpieczeństwie". Potrafił też żartować ze swojego wizerunku, jak chociażby w komedii "Ściśle tajne".
W latach 80-tych częściej gra w serialach, ale za to w głośnych i cenionych, jak m.in. "Piotr Wielki".
W 1988 roku wystąpił w filmie Andrzeja Wajdy "Biesy", które nasz reżyser nakręcił dla Francuzów.
Jedną z jego ostatnich znaczących ról był występ w filmie "Pan Ibrahim i kwiaty Koranu".
Zmarł dziś po południu w szpitalu w Kairze na atak serca. Na początku tego roku zdjagnozowano u niego chorobę Alzheimera.
Doktor Żywago |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz