Jako wierny fan Mela Brooksa zapowiadałem tutaj wiele razy powstający serial będący sequelem filmu „Historia świata. Część 1”. Po obejrzeniu „History of the World: Part II” uczucia mam mieszane, ale i tak sporo tu było dobrej zabawy. Dla mnie to po prostu Mel Brooks w całej okazałości.
„History of the World: Part II” to po prostu zestaw skeczy i jak to bywa w takiej formule, niektóre są bardzo udane, niektóre średnie, ale niestety niemało jest też tych słabszych. To nawet czasami przypominało produkcje Mela Brooksa, szczególnie te ostatnie kinowe doświadczenia, które często też były dalekim echem wybitnych filmów z lat siedemdziesiątych.
Bardzo to ważne, że Mel Brooks udzielił produkcji swojego błogosławieństwa, jest narratorem całej produkcji (choć to chyba jest mocno przesadzone określenie) i nawet pojawia się w dwóch scenach, otwierającej i zamykającej cały serial. Szkoda tylko, że to nie on wcielił się w postać Yogurta, znanego z „Kosmicznych jaj”, że nie dał rady (tak zakładam) dać więcej swojego aktorstwa. Dobrze, że Mel Brooks jest tutaj motorem napędowym całego przedsięwzięcia i nawiązania do kilku z jego legendarnych i klasycznych filmów są czytelne, a twórcy wyraźnie oddają hołd wielkiemu komikowi.
Serial skrywa kilka niespodzianek, ale trudno jest pisać o nim, bez zdradzania kilku szczegółów. SPOILERY CZAS ZACZĄĆ! (ale nie będę przesadzał :) Po pierwsze i najważniejsze, a związane jest to z pierwszą częścią „Historii świata”, są w serialu zapowiadane epizody „Żydzi w kosmosie” oraz „Hitler na lodzie”. Szczególnie ten drugi skecz jest bardzo udany, a w dodatku posiada bardzo zabawy polski element. Nie, nie zdradzę!
Jak dobrze, że „History of the World: Part II” nic sobie nie robi z poprawności politycznej i mocno dostają tutaj w kość i Żydzi i Chrześcijanie i czarni i biali. Mam takie wrażenie, że Jezusowi Chrystusowi poświęcono w serialu znaczącą część skeczy, bardzo zresztą w większości udanych, ze szczególnym wskazaniem na ten parodiujący serial dokumentalny „The Beatles: Get Back”. Zastanawiam się więc, czy opóźnienie polskiej premiery drugiej części „Historii Świata” nie ma przypadkiem związku, z dość swobodnym podejściem do kwestii religijnych, które przesadnie przewrażliwionych Katolików, na pewno obrażą. Zresztą Mel Brooks, nigdy nie miał też problemu w uderzaniem w środowiska Żydowskie i twórcy serialu nie oszczędzili ich i tym razem. Czy polski Disney boi się „History of the World: Part II”? Dlaczego zwleka z polską premierą? Czy będzie cenzurował, co pikantniejsze skecze?
Nie można też nie dostrzec, że gorzej radzi sobie „History of the World: Part II” ze skeczami rozciągniętymi na kilka odcinków. Mimo niezłych momentów nie przekonały mnie te o „Wojnie secesyjnej” czy „Rosyjskiej rewolucji”, ale przede wszystkim zawodzi „Shirley”. Czy to dlatego, że tego ostatniego gwiazdą jest i całego serialu producentką wykonawczą, Wanda Sykes? Konwencja sitcomu z lat siedemdziesiątych jest ok, ale w środku… marność.
Różny jest też poziom skeczy, często naśmiewających się z nowych technologii, komunikatorów i platform. Trafnie parodiowane są słynne amerykańskie programy typu reality-show, wyśmiewana jest kultura reklam, wiele historycznych postaci obrywa bardzo mocno i chyba by się za to obraziło. Trochę szkoda, że Taiki Waititi i jego Sigmund Freud pojawia się na tak krótko, że na moment odwiedzamy tylko Williama Szekspira i jego „pokój pisarzy”. Bawi mnie księżniczka Anastazja i jej aktywność w mediach społecznościowych, a rodzina Cara to nikt inny, jak słynna rodzina... (nie zdradzę, każdy średnio orientujący się w tematyce reality-show rozpozna tę ekipę). Aktorsko w serialu najwięcej dają z siebie Ike Barinholtz i Nick Kroll, także scenarzyści wielu z zaprezentowanych tutaj epizodów.
„History of the World: Part II” nie rzuca na przysłowiowe kolana, ale najważniejsze jest to, że zachowany został humor Mela Brooksa. Fajnie, że serial ten powstał, szkoda że chyba w pośpiechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz