wtorek, 16 września 2014

Gdynia 2014. Dzień drugi: obywatel Stuhr


Stało się. "Obywatel" Jerzego Stuhra to film, który nie powalczy w tym roku o główną nagrodę festiwalu w Gdyni - w moim odczuciu. Z całym szacunkiem dla reżysera, jego pracy i ekipy - nie jest to arcydzieło. Za to na pewno powstał film, który ciekawie ukazuje kraj oczami Jerzego Stuhra. Kilka kontrowersyjnych komentarzy jest bardzo trafnych, a podróż przez historię Polski, może być ciekawą lekcją dla młodego widza.

Nie jest "Obywatel" też komedią, w prostym tego słowa znaczeniu. To raczej mocna tragikomedia, ale głośnego śmiechu nie będzie tutaj za wiele. Nie o to chodziło zapewne reżyserowi, który chciał - w moim odczuciu - powiedzieć od siebie co myśli o kraju, jego historii, ludziach go zamieszkujących i reprezentujących. Jerzy Stuhr umieścił tutaj wiele własnych wspomnień, wiele historycznych momentów, wiele symboli. Składa się to na mozajkową podróż przez naszą historię. Bardzo to niestety wszystko jest czytelne, bardzo wprost i zbyt oczywiste. To co udało się znakomicie w "Obywatelu Piszczku", tutaj mnie nie przekonuje. Czy to ja się zmieniłem? A może to język kina?

Nie przekonał mnie "Obywatel" bo bardziej jest to film-wspomnienie reżysera, niż historia dla takiego widza jak ja. Chciał Jerzy Stuhr powiedzieć coś swojego i dokładnie po swojemu. Takie jego prawo. Niestety całość nie wciąga, nie przykuwa, nie wzbudza emocji wydobywanych z wnętrza. Bije z "Obywatela" chłód historii a bohater zdecydowanie mnie nie pociąga, niektóre z jego działań są niejasne, jego historia dziwnie przypadkowa. Strasznie dużo tutaj treści i epizodów, ale jako całość nie jestem przekonany do tej opowieści.

Trzymam jednak kciuki za reżysera, by znalazł w kraju liczne grono odbiorców, by jego film wzbudził spore kontrowersje, by o nim dyskutowano i by komentowano od lewa do prawa. Udało się bowiem Stuhrowi powiedzieć kilka smutnych prawd o Polakach. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie zrobił to zdecydowanie prosto w oczy - i będzie to bolało wiele osób.

Gościnnie na festiwalu w Gdyni pokazano też film "Żona policjanta", który przybył tutaj z zaprzyjaźnionego festiwalu Nowe Horyzonty. To też epizodyczna historia, ale złożona z kilkudziesięciu części, podzielonych na drażniące rozdziały. Historia rodziny i występującej w niej przemocy. Dawkowane są nam jednak te problemy w sposób nad wyraz intrygujący. Nie jest to bowiem prosty film o znęcaniu i krzywdzie. Prawie trzygodzinne dzieło przez wiele chwil skupia się na samej rodzinie, jej członkach, jej życiu, a gdzieś tam głębiej ukazuje dramat i pomija wszelkie uproszczenia charakteryzujące tego typu filmy. Trzeba być artystą, by tak subtelnie ukazać tak trudną historię. Trudno się po niej otrząsnąć. Ważny, wielki i bardzo prawdziwy film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz