Od lat jest dla mnie festiwal
Camerimage najlepszym momentem, aby w jednym czasie i miejscu zobaczyć sporo filmów,
które wkrótce będą walczyć o Oscary. A ja Oscary bardzo lubię. W tym roku
festiwal otworzy „Imperium światła” Sama Mendesa, a zakończą „Fabelmanowie”
Stevena Spielberga. Ten pierwszy reżyser pojawi się w Toruniu, ten drugi… Do
ostatniej chwili będę miał nadzieję, że dotrze. Ale Camerimage nie ogranicza
się tylko do tych dwóch tytułów, to cały tydzień wypełniony filmami
prezentowanymi w kinach, to spotkania z gośćmi, bogaty program wydarzeń dodatkowych.
Tutaj naprawdę można poczuć ducha Oscarów, jeśli kogoś takie klimaty oczywiście
interesują.
Camerimage dla Oscarów jest ważnym miejscem, a na pewno dla kategorii oceniającej najlepsze zdjęcia. To właśnie na polskim festiwalu pojawia się wiele z tytułów, które niedługo potem zdobywają nominacje i Oscary. Jeden z ważnych punktów na drodze Oscarowej promocji i wielu przedstawicieli dużych studiów to dostrzega, kierując tutaj swoje filmy i gwiazdy. Przed rokiem tak właśnie było z „Diuną” ze zdjęciami Grega Frasera, na Camerimage docenioną Brązową Żabą. Wizyta na festiwalu reżysera Denisa Villeneuve’a to było duże wydarzenie, a kordon ochronny tego twórcy, dowodził tylko znaczenia tej wizyty w Polsce. Kilka miesięcy później Greg Fraser odbierał Oscara za zdjęcia.
Diuna |
W tym roku takim bardzo specjalnie traktowanym twórcą będzie na pewno Baz Luhrmann, reżyser „Elvisa” ze zdjęciami Mandy Walker, która może być pierwszą kobietą w historii nagrodzoną Oscarem w tej kategorii. Zdjęcia są wspaniałe, tak blisko kobieta Oscara jeszcze nie była. Jestem dobrej myśli.
Nie będzie łatwo dostać się do Sama Mendesa, autora m.in. „American Beauty” i „Skyfall”, który w Toruniu zaprezentuje osobiście swoje najnowsze „Imperium światła” ze zdjęciami genialnego Rogera A. Deakinsa, najwybitniejszego żyjącego twórcy specjalizującego się w filmowej fotografii.
Luhrmann i Mendes bardzo liczą na Oscarowe sukcesy w nadchodzącym rozdaniu nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. I słusznie, bo ich filmy są dziś w gronie faworytów. Do Torunia przyjedzie też Joseph Kosinski, aby pokazać tutaj "Top Gun: Maverick" (ze zdjęciami Claudio Mirandy), film często wymieniany w gronie kandydatów do Oscarów. Camerimage jest na drodze Oscarowej promocji bardzo pomocne, a to dowód uznania w Hollywood dla polskiego festiwalu.
Elvis |
Czy skusi to Stevena Spielberga do osobistej prezentacji w Toruniu swoich „Fabelmanów”? 13 listopada film otworzy festiwal w Kairze i jeśli tam pojawi się Spielberg, to jest spora szansa, że tour w Europie przedłuży on o Toruń i zaszczyci zamknięcie Camerimage w dniu 19 listopada. Od lat organizatorzy tego wydarzenia zabiegają o przyjazd Stevena Spielberga, którego najbliższym współpracownikiem jest przecież autor zdjęć Janusz Kamiński. Camerimage+Kamiński+Spielberg. Jakoś same te puzzle układają się w mojej głowie. Lubię marzyć.
Fabelmanowie |
Camerimage i Oscary mają bogatą przeszłość. W ostatnich latach na polskim festiwalu, poza wspomnianym zeszłorocznym udziałem Grega Frasera, doceniono prace takich twórców, jak m.in.: Joshua James Richards (Złota Żaba dla „Nomadland” i nominacja do Oscara), Lawrence Sher (Złota Żaba i Oscar za „Jokera”), Alfonso Cuaron (Brązowa Żaba i Oscar za „Romę”) i wielu jeszcze innych cenionych autorów zdjęć filmowych.
Oscary lubią Camerimage, a nawiązanie bliskich relacji z Amerykańską Akademią Sztuki i Wiedzy Filmowej, a przede wszystkim z Amerykańskim Stowarzyszenie Autorów Zdjęć Filmowych to zdecydowanie doskonałe posunięcia, zbliżające polski festiwal i amerykańskie grupy zawodowe. Świetnym pomysłem było sprowadzenie na Camerimage prezydenta Akademii, gdy był nim ceniony autor zdjęć filmowych John Bailey.
Jest więc Camerimage dobrze postrzegane w Hollywood i zdecydowanie jest to za oceanem najbardziej rozpoznawalny festiwal filmowy dziejący się w Polsce. Żadne inne wydarzenie w naszym kraju nie cieszy się takim zainteresowaniem twórców filmowych pracujących dla Hollywood. W latach poprzednich byli na festiwalu m.in. Quentin Tarantino, Joel Coen, Richard Gere, Bill Murray, Roger A. Deakins, David Lynch, Viggo Mortensen, Terry Gilliam, Oliver Stone, Edward Norton, Keanu Reeves, Jessica Lange, J.K. Simmons, Danny DeVito, Alfonso Cuaron, Vittorio Storaro i całe grono najwybitniejszych autorów zdjęć filmowych. I to tylko mała reprezentacja gości Camerimage.
Sprowadzenie tych twórców do Polski to spory wysiłek. I nie tylko po to, aby podbić renomę festiwalu na arenie międzynarodowej. Ci twórcy na Camerimage są dostępni, spotykają się z zainteresowanymi kolegami z branży, studentami czy przedstawicielami renomowanych firm produkujących sprzęt audiowizualny. Autorzy zdjęć filmowych często prowadzą seminaria czy masterclassy, ale też oczywiście mają chwilę, aby odpocząć i wytchnąć. Czasami za bardzo, jak pokazał kilka lat temu Matthew Libatique, autor zdjęć do „Narodzin gwiazdy” i „Czarnego łabędzia”. Mają czas dla widzów, nie unikają spotkań, cieszą się specjalnym uznaniem i są prawdziwymi gwiazdami. Ja cieszę się na możliwość obejrzenia filmów w ich towarzystwie, wysłuchania ich opowieści o pracy nad filmami, planach na przyszłość, miejscu filmu i kina we współczesnym świecie. Camerimage daje taką możliwość.
O tegoroczne Camerimage jestem spokojny. W programie znajduję wiele bardzo oczekiwanych przeze mnie filmów, o czym na blogu będę wspominał w kolejnych wpisach.
30. Międzynarodowy Festiwal Filmowy EnergaCAMERIMAGE odbędzie się w dniach 12-19 listopada.
Szczegółowy program na www.camerimage.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz