Nie ukrywam, że kolekcjonuję filmy na nośnikach fizycznych. Kiedyś VHS-y, a dziś DVD i Blu-ray kupuję przy nadarzającej się okazji i kiedy tytuły takie uznaję za wartościowe. Faktem jest jednak, że sprzedaż i produkcja płyt z filmami powoli odchodzi do lamusa i za kilka lat dystrybucja taka może całkowicie zniknąć z rynku. W tym momencie konsumenci będą tylko „dzierżawcami” filmów na platformach internetowych i nigdy nie wejdą już w posiadanie na stałe tego czy innego ulubionego tytułu. Nie będzie wam żal?
Wydawanie filmów na płytach DVD czy Blu-ray staje się coraz mniej opłacalne i producenci przenoszą się do internetu. Konsumenci się cieszą, wypożyczając film z platform VOD czy kupując dostęp do bibliotek gigantów streamingowych. Jeśli ktoś nie ma potrzeby kolekcjonowania filmów, ten z takiego rozwiązania będzie się cieszył. Tylko, że za kilka miesięcy lub lat, gdy będzie chciał podzielić się swoim ulubionym tytułem, może go spotkać niespodzianka. W miejscu, w którym wypożyczył i/lub obejrzał wspomniany film, już go tam nie będzie. Takich sytuacji doświadczyć można i dzisiaj.
Pewna kobieta pozwała niedawno Amazon Prime Video, argumentując, że filmy które kupiła u cyfrowego dostawcy, powinny być jej własnością na zawsze. Amazon uważa, że na rynku cyfrowym kupuje się jedynie prawo do licencji, a nie rzeczywistą treść. Powódka uświadomiła sobie, że nie będzie właścicielką takiego filmu na zawsze. Chociażby dlatego, że Amazon może kiedyś usunąć ten tytuł ze swojej biblioteki lub zbankrutować... :)
Regulamin Amazona i zapewne wszystkich dostawców filmów w cyfrowej przestrzeni mówi, że „kupujący uzyskuje jedynie ograniczoną licencję na oglądanie treści wideo i że zakupiona zawartość może stać się niedostępna z powodu ograniczeń licencyjnych dostawcy lub z innego powodu”. Te ostatnie dwa słowa otwierają praktycznie dowolną interpretację zasad pozyskiwania filmów w internecie.
Płyty DVD czy Blu-ray też były wydawane z czasową licencją i jeśli ktoś nie kupił wcześniej tego czy innego filmu, to dziś nie ma szans go zdobyć lub cena na aukcjach może go bardzo zaskoczyć. Sam tego doświadczyłem chcąc niedawno kupić Blu-ray z „Nietykalnymi” Briana De Palmy, czy „Doktorem No”. Te kilka tysięcy filmów stojących w moim mieszkaniu w większości cieszy oczy, ale świadomość, że mogę sięgnąć po dużo starsze tytuły, napawa mnie spokojem.
Prawdą jest, że dziś wiele z moich ulubionych filmów jest dostępnych na platformach streamingowych, ale czy będzie tak też za kilka lat? Netflix regularnie traci prawa do wielu nie tylko klasycznych pozycji, zastępuje je kolejnymi, ale i one przecież niedługo znikną. Cała klasyczna seria „Gwiezdnych wojen” była dostępna na HBO tylko przez kilka miesięcy i dziś już jej tam nie znajdziecie. I ten gigant traci często prawa do filmów i seriali, szczególnie tych nieswoich. Wydaje mi się, że dziś w internecie wcale nie jest łatwo obejrzeć klasykę kina, a na pewno trudno o dostęp do filmów nieoczywistych, z kręgów kina artystycznego i spoza Hollywood.
Dobrze sytuacje rozpoznał Disney i zapewne będzie w przyszłości czerpał z tej polityki wielkie zyski. Na platformie internetowej Disney+ znajdzie się docelowo cała biblioteka tego studia, a więc i bogata oraz legendarna klasyka. Mało tego, zakup studia 20th Century Fox przez Disneya, spowodował że klasyczne filmy tego drugiego producenta także wylądują na platformie D+. Ależ to będzie potęga, Myszka Miki, „Gwiezdne wojny”, Pixar, Marvel, „Obcy”, „Predator”, „Szklana pułapka”, „Simpsonowie”… wszystko w jednym miejscu. Do wypożyczenia i dzierżawy, a nie na własność. Podobną politykę ma HBO Max, który wrzucił na swoją platformę klasykę studia Warner Bros. Obie usługi nie są dostępne w Polsce, na Disneya czekamy, Max nie pojawi się u nas nigdy i funkcję tę przejmie HBO GO, choć mam takie wrażenie, że bez szerokiej biblioteki klasyki.
O co tyle szumu? O „dzierżawę”! Jej zagrożenia są ogromne, a ja dodatkowo nie lubię wypożyczania czegokolwiek. Po pierwsze dlatego, że ktoś kiedyś może po prostu niezależnie wyłączyć nam dostęp do całej platformy, pojedynczych filmów czy seriali. Powodów może być mnóstwo, czego niedawno doświadczono w USA, kiedy z oferty HBO Max usunięto „Przeminęło z wiatrem”, bo nie spełnia wymogów poprawności politycznej. Niektóre produkcje Disneya też budzą wątpliwości i choć na razie towarzyszom im specjalne plansze, to kiedyś mogą one po prostu zniknąć z bibliotek internetowych, ponieważ budzić będą takie czy inne wątpliwości.
W takim kierunku idzie niestety sposób sprzedaży filmów. Już dziś wiele z premier i nowości nie pojawia się w ogóle na DVD czy Blu-ray lub pojawia się w znikomej liczbie („Lighthouse” na Blu-ray to powoli rarytas). Chętnie postawiłbym na półce „Nędzników” czy „Zdrajcę”, ale niestety wydawanie takich filmów po prostu się nie opłaca. Wszystkie one znajdują się jednak na platformach VOD.
Problem mają też edukatorzy filmowi. Zwrócił na to uwagę Michał Oleszczyk, który tylko dzięki kupowanym wcześniej filmom na nośnikach oraz zakupom poza naszym krajem, może prowadzić wiele ze swoich działań.
I rzeczywiście zagraniczne serwisy z klasyką kina na DVD/Blu-ray radzą sobie dobrze, a na rynku pojawia się wiele pamiętnych dzieł filmowych. Warto odwiedzać regularnie takie sklepy jak www.criterion.com (The Criterion Collection) czy www.kinolorber.com, by wejść w posiadanie absolutnie filmowych perełek. Niestety większość wydawnictw nie ma polskich napisów i bez języka angielskiego ani rusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz