piątek, 16 lutego 2018

Roland Emmerich tym razem opowie o Majach


Mam słabość do tego reżysera. Jego „Dzień niepodległości”, „Pojutrze” czy „2012” to widowiskowe kino rozrywkowe, które szczerze mnie bawi i dostarcza wielu wizualnych atrakcji. Roland Emmerich po kiepskim „Dniu niepodległości 2” i skromnym acz nieudanym „Stonewall” szykuje kolejne spektakularne przedsięwzięcie. Gdzie nas zabierze tym razem?

Roland Emmerich ponownie zabierze nas w odległą przeszłość, jakby mało mu było doświadczenia z bardzo średnim „10,000 BC: Prehistoryczna legenda”. Tym razem twórca ten opowie o Majach, a jego film nosił będzie tytuł „Maya Lord”. Za scenariusz filmu odpowiadała będzie Angela Workman, która ma na swoim koncie zeszłoroczny „Azyl”, dziejący się w warszawskim ogrodzie zoologicznym. Projekt trafił właśnie na targi filmowe do Berlina.

„Maya Lord” opisywany jest jako połączenie „Tańczącego z wilkami”, „Bravehearta” i „Patrioty”. Ma być to opowieść o ucisku i przetrwaniu. Bohaterami opowieści mają być hiszpański żołnierz i ksiądz, którzy na Półwyspie Jukatan zostali schwytani przez złowrogie plemię Majów. Nie mając nadziei na ucieczkę błyskotliwy i pragmatyczny poszukiwać przygód Gonzalo Guerreo postanawia przejąć kulturę Majów. Jednak bezkompromisowy ksiądz Aguilar trzyma się mocno swojej chrześcijańskiej wiary. Nadejście konkwistadorów w 1519 roku wystawia na próbę obu mężczyzn, a każdy z nich podejmuje walkę na swój sposób.

Ten opis trochę przypomina „Misję” Rolanda Joffe’a.

Zapuszczanie się filmowo w te obszary przynosi różne skutki. Wielkie kino Wernera Herzoga do dziś porusza, ale kto pamięta pomysł Mela Gibsona na ukazanie tego świata w „Apocalypto”? Mam spore obawy o film Emmericha, chyba bardziej wolę jego kosmiczne i katastroficzne opowieści – ale tutaj zapewne pomysły już się wyczerpały. Dowodzi tego tragiczny „Geostorm”, który nie powinien powstać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz