Film dokumentalny Giuseppe Tornatore o Ennio Morricone miał swoją premierę na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji, a na początku lipca trafi do polskich kin. To prawdziwie kinofilskie doświadczenie, po którym wielu widzów od razu powróci do ulubionych kompozycji włoskiego maestro.
Tornatore i Morricone współpracowali wiele razy, a ich pierwszym wspólnym doświadczeniem było słynne „Cinema Paradiso”. Morricone nie był na początku zainteresowany współpracą z młodym reżyserem, ale z czasem przekonał się do Tornatore i napisał dla niego jedną z najpiękniejszych filmowych kompozycji muzycznych w historii kina. Tych Ennio Morricone miał zdecydowanie więcej i bez dyskusji, dziś uznawany jest za jednego z najwybitniejszych kompozytorów w historii ruchomych obrazów. Bardzo słusznie, bo czy ktoś z państwa nie zna muzyki Morricone?
Wiele z jego 500 kompozycji filmowych to klasyki muzyki tworzonej na potrzeby kina. Współpracował z największymi reżyserami, ale pisał też popularne piosenki, tworzył muzykę symfoniczną. Kinu towarzyszył od początku lat sześćdziesiątych XX wieku, zdobył wiele nagród, w tym dwa Oscary. Próba wymienienia, choć tych najważniejszych filmów nie ma chyba sensu, można zajrzeć do encyklopedii, ale można też sięgnąć po film dokumentalny Tornatore o tytule „Ennio”.
Giuseppe Tornatore przyjaźnił się z mistrzem i jego dokument oddaje hołd wielkiemu kompozytorowi. Cała opowieść poukładana jest dość klasycznie, ale najważniejszy w niej jest udział samego Ennio Morricone, który prowadzi nas przez swoje życie, a my dodatkowo odwiedzamy jego pracownię i zaglądamy za kulisy jego świata. Wydawało mi się, że wiem sporo o Morricone, ale film znakomicie uzupełnia moją wiedzę, przybliża karierę, dorobek, spotkania, poszczególne najważniejsze filmy i na końcu wpływ Morricone na muzyczny świat. W filmie wypowiadają się twórcy znani powszechnie i ci, kojarzeni raczej przez miłośników włoskiej kultury. Przyjaciele i koledzy po fachu, wybitni twórcy i ich rodziny. Bernardo Bertolucci, Dario Argento, Roland Joffe i David Puttman, Hans Zimmer, John Williams, Bruce Springsteen, James Hetfield – to tylko kilkoro z wypowiadających się w filmie.
Nad kilkoma najważniejszymi momentami z życia Morricone film zatrzymuje się na dłużej. I aż ciarki przechodzą, gdy Morricone przybliża swoją pracę nad poszczególnymi kompozycjami. Tak jest, gdy Tornatore opowiada o przyjaźni muzyka z Sergio Leone, przybliża ich spotkanie, współpracę i wzajemny filmowy rozwój. Szczytowa jest jednak ich ostatnia wspólna praca i muzyka do „Dawno temu w Ameryce”. Kolejny postój to „Misja” i jedna z największych krzywd i niesprawiedliwości w historii Oscarów, czyli odebranie Morricone zasłużonej nagrody, na rzecz muzyki dalekiej od oryginalnej. Jest też oczywiście Quentin Tarantino, ale tu Tornatore pominął niesnaski między geniuszami. W końcu to za film Tarantino „Nienawistna ósemka”, Morricone zdobył swojego jedynego regulaminowego Oscara. A że przy okazji zemścił się na Hollywood, to już inna sprawa – w filmie jest to wyjaśnione.
Jest „Ennio” doświadczeniem wspaniałym, zdecydowanie przeznaczonym dla miłośników muzyki Morricone i historii kina. Niezwykłe i piękne filmowe doświadczenie, pełne kinowej magii, wzruszeń i przede wszystkim muzyki tego wybitnego kompozytora. Bardzo fajnie, że jest tutaj czas na dłuższe muzyczne fragmenty, co tylko na nowo rozpaliło moją miłość do dzieł Morricone. I tylko pytanie, czy numerem 1 jest „Misja”, „Cinema Paradiso”, któryś z filmów Leone, „Nietykalni”, czy „Bitwa o Algier”? A może któryś z filmów, odkrytych dzięki dokumentowi? Jest tam bowiem kilka tytułów, których będę od tej pory poszukiwał.
Można nieco zrzędzić, że film trwa aż 2,5 godziny, ale to jest ten jeden z nielicznych przypadków, kiedy ten czas jest jak najbardziej uzasadniony. Wpływ Morricone na muzykę filmową i to czym dziś jest w ogóle ta dziedzina sztuki, jest niepodważalny. Laicy otrzymają na to dowody i zajrzą za kulisy pracy tego wybitnego twórcy, a miłośnicy Morricone tylko potwierdzenie jego geniuszu. [Ocena: 8/10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz