sobota, 1 czerwca 2024

Były dyrektor PISF z poważnymi zarzutami

Radosław Śmigulski, były dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF), stoi w obliczu zarzutów niewłaściwego gospodarowania funduszami podczas swojej kadencji na tym stanowisku. Sprawie tej poświęcają uwagę media krajowe i zagraniczne.

Jak wynika z oświadczenia udostępnionego przez PISF portalowi  Variety, we wtorek „do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło zawiadomienie w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez byłego dyrektora PISF”.

Zawiadomienie dotyczy rzekomej „próby wyłudzenia pieniędzy w związku z fikcyjną podróżą służbową oraz niewłaściwego i niezgodnego z prawem przyznania nagród i premii przez byłego dyrektora Pana Radosława Śmigulskiego”. Instytut podał, że o „podejrzeniu popełnienia przestępstwa” zostało powiadomione Centralne Biuro Antykorupcyjne.

W innym oświadczeniu udostępnionym przez PISF zarzuca się Śmigulskiemu „nielegalne wydawanie środków publicznych Instytutu na cele prywatne”, które obejmowało „opłacanie prywatnych spraw sądowych, zakup alkoholu, nieudokumentowane usługi cateringowe, niewłaściwie udokumentowane wyjazdy zagraniczne, zakup prezentów, perfum, kosmetyków i odzież oraz wizyty w nocnych klubach”. Zawiadomienie dotyczy m.in. próby wyłudzenia pieniędzy z tytułu fikcyjnej delegacji, a także nienależytego i niezgodnego z regulaminem przyznawania nagród i premii.

Instytut zdecydował się także na publiczne odniesienie do wypowiedzi Śmigulskiego udzielonych w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” zatytułowanym „Wyznanie byłego dyrektora PISF: Wydałem 150 000 zł na kolację w Los Angeles”. W tym wywiadzie były dyrektor broni się przed zarzutami.

W artykule Śmigulski – który w przeszłości znalazł się na  liście 500 magazynu Variety – przyznał, że nie był zaskoczony zwolnieniem. „Spodziewałem się takiego zachowania zaraz po wynikach październikowych wyborów” – powiedział. Niedawne wybory parlamentarne zakończyły dominację prawicowej partii PiS. Zaprzeczył też wszystkim oskarżeniom. W międzyczasie jego obowiązki przejęła Kamila Dorbach, pełniąca obecnie obowiązki dyrektora PISF.

„Łączna kwota wydatków służbowych pana Śmigulskiego za I kwartał 2024 r. wyniosła 327 tys. zł, natomiast 245 tys. zł to kwota wydatków jeszcze przez niego nierozliczona” – odpowiedział instytut. "Polski Instytut Sztuki Filmowej poddaje w wątpliwość, czy Dyrektor PISF — funkcjonariusz publiczny, na mocy Ustawy o kinematografii odpowiedzialny za politykę finansową Instytutu i pracujący w reżimie finansów publicznych, powinien prowadzić rozmowy z przedstawicielami branży filmowej w późnych godzinach nocnych w takich lokalach jak Raspoutine w Los Angeles, Toy Room w Bombaju, czy choćby Dolly’s Bar w Cannes, opłacając ze środków publicznych między innymi alkohol i napiwki, których łączna kwota wyniosła ponad 10 tys. złotych".

Warto też dodać, że były dyrektor PISF miał do dyspozycji dwie karty służbowe (jedną z limitem 50 tys. złotych miesięcznie, drugą — bez limitu, zasilaną metodą prepaid na wniosek mailowy).

Na początku miesiąca były Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bartłomiej Sienkiewicz ujawnił na konferencji prasowej, że Dorbach przygotowała wnioski precyzujące działania „rażąco przekraczające dyscyplinę finansów publicznych”.

„Wspominam o tym nie tylko po to, żeby powiedzieć, że mamy do czynienia ze skandalem, ale że to się dzieje i będzie kontynuowane zarówno w prokuraturze, jak i w Krajowej Administracji Skarbowej” – powiedział Sienkiewicz. „Te naruszenia są poważne, bezsporne, możliwe do jednoznacznego udowodnienia i spodziewam się, że ten stan nie potrwa długo”.

Jak Dorbach potwierdziła polskiej agencji prasowej PAP: „Udało się pozyskać informacje i zabezpieczyć dokumenty uzasadniające złożenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez poprzedniego dyrektora Instytutu, nie tylko z tytułu wydatków dokonanej służbową kartą lub opłacenie rozpraw prywatnych z budżetu PISF. Zawiadomienie zostanie złożone niezwłocznie po dokonaniu czynności formalno-prawnych”.

Co na to Radosław Śmigulski? We wspomnianym wywiadzie dla Wprost powiedział: "Jeśli kiedykolwiek dokonałem zakupów prywatnych kartą służbową, zwróciłem pieniądze. Teraz dowiaduje się, że kupowałem kosmetyki — tak, był to puder używany do przygotowania mnie przed konferencjami prasowymi. Leży do dziś w sekretariacie".

Śmigulski wyjaśnia także, skąd wzięły się tak duże wydatki. Według Bartłomieja Sienkiewicza dyrektor PISF wydał w 2024 roku ponad 300 tysięcy złotych. Śmigulski twierdzi, że było to "jedynie" 245 tys., z czego 150 tys. miało pójść na kolację w Los Angeles na 89 osób, w której sam dyrektor nie uczestniczył.

"(...) kolejne 40 tys. to koszt noclegu trzech osób na tegorocznym festiwalu w Cannes, z którego skorzystała moja następczyni. Pozostałe wydatki to głównie przeloty i hotele na festiwal Sundance, ceremonia Oscarowa oraz otwarcie tygodnia Hasa w Lincoln Center w Nowym Jorku" — mówi Śmigulski.

Na temat lokali o nazwie Raspoutine w Los Angeles lub Toy Room w Mumbaiu, Radosław Śmigulski miał powiedzieć: "To tylko nazwy. W żadnym z tych miejsc nie oferuje się usług seksualnych. Bardzo łatwo zresztą można to zweryfikować". Były szef PISF twierdzi, że w jednym klubie był z grupą polskich i hinduskich producentów, a w drugim z wpływową amerykańską dziennikarką. "Tak, spożywałem alkohol na spotkaniach służbowych oraz celebrując z filmowcami liczne sukcesy polskiej kinematografii. Na spotkaniach w trakcie targów i festiwali filmowych alkohol jest wszechobecny".

Praca Śmigulskiego była kontrolowana przez Ministerstwo Kultury i NIK. Trzeba napisać to wprost, bo wiele mówi to o podejściu poprzedniej ekipy rządzącej krajem - NIE STWIERDZONO WTEDY ŻADNYCH NIEPRAWIDŁOWOŚCI. Kontrole były prowadzone za rządów PIS. Łatwo więc wywnioskować, co się tam wydarzyło. Niekompetencja kontrolerów, czy umiejętne zacieranie śladów? [źródła: Variety, Gazeta Wyborcza, Wprost, PAP]

Sprawa jest w toku, polskie środowisko filmowe jest oburzone pojawiającymi się informacjami, tłumaczenia dyrektora nie przekonują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz