Steven Spielberg przebywa na festiwalu w Berlinie, gdzie otrzyma dziś wieczorem nagrodę za całokształt twórczości. Podczas dzisiejszej konferencji zaskoczył grono dziennikarzy. Okazuje się, że po „Fabelmanach” twórca ten nie ma w planach kolejnego reżyserskiego projektu. Co więc z zapowiadanym „Bullitem”?
Trwa świetna passa Stevena Spielberga, który rok po roku pokazywał udane „West Side Story” i „Fabelmanów”. Zasadne więc jest pytanie, co dalej? Jakiś czas temu w amerykańskich mediach pisano o planowanej realizacji filmu, którego bohaterem będzie Frank Bullit, detektyw z San Francisco. Wybrano nawet odtwórcę głównej roli i miał ją zagrać Bradley Cooper. Jednak w Berlinie reżyser w ogóle nie wspominał o tym projekcie.
O kolejny film w swojej reżyserskiej karierze Spielberg został zapytany podczas konferencji prasowej w Berlinie. I zaskoczył sporo osób. „Chciałbym wiedzieć co będzie dalej. Byłem tak zaangażowany w dwa filmy jeden po drugim… Nigdy nie miałem okazji pomyśleć o tym, co zrobię, kiedy te dwa filmy się skończą. Siedzę tutaj przed wami wszystkimi i mówię: „Nie wiem, co mam dalej robić. Nie mam pojęcia". „To miłe uczucie. I to też jest okropne uczucie. To miłe, że mogę znowu mieć kontrolę nad swoim życiem i dokonywać własnych wyborów w moim prawdziwym życiu. Ale muszę pracować i uwielbiam pracować. I to jest najważniejsze pytanie, które będę sobie zadawał przez resztę roku, próbując to rozgryźć”.
Podczas konferencji Spielberg wyznał, że pandemia koronawirusa zmusiła go do liczenia się z wiekiem i śmiertelnością, przyznając, że to właśnie te obawy skłoniły go do nakręcenia filmu „Fabelmanowie”. „Strach, jaki odczuwałem w związku z pandemią, dodał mi odwagi, by opowiedzieć swoją osobistą historię” — powiedział Spielberg.
O „Fabelmanach” mówił także, że to najbardziej emocjonalny film w jego karierze, ponieważ zmusił go do wykorzystania traumy, którą przeżył po rozwodzie rodziców. „Nawet odtwarzając te sceny, bardzo trudno było mi je przeżyć ponownie” — powiedział. Pandemia zmusiła Spielberga do zadania sobie pytania „Gdyby był jeden film, którego jeszcze nie nakręciłem, a miałbym teraz czas go zrobić, co by to było?”. „Odpowiedź towarzyszyła mi przez całe życie. Zawsze chciałem opowiedzieć historię o mojej matce i moim ojcu, moich siostrach i tej niesamowitej walce między sztuką a rodziną” – kontynuował. „Te wątki pojawiają się we wszystkich moich filmach, bo wszystkie moje filmy są osobiste, a wiele z nich dotyczy rodziny. Ale żaden nie był tak ważnym doświadczeniem, jak „Fabelmanowie”.
O nagrodzie w Berlinie honorującej jego życiowe dokonania powiedział: „Zaszczyt związany z nagrodą za całokształt twórczości polega po prostu na tym, że zmusza cię do zrobienia czegoś, czego ja często nie robię: zmusza do refleksji” – powiedział Spielberg. „Refleksja oznacza, że nie idę do przodu. Dla mnie, kiedy się zastanawiam, oznacza to, że spędzam zbyt dużo czasu w neutralnym stanie, po prostu pamiętając”. „W pewnym sensie to właśnie robi nagroda za całokształt twórczości: przenosi cię z powrotem w przeszłość – niezależnie od tego, czy chcesz tam iść, czy nie”.
W Berlinie pokazani zostaną „Fabelmanowie” oraz kilka klasycznych filmów Spielberga, w tym „Szczęki”, „E.T.”, „Monachium”, „Szeregowiec Ryan” i „Lista Schindlera”.
Jedyną informacją dotyczącą planów Spielberga, była ta dotycząca produkcji 7-odcinkowego serialu o Napoleonie, który bazować będzie na niezrealizowanym scenariuszu Stanleya Kubricka. Produkcja powstanie dla HBO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz