Fantastyczna wiadomość dla fanów „Diuny”. Film jest już na kilku znaczących europejskich rynkach kinowych, na kilka kolejnych trafi lada dzień. Niestety nie ma na tej liście Polski! Film pojawi się w naszym kraju dopiero 22 października, gdy będzie już dostępny oficjalnie i nieoficjalnie w internecie. Dlaczego się tak dzieje?
Po dobrym przyjęciu na festiwalu w Wenecji „Diuna” wchodzi do kin w Europie, na ponad miesiąc przed premierą hybrydową filmu w USA. Film pojawił się dziś 15 września m.in. w Belgii, Francji, Norwegii, Szwecji, a w najbliższych dniach pojawi się m.in. we Włoszech, Danii, Niemczech, Holandii, Rosji, a nawet na Ukrainie i Litwie! W sumie będzie to 24 międzynarodowych rynków, a analitycy box office spodziewają się wpływów z kin na poziomie 20 mln dolarów, czyli niewiele mniej niż poprzedni film Denisa Villeneuve’a „Blade Runner 2049” i podobnie, jak tegoroczna „Czarna Wdowa”.
No i co z tego skoro filmu tego nie będzie w Polsce, a na premierę poczekać będziemy musieli ponad miesiąc! Na dzień dzisiejszy „Diuna” wejdzie do naszych kin 22 października, dokładnie w tym samym dniu co w USA, a co za tym idzie w dniu premiery nielegalnych kopii filmu w internecie. I choć oglądanie „Diuny” poza kinem to nieporozumienie, na pewno nie zniechęci to wielu osób do sięgnięcia po nielegalne kopie filmu. ZE SZKODĄ DLA POLSKICH KIN!
Skoro premiery odbywają się w tak wielu krajach w Europie zasadne pozostaje pytanie, dlaczego musimy tak długo czekać na kinową premierę „Diuny” w Polsce? Pytanie takie zadałem polskiemu dystrybutorowi i oficjalną odpowiedź zamieszczę w tym poście, gdy tylko takową otrzymam.
Nurtuje mnie pytanie, „dlaczego?” Może być tak, że polski rynek kinowy ciągle postrzegany jest jako „ubogi krewny” wymienionych rynków europejskich i nasze kina nie generują tak znaczących osiągnięć, jak te we Francji i Niemczech. Dla Warnera niewielkie ma znaczenie, że przed pandemią polski rynek kinowy był w 20. najbardziej dochodowych na świecie.
Pamiętać także należy, że ciągle trwa pandemia, filmy nie osiągają zawrotnych wyników, kinom daleko do sytuacji sprzed pandemii. Także w naszym kraju w kinach notuje się dość przeciętne wyniki. Czy to było powodem ustalenia polskiej daty premiery aż na miesiąc po premierze w Niemczech, Francji czy na Ukrainie?
Szybsza premiera „Diuny” wydawałaby się pod wieloma względami sensowna. Przede wszystkim dlatego, że 1 października na ekranach w Polsce pojawi się „Nie czas umierać” i widowisko SF miałby czas na dobre zgranie w kinach. Z drugiej strony „Diuna” teraz w naszych kinach rywalizowałaby m.in. z nowym filmem Patryka Vegi, nadchodzącymi „Najmro” i „Żeby nie było śladów”. Ok, polskie filmy są na wygranej pozycji, ale to innego rodzaju propozycje.
Można też przypuszczać, że dystrybutor liczy na to, że sytuacja w polskich kinach przez miesiąc się poprawi, widzowie powrócą w większej liczbie i „Diuna” byłaby w lepszej sytuacji. Niestety liczba zachorowań na koronawirusa w Polsce rośnie i nie wiadomo, jaka będzie sytuacja kin w Polsce za ponad miesiąc. Wchodząc do kin 22 października, film mija się „Weselem” Smarzowskiego (premiera 8 października), trafia na „Venoma 2”, „Ostatni pojedynek”, „Gierka”. Pod tym względem ustalenie daty na 22 października może być dobre, ale perspektywa dostępu do pirackich kopii „Diuny” bardzo mnie uwiera.
A przede wszystkim, ja po prostu chciałbym już obejrzeć „Diunę”. Trudno jest mi pogodzić się z myślą, że koledzy i fani z wielu innych krajów Europy będą już mogli się cieszyć tym filmem, a ja i my… musimy czekać jeszcze ponad miesiąc. Mieszkam od Berlina tylko jakieś 150 km… :)
"Gierek" jest przesunięty na styczeń :) .
OdpowiedzUsuń