niedziela, 26 stycznia 2014

Alfonso Cuaron bliżej Oscara. Doceniony reżyserski kunszt

To było kolejne bardzo ważne wydarzenie w oscarowym sezonie. Gildia Reżyserów Amerykańskich przyznała swoje doroczne nagrody i raczej nie zaskoczyła. Tegorocznym laureatem wyróżnienia został Alfonso Cuaron za "Grawitację". Doceniono mistrzowski kunszt inscenizacyjny w tym widowiskowym filmie. Jedno jest pewne, Cuaron zasłużył na tę nagrodę jak mało kto i życzę mu Oscara.


Meksykański reżyser ma na swoim koncie kilka bardzo lubianych przeze mnie filmów (i nie tylko przeze mnie).  Zadebiutował w 1991 roku filmem "Solo con tu pareja", ale świat usłyszał o nim w 1995 roku kiedy przeniósł na ekran kinowy "Małą księżniczkę". Zaczynał więc praktycznie od ekranizacji literatury i zawsze zauważalna była dbałość tego twórcy o wizualną stronę przedsięwzięcia. To otworzyło mu drogę do nakręcenia pamiętnej uwspółcześnionej wersji "Wielkich nadziei" z Ethanem Hawke'em. Film był szeroko omawiany i stał się w 1998 roku wydarzeniem, choć nie szczędzono mu krytyki. To mógłby być koniec współpracy reżysera w Hollywood. Cuaron nie spieszy się z kolejnymi projektami, średnio co trzy lata prezentuje kolejne filmy. W 2001 roku powstaje w moim mniemaniu najlepszy obraz w dorobku tego twórcy. "I twoją matkę też" Cuaron wyreżyserował w rodzinnym Meksyku, a film opowiadał o wspólnej wyprawie dwójki przyjaciół i umierającej na raka, starszej od nich kobiety. Przejmująca opowieść, wzruszająca i prawdziwa, wielki sukces na świecie. Cuaron wykazał się mistrzowskimi umiejętnościami i opowiedział tę historię w sposób fascynujący. Co zresztą zaowocował nominacją do Oscara za scenariusz. Hollywood ponownie spojrzało na niego przychylnym okiem i powierzyło mu nakręcenie trzeciej części przygód słynnego młodego czarodzieja. Nie jest dziełem przypadku, że "Harry Potter i więzień Azkabanu" to najlepszy z filmów tego cyklu. Cuaron nadał mu niesamowity klimat, a ciekawie pogmatwana historia tylko sprzyjała jego wizji tej opowieści. Z drugiej zaś strony ten odcinek serii nie należał do najbardziej popularnych, za to na pewno polubili go nie fani przygód Harry'ego Pottera. Cuaron zebrał wiele pochlebnych ocen i w końcu został doceniony za swoje reżyserskie umiejętności. Po dwóch latach w 2006 roku reżyser kręci wyśmienite "Ludzkie dzieci" i zbiera entuzjastyczne recenzje, doceniające ponownie jego zmysł inscenizacyjny i genialnie nakreślony świat przyszłości. Gdyby wtedy Oscary nominowały do 10 tytułów, byłby ten film w gronie kandydatów w głównych kategoriach. Na pocieszenie niejako Alfonso Cuaron otrzymał dwie nominacje do Oscara - jako współautor scenariusza i montażu. W tym samym roku jest on też producentem "Labiryntu Fauna", w reżyserii Guillermo del Toro (6 nominacji do Oscarów, w tym 3 nagrody od Akademii). W tych dniach obaj twórcy z Meksyku są na ustach całego Hollywood i świata. I po tych niewątpliwych sukcesach musiało minąć, aż 7 lat byśmy doczekali się kolejnego filmu tego twórcy. W tym czasie Cuaron zajmuje się produkcją mniejszych filmów. Prace nad "Grawitacją" niebezpiecznie się przeciągały, ale ostatecznie warto było czekać, a dalej to wiadomo... 10 nominacji do Oscara (w tym trzy dla samego Cuarona), udane 3D i wielki sukces kasowy (678 mln dolarów na świecie).

Zdobywając nagrodę Gildii Reżyserów Amerykańskich Alfonso Cuaron potwierdził swoją klasę i mistrzostwo pokonując Paula Greengrassa (Kapitan Phillips), Davida O. Russella (American Hustle), Steve'a McQueena (Zniewolony. 12 Years a Slave) i Martina Scorsese (Wilk z Wall Street). To zdecydowanie dziś faworyt Oscara za reżyserię, bo niemal dokładnie spotka tych samych kolegów podczas ceremonii rozdania Nagród Akademii (jedyna zmiana - zamiast Paula Greengrassa nominację do Oscara otrzymał Alexander Payne za "Nebraskę"). Za co zostanie doceniony? Za genialną inscenizację, pokazanie co znaczy reżyseria we współczesnym kinie, umiejętne wykorzystanie kinowych możliwości, zbudowanie napięcia tylko dwoma aktorskimi rolami i ten niesamowicie ukazany kosmos. I choć w większości są to elementy stworzone za pomocą komputerów, to trzeba uczciwie przyznać, że Cuaron po mistrzowsku nad nimi zapanował. Jeżeli nie otrzyma Oscara będzie to na pewno spora niesprawiedliwość. Ale szczerze pisząc, nie ma innej możliwości i Nagrodę Akademii ma już w kieszeni. W nocy z 2 na 3 marca wszystko już będzie jasne.

Nagrody Gildii Reżyserów przyznane zostały po raz 65. I w tym czasie tylko siedmiokrotnie Akademia i Gildia rozmijały się w swoich wyborach. Tak było przed rokiem kiedy Gildia za najlepszego reżysera uznała Bena Afflecka autora "Operacji Argo", a Akademia nawet nie nominowała Afflecka w kategorii Najlepsza Reżyseria. Wcześniej obie organizacje inaczej typowały w 2003 roku kiedy Gildia nagrodę przyznała reżyserowi "Chicago", a Oscara zgarnął Roman Polański za "Pianistę".

W Gildii Reżyserów jest 15000 członków, ale tylko 6 procent wszystkich członków Akademii (jest ich 6 tysięcy) to reżyserzy.

Nagrody Gildii Reżyserów przyznane zostały też w innych kategoriach. Vince Gilligan zwyciężył w kategorii doceniającej seriale dramatyczne, za finałowy odcinek "Breaking Bad". Wśród seriali komediowych zwyciężył "Rockefeller Plaza 30". Za miniserial/film telewizyjny doceniono Stevena Soderbergha autora "Wielkiego Liberacego". Najlepiej wyreżyserowany dokument to "The Square",  reality to "72 Hours" a program rozrywkowy to rozdanie zeszłorocznych nagród Tony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz