[BOX OFFICE] Spodziewano się w branży zapewne w drugi weekend drastycznego spadku zainteresowania filmem „Gierek”, ale zamieszanie wokół tej nieudanej (także moim zdaniem) produkcji, służy jej w polskich kinach. Jeśli więc szukać jakiś pozytywów tej realizacji, to właśnie w takich kategoriach.
W weekend premierowy film obejrzało 101 tysięcy widzów, w drugi weekend, który zazwyczaj jest najważniejszym sprawdzianem dla filmu w kinach, zainteresowanie „Gierkiem” spadło o blisko 50 procent, a film w kinach obejrzało ponad 50 tysięcy widzów. W sumie, po dziesięciu dniach wyświetlania film zobaczyło ponad 200 tysięcy widzów.
I co nam mówi ten wynik? „Gierek” miał być na pewno większym przebojem, ale 200 tysięcy sprzedanych biletów, to nie jest imponująca liczba. Myli się też producent, który broni swojego filmu w mediach, atakując krytyków i podkreślając, że film podoba się widzom. Nie podoba się aż tak bardzo, czego dowodzą oceny na stronach generujących opinie widzów. Zapewne zawsze znajdą się fani, ale żal patrzeć na promocję opartą na entuzjastycznych wypowiedziach widzów. Mam tylko nadzieję, że są to opinie prawdziwe, a nie wykreowane przez samych zainteresowanych.
„Gierek” nie jest przebojem w polskich kinach, ale nie jest też totalną porażką kasową. Wpływy są solidne, choć pojawiały się opinie, że wiele kin grało ten film w miniony weekend przy niewielkim zainteresowaniu widzów. I to są fakty, bo na jednym z takich seansów byłem.
O tym jaki jest „Gierek” napisano już wszystko i dziś moja opinia nie jest chyba istotna. Krótko tylko napiszę, że był to bardzo bolesny seans, że takiego polskiego kina nie chcę oglądać, że scenariusz i dialogi, ale przede wszystkim role aktorskie, to dowód jak nie powinno się realizować filmów. Byle jak, pospiesznie, bez poszanowania historii (puszka cola-coli!!!), to elementy składowe „Gierka”.
I w tym wywodzie jedna rzecz jest
smutna. Bardzo udany i znakomicie zrealizowany „Żeby nie było śladów” Jana P.
Matuszyńskiego (film historyczny, z szacunkiem przypominający pewne wydarzenia,
świetnie zagrany) w trakcie swojej kinowej dystrybucji zgromadził 168 tysięcy
widzów. Coś jest z tym filmowym światem nie tak. I na pewno nie chodzi o to,
aby producenci „Gierka” teraz triumfująco donosili, że ich film pokonał
polskiego kandydata do Oscara. Takie porównania nie mają sensu, te filmy dzieli
kilka klas jakości, ale też nazwisko bohatera, termin premiery, inne podejście
do „nostalgii” (takiej szeroko rozumianej). Ja wolę kino, które ambitnie i
odważnie mierzy się z historią i wysoko stawiam film Matuszyńskiego. Twórcy „Gierka”
napiszą zapewne, że nie mieli takich środków, jak produkcja „Żeby nie było
śladów”, ale nie w tym rzecz. Trzeba bowiem mierzyć siły na zamiary, jeśli
ktoś porywa się na film tak bardzo historyczny i tak rozbudowany, to niestety zdaje sobie sprawę na co go
stać i jakie wyzwania niesie ze sobą takie przedsięwzięcie. „Gierek” im nie sprostał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz