W ten weekend potrzebowałem porządnej i niezobowiązującej rozrywki. Ze wszystkich premier wybrałem „Cruellę” (Disney!), zabrałem żonę, obiecałem jej dobrą zabawę – bo przecież po TAKIM zwiastunie, nie można tego zepsuć. Dostałem w zamian czerstwą bułę, niestrawną i niepotrzebną.
Kilka plusów na początek. Emma Thompson, która świetnie bawi się w roli złej bohaterki. Ta aktorka i jej stroje to mistrzostwo świata. Tak naprawdę kostiumy to najsilniejszy element całej produkcji, piękne i pomysłowe, różne i kolorowe. Dobra jest też charakteryzacja niektórych postaci. Broni się też jako taki Emma Stone i jej aktorscy partnerzy. Nie wiem tylko co tam robi Mark Strong… A, wiem! Zarabia.
Poza tym kompletna strata czasu. Oczekiwania? To miała być barwna, dynamiczna, zabawna rozrywkowa propozycja, której historia wcale nie musiała wznosić się na wyżyny scenariuszowego geniuszu. Wystarczyło fajnie i pomysłowo to wszystko poukładać, wymyślić, przeprowadzić. Tego w „Cruelli” nie ma, a tak naprawdę NIC TU NIE MA…
Z każdą kolejną chwilą cała ta opowieść przestaje wciągać, interesować, bawić. Pomysł wyjściowy to jeszcze nie problem, ale w środku widzę pustkę, brak pomysłów, brak inwencji, brak odwagi. Zostają jakieś strzępy czegoś ciekawego, czegoś rokującego na dobre kino.
Nie odpocząłem, a straciłem czas i wyszedłem z kina prawdziwie wkurzony. Było wybrać polską komedię romantyczną, przynajmniej bym wsparł naszych twórców…. Przepraszam!
Autor myli się w każdym aspekcie.
OdpowiedzUsuńBył w zeszły weekend?
UsuńDoskonałe aktorstwo (obie Emmy!), muzyka Britella, kostiumy (pewny Oscar), fajny absurd Monty Pythona, trochę artyzmu, scenografia, zdjęcia, dynamika, soundtrack.
Usuń