niedziela, 8 grudnia 2024

Spielberg wybrał „Wojnę starego człowieka”

Kolejnym filmem Stevena Spielberga po mającym powstać wkrótce „The Dish”, będzie ekranizacja klasycznej książki science fiction zatytułowanej „Wojna starego człowieka”. Jest tu szansa na nakręcenie wielkiego filmu.

Informacje na temat tej produkcji są dziś bardzo nieoficjalne, ale dobrze poinformowane źródła dostrzegły tę produkcję, na liście kolejnych projektów Spielberga. Reżyser po nakręceniu musicalu „West Side Story” i filmu autobiograficznego „Fabelmanowie”, na jakiś czas pozostanie w kinie fantastycznonaukowym, bo „The Dish” ma być opowieścią o UFO. I w sumie Spielberg świetnie się porusza w tym gatunku.

 

W oficjalnym opisie książki „Wojna starego człowieka” autorstwa Johna Scalziego przeczytać można:

W dniu swoich 75. urodzin John Perry zrobił dwie rzeczy: najpierw odwiedził grób swojej żony, a potem wstąpił do armii.

Ludzkość znalazła drogę do międzygwiezdnej przestrzeni – to ta dobra wiadomość. Zła wiadomość jest taka, że w kosmosie istnieje niewiele nadających się do zamieszkania planet, za to aż roi się tam od obcych, którzy chcą o nie walczyć. Wychodzi na to, że wszechświat jest dla człowieka wrogim miejscem.

Walczymy zatem, żeby obronić Ziemię, ale też o nasz planetarny stan posiadania. Ta wojna trwa od dekad: jest brutalna, krwawa i nieubłagana.

Sama Ziemia jest zaściankiem. Większa część zasobów ludzkości znajduje się w rękach Sił Obronnych Kolonii, które robią wszystko, aby informacja ta nie stała się powszechna. Regułą jest, że można wstąpić do SOKu tylko wtedy, gdy osiągnie się wiek emerytalny. Chcą bowiem ludzi, którzy dysponują wiedzą i doświadczeniem zebranym w ciągu długiego życia. A gdy się zaciągniesz, zostaniesz zabrany z Ziemi i już nigdy na nią nie powrócisz. Jeśli uda ci się przeżyć na froncie, osiądziesz na jednej z trudem wywalczonych planet.

John Perry zgadza się na te warunki. Nie ma jednak bladego pojęcia o tym, co go czeka. Prowadzona w kosmosie wojna okazuje się o wiele poważniejsza, niż mógł sobie wyobrazić – i, jak się przekona, o wiele dziwniejsza.

***

W jednej z recenzji książki przeczytać można:

Scalzi garściami czerpie z klasyków gatunku, czego zresztą nie kryje. Sam wzorzec fabularny budzi silne skojarzenia z Kawalerią kosmosu Roberta A. Heinleina, lecz inspiracji dla autora Wojny starego człowieka można doszukiwać się w wielu innych powieściach – zarówno starszych, jak i nowszych. Na kartach powieści przewijają się pomysły zaczerpnięte choćby z książek Joe Haldemana czy Richarda Morgana. Można więc z czystym sumieniem uznać, że Scalzi wzoruje się na właściwych pozycjach.

Nie jest jednak tak, że autor wyłącznie kopiuje czyjeś wizje. Zaczerpnięte inspiracje łączy i przetwarza, dodając sporo od siebie. Ma świeże pomysły i nie waha się ich przedstawiać czytelnikowi. Jednakże największym atutem Wojny starego człowieka jest styl, którego próżno szukać u klasyków. Powieść jest napisana według współczesnych standardów – barwnym i żywym językiem, dzięki któremu z zainteresowaniem śledzimy następujące po sobie w zawrotnym tempie wydarzenia. Lektura wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu aż po sam koniec, mimo że niektóre zabiegi fabularne są dosyć przewidywalne. Książkę czyta się błyskawicznie. Tym bardziej że nie jest zbyt obszerna, co też jest swego rodzaju ewenementem w dzisiejszych czasach. [naekranie.pl]

Scalzi pisze lekko, z humorem i przymrużeniem oka opisuje perypetie Starych Pryków, grupy przyjaciół, którzy poznali się pierwszego dnia po zaciągnięciu. W sumie i na Ziemi „koledzy z wojska” to specjalna kategoria, wiec nie ma się co dziwić. Razem z Johnem przechodzimy długą drogę od szeregowca do kapitana, a w międzyczasie mamy okazję sporo się pośmiać, odrobinę się wzruszyć i pędzić wraz z kosmicznymi marines w pustkę kosmosu. Nie, przepraszam, nie z marines, marines to najgorsi z rekrutów, wydaje się im, że wszystko umieją i sierżantom szkolącym staruszków najtrudniej jest im wybić złe nawyki z głowy. A kosmos tylko czeka, aby zabić kolejnych żołnierzy. [tramwajnr4.pl]

***

I tutaj chyba można poszukiwać inspiracji dla decyzji Spielberga o realizacji filmu na podstawie „Wojny starego człowieka”. Mistrz patrzy na świat z nieco innej perspektywy, to już chyba nie jest dziecko w ciele dorosłego, tylko artysta dojrzały, w wieku już znaczącym. Dla Spielberga też może być to przecież swego rodzaju „wojna”. [zdjęcie to okładka wydania książki przygotowanego przez Vesper]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz