Lany poniedziałek reż. Justyna Mytnik |
Polski Instytut Sztuki Filmowej przedstawił ostatnie dofinansowania w 2020 roku, przeznaczone dla fabuł. W trzeciej tegorocznej sesji wsparcie otrzymało osiem produkcji, w tym dwie po ponad pięć milionów złotych. Lista tych projektów jest bardzo ciekawa, a na liście są reżyserskie przedsięwzięcia takich twórców, jak Marcin Koszałka, Paweł Maślona, Radosław Piwowarski, Piotr Dumała oraz kilkorga debiutantów.
Najwyższe dofinansowanie w sesji 3/2020 otrzymał film „Biała odwaga”, który w firmie Balapolis wyreżyseruje Marcin Koszałka. PISF przeznaczył na produkcję 5,93 mln złotych z 11,9 mln złotych budżetu. Ten ceniony autor zdjęć filmowych, zadebiutował kilka lat temu jako reżyser filmem „Czerwony pająk”, o polskim seryjnym mordercy. Od dłuższego czasu przymierzał się on do realizacji kolejnego filmu, którego tematyka też będzie historyczna. Tym razem Koszałka opowie o niesławnej kolaboracji polskich górali z nazistami w czasie II wojny światowej.
Poprzez moje zainteresowania Tatrami, jako wspinacz, taternik zawsze szukałem tematu górskiego i natknąłem się na Goralevolk, temat niezręczny, ukrywany w historii Polski. Na początku podszedłem to niego stereotypowo, byłem zaskoczony, nie uczy się tego w szkołach, że polscy Górale podhalańscy w trakcie okupacji w liczbie 40 tysięcy podpisało listę Goralnevolk, która dla lPN i wielu Polaków jest listą zdrady. O tej zdradzie trochę woleliśmy nie słyszeć, bo Góral jest symbolem kraju, takim trademarkiem, mógłby zastąpić Orła w koronie. Górale witają gości, Papieża, śpiewają, tańczą, są hipnotyczni, ich kultura, sztuka przyciąga. Zacząłem się wgłębiać w historię tych ludzi, i ta zdrada z każdym miesiącem była mniej zdradą, a bardziej ratowaniem własnej kultury. Co wydało mi się dobrym tematem na film. Jest to historia dzikiej, wybitnej górskiej społeczności, która żyje pod ścianą Tatr, która była odcięta od kraju, a po utracie niepodległości przez 100 lat rządzili nią Austriaccy – mówi o swoim projekcie Marcin Koszałka. Marcin Koszałka planuje aby bohaterowie filmu mówili w swoich językach. Polacy po polsku, Niemcy po niemiecku, Górale gwarą i po polsku. [źródło Balapolis]
To opis sprzed mniej więcej półtora roku, kiedy film nosił tytuł „Krzyżyk niespodziany”. Wtedy też opiekunem artystycznym filmu był Paweł Pawlikowski. Niezmiennie produkcją zajmują się Magdalena Kamińska i Agata Szymańska, w których firmie powstały m.in. „Baby Bump” i „Wilkołak”.
I jeszcze fragment wpisu producenta z Facebooka: I w tym miejscu krótki fragment z książki „Goralenvolk. Historia zdrady” Wojciecha Szatkowskiego: „W czasie okupacji hitlerowskiej w każdej niemalże góralskiej rodzinie znalazła się osoba, która wzięła kenkartę góralską G lub polską P, była członkiem Komitetu Góralskiego bądź jego delegatur, Związku Górali, sympatyzowała z tym ruchem lub była przeciwko. Każdy Podhalanin odczuł Goralenvolk w taki czy inny sposób. Ten temat dotyczył całego Podhala. Wszystkich rodzin”. Ten projekt nie jest i nie będzie łatwy. Pewnie właśnie dlatego tak nas wszystkich kręci. Może się wydawać, że traktuje o odległych czasach, niewielkiej społeczności, nic nieznaczącym wobec wielkiej Historii epizodzie z życia prowincji... No ale właśnie, tak to wszystko zwykle się zaczyna. I dotyczy nie tylko rodzin z Podhala. Wciąż.
występ taneczny Górali dla żołnierzy Wehrmachtu w 1940 roku |
Drugie największe dofinansowanie w tej sesji otrzymał nowy projekt Radosława Piwowarskiego zatytułowany „Pani od polskiego”. Piwowarski po raz ostatni wyreżyserował film dla kin w 1997 roku i była to „Ciemna strona Wenus”. Potem tworzył głównie seriale i filmy telewizyjne, ale i tutaj od 2012 roku nie dane mu było stworzyć niczego nowego. Za to od kilku lat planował nakręcić film o Annie Przybylskiej, ale projekt ten natrafił na wiele trudności. „Pani od polskiego” powstaje w Wytwórnii Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, dofinansowanie PISF wyniosło 5,2 mln złotych, a cały budżet to 10,4 mln złotych.
Większy budżet ma projekt zatytułowany „Lubiewo”, który będzie drugim reżyserskim filmem Pawła Maślony. Ten twórca zadebiutował głośnym i bardzo fajnym „Atakiem paniki”, do którego scenariusz współtworzył Bartłomiej Kotschedoff. Ten aktor i przy „Lubiewo” pracował przy scenariuszu. Budżet produkcji firmowanej przez Akson Studio to ponad 11 milionów złotych, a dofinansowanie PISF to 2,5 mln złotych. „Lubiewo” może być znaczącym wydarzenie w polskim kinie, które wywoła szerokie komentarze i spore kontrowersje. Scenariusz filmu powstał bowiem na podstawie powieści Michała Witkowskiego o tym samym tytule, która opisywana jest, jako: „współczesna gejowska powieść” i „powieść przygodową-obyczajowo z życia ciot”. Już to brzmi zachęcająco, ale szczegółowy opis książki jest jeszcze mocniejszy:
Powieść składa się z dwóch części, które zawierają dziesiątki luźnych opowieści połączonych osobą nadrzędnego narratora-bohatera. Stwierdza on w pewnym momencie, że jego ambicją jest ułożenie „ciotowskiego Dekameronu”. W pierwszej części, zatytułowanej Księga ulicy, autor odwiedza dwóch starszych mężczyzn: Patrycję i Lukrecję. Ci prześcigają się w opisach mrocznych gejowskich miejsc Wrocławia z lat 70. i 80. Nade wszystko przechwalają się miłosnymi wyczynami. Najwyżej cenioną zdobyczą jest tzw. luj, czyli heteroseksualny mężczyzna, który godzi się na seks analny lub oralny. Są to albo napotkani pijacy, albo żołnierze radzieccy z koszar we Wrocławiu lub Legnicy. Poszukiwania te są o tyle niebezpieczne, że luje bywają agresywni i mogą pobić. Mimo to, barwne historie utrzymane są w nurcie nostalgii za czasami pikiet, „ciotobarów” i seksu w toaletach i parkach. Druga część powieści, Ciotowski bicz, dzieje się współcześnie na gejowskiej plaży nudystów w Lubiewie (wyspa Wolin). Składa się z rozmów, których narratorami są Paula i Michaśka. Z opowieści o postaciach i różnych perypetiach gejów wyłania się „Wielki Atlas Ciot Polskich”, rozbudowana i dowcipna typologia postaw i preferencji homoseksualnych. [źródło opisu Wikipedia.pl] „Lubiewo” to nie tylko powieść, ale też kilka adaptacji teatralnych. Sztuki wystawiono w Teatrze Rozmaitości w Warszawie, Teatrze Nowym w Krakowie i Teatrze Miejskim w Göteborgu.
Ze swoim kolejnym pełnometrażowym filmem rusza Piotr Dumała, który na zrealizowanie „Fin del mundo?” otrzymał 2,5 mln złotych z nieco ponad pięciomilionowego budżetu. Film wyprodukuje firma Manana. Dumała zrealizował do tej pory fabularne „Las” i „Ederly”, ale w świecie kojarzony jest ciągle jako jeden z najwybitniejszych twórców animacji.
Wiele obiecuję sobie po debiucie fabularnym Justyny Mytnik zatytułowanym „Lany poniedziałek”. To bajkowy komediodramat o sile empatii, którego akcja toczy się podczas Świąt Wielkanocnych. Introwertyczna nastolatka szuka remedium, dzięki któremu przestanie gadać przez sen, zanim jej wścibska siostra podsłucha jej mroczny sekret. Film produkuje firma Lava Films, która w tym roku stoi za: „Sweat” Magnusa von Horna, „Śniegu już nigdy nie będzie” Szumowskiej i Englerta oraz grecko-polska „Niepamięć” Christosa Nikou. Budżet „Lanego poniedziałku” to „skromne” 4 miliony dolarów, a dofinansowanie to połowa tych kosztów. Justyna Mytnik to autorka m.in. krótkometrażowego i niezwykle wizualnego krótkiego filmu zatytułowanego „Fascinatrix”, ale też nagradzanych „Apokalipsy” i „Jak zostać papieżem”. Nie jest tu trudno dostrzec reżyserski talent.
15 lat czekam też na kolejny fabularny film Wiesława Palucha, który w 2005 roku zrealizował niezależny i znakomity „Motór”. Potem realizował już tylko filmy dokumentalne. Jego druga fabuła nosi tytuł „Idź pod prąd”, jej budżet to 6,4 mln złotych, a dofinansowanie z PISF to 2,66 mln złotych. Projekt w internecie przybliża producent, firma SuperSonic: „Idź pod prąd” to pełnometrażowy kinowy film fabularny o gitarzyście i wokaliście Eugeniuszu „Siczce" Olejarczyku, liderze legendarnego polskiego zespołu punkowego KSU. Była to kapela rockowa najbardziej represjonowana przez służbę bezpieczeństwa w czasach PRL-u i jedyna, której ówczesna SB założyła sprawę operacyjnego sprawdzenia pod kryptonimem „Żyletka". Jest to opowieść o narodzinach punk rocka i wolności w Polsce. Autorami scenariusza są Doman Nowakowski, Wiesław Paluch, autorem zdjęć ma być Artur Żurawski.
Blisko 1,9 mln złotych otrzymała też produkcja „To nie mój film” w reżyserii Marii Zbąskiej. Dla niej także będzie to pełnometrażowy debiut fabularny. Film o budżecie 2,66 mln złotych wyprodukuje firma Hubert Koprowicz Hi Movies. Wsparcie PISF otrzymał też Jarosław Sokół, który do tej pory kojarzony był jako scenarzysta, a teraz zadebiutuje jako reżyser. Film nosi tytuł „Maszyna Goldberga”, kosztować ma 1,9 mln złotych, 978 tysięcy złotych to wsparcie PISF.
Polski Instytut Sztuki Filmowej ogłosił też wyniki dofinansowań w kilku innych programach. Ciekawie wygląda priorytet „Rozwój projektu – Fabuła”, gdzie znalazł się m.in. projekt filmu „Simona Kossak”. Realizacją filmu o słynnej przyrodniczce zająć ma się Adrian Panek. Fabularny projekt o tytule „Nocne motyle” przygotowuje Marta Prus, której dokument „Over the Limit” wywołał takie poruszenie w Polsce i na świecie. Producentką filmu jest Ewa Puszczyńska. Z nowym projektem rusza też Jan Komasa, nominowany do Oscara za „Boże ciało”, którego film nosić ma tytuł „Good Boy”. Jest też wsparcie dla Kingi Dębskiej na film „Słodka Doudou” i Jacek Bromski na „Kanonierkę”.
WIĘCEJ O DOFINANSOWANYCH PROJEKTACH PRZECZYTAĆ MOŻNA TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz