wtorek, 21 marca 2023

David Fincher lubi francuski „Pacifiction”

Już wkrótce Nowe Horyzonty powracają ze swoim filmowym Tournee. Wśród trzech filmów, które znalazły się w programie tego wydarzenia znalazł się głośny francuski „Pacifiction”. Swojego uznania dla tego filmu nie kryje David Fincher.

David Fincher uchodzi za prawdziwego kinomaniaka, ale jak twierdzą jego przyjaciele rzadko dziś trafia na film, który prawdziwie go zachwyca. Okazuje się, że francuski film „Pacifiction” w reżyserii Alberto Serry, bardzo przypadł mu do gustu.

W filmie znakomitą kreację stworzył Benoît Magimel, który za ten film zdobył Cezara za rolę pierwszoplanową, drugą z rzędu doroczną nagrodę francuskiej Akademii i trzeciego Cezara w swojej karierze. To francuski aktor opowiedział mediom o spotkaniu z Davidem Fincherem i Bradem Pittem podczas kolacji po wręczeniu tegorocznych Cezarów, podczas której usłyszał o uznaniu dla „Pacifiction”.

Jak relacjonuje Benoît Magimel: Brad Pitt powiedział mi, że „David Fincher jest dość zasadniczy. W ciągu dwudziestu lat widziałem go chyba z pięć razy uszczęśliwionego na widok filmu. To znaczy, że nic mu się nie podoba. Powiedział mi: „ten facet nie lubi niczego, ale Pacifiction pokochał”. Magimel nie dodał, co Fincher szczególnie lubił w filmie, ale podkreślił, że filmowiec, podobnie jak Pitt, ma rzadką „elegancję” i „życzliwość”.

David Fincher pojawił się w lutym w Paryżu, aby odebrać francuskiego Cesara za całokształt twórczości i poprosił organizatorów o możliwość obejrzenia wszystkich filmów nominowanych do Cesara w kategorii Najlepszy Film. Według jednego z francuskich dziennikarzy, „Pacifiction” był jedynym który mu się podobał.

Już wkrótce film ten oraz „Kawałek nieba” i „Pod ziemią” pojawią się w grupie filmów, które znalazły się w programie NOWE HORYZONTY TOURNÉE.

Jak informują Nowe Horyzonty: W swoim najnowszym filmie Albert Serra wyrusza na Tahiti, którego pejzaże przypominają lunatyczną krainę, przestrzeń z pogranicza słodkiego marzenia sennego i dusznego koszmaru. „Pacifiction” obezwładnia już od pierwszej sceny – długiego travellingu przedstawiającego rozgrzane do czerwoności niebo nad oceanem i portem pełnym kontenerowców. Ich przytłaczająca obecność jest jednym z łączników polinezyjskiej wyspy ze światem naszej cywilizacji. A może raczej czegoś, co z niej pozostało. Przewodnikiem po tym raju utraconym jest De Roller (Benoît Magimel), Wysoki Komisarz Republiki zarządzający archipelagiem w imieniu francuskich władz. Ubrany niczym Fitzcarraldo w nieskazitelnie biały garnitur, dużo mówi i stara się być skutecznym pośrednikiem między imperium a miejscową ludnością, wśród której zaczyna krążyć plotka o powrocie wciąż żywego w Polinezji koszmaru – wznowieniu prowadzonych przez Francję prób nuklearnych. „Pacifiction” to kino totalne i hipnotyzujące. Podobnie jak cała twórczość katalońskiego reżysera przesiąknięte jest ironią, gorzkim romantyzmem oraz atmosferą dekadencji. Historia pełna jest filmowych nawiązań (m.in. do Fassbindera i F. F. Coppoli) i ma formę egzystencjalno-politycznego, chandlerowskiego z ducha kryminału.

„Pacifiction” miał swoją premierę na zeszłorocznym festiwalu w Cannes, zdobył dwa Cesary - także za najlepsze zdjęcia i siedem dodatkowych nominacji.

Nowe Horyzonty Tournee ruszają w wielu kinach w Polsce już wkrótce. Oficjalnie od 14 kwietnia. Wtedy też zapraszam do kina Zamek w Szczecinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz