Kolejne filmowe odkrycie 2022 roku. Po „Małej mamie”, tym razem skierowałem wzrok na „Memorię” i doznałem olśnienia. To jeden z tych magnetycznych i magicznych filmów, które dzięki minimalizmowi osiągają na ekranie swoją wielkość.
„Memoria” to film, który premierę miał w zeszłym roku na festiwalu w Cannes. Za jego reżyserię odpowiada, pochodzący z Tajlandii, Apichatponga Weerasethakul, twórca który wygrał ten festiwal w 2010 roku filmem „Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia”. I muszę uczciwie przyznać, że tamten film do mnie nie trafił. Do nowego filmu Weerasethakula podchodziłem więc dość ostrożnie wiedząc, że potrzebuję dobrej chwili, by zmierzyć się ponownie z jego kinem, muszę się otworzyć i dać się ponieść oryginalnemu myśleniu o sztuce filmowej.
„Memoria” wyróżnia się stonowaną narracją, ostrożną i przemyślaną opowieścią, intrygującą tajemnicą i ciekawą bohaterką. Takie umiejętnie zmieszanie składników składa się na film, który daleki jest od klasycznego kina, mówi własnym językiem, zachwyca wycofaniem, ciszą i tym charakterystycznym mocnym uderzeniem, które słyszy bohaterka, a które wydobywa się gdzieś z głębi jej… głowy?
Nie byłoby tej opowieści, gdyby nie grająca główną rolę Tilda Swinton, aktorka nieprzeciętna, odważna, osobna. Idealnie dobrana do występu w „Memorii”. Interpretacja jej postaci, jak i całego filmu, to bardzo wewnętrzna sprawa należąca do nas samych, widzów. Rozszyfrowywanie tej postaci, jej historii i jej świata, nie niesie za sobą narracyjnych niespodzianek, dramatycznych zwrotów akcji, bo to nie jest taki film. W „Memorii” nie ma praktycznie żadnej znaczącej i wiodącej historii, ten scenariusz i jego moc rozgrywa się na innym, znacznie wyższym poziomie. Odnalezienie do niego drogi gdzieś w dżungli i miastach Kolumbii, to indywidualna podróż każdego z widzów.
Czym jest tajemniczy dźwięk, kto go słyszy i kiedy? Czy istnieje tylko w wyobraźni bohaterki, a jeśli tak, to czy mamy do czynienia z obrazem jakiejś choroby, postępującego szaleństwa? A przecież ta podróż trwa dłużej, poszczególne spotkania, tak różne i niezwiązane ze sobą, to po prostu ziarenka piasku, przesypujące się w klepsydrze opowieści. Czy w ogóle znajdujemy tutaj odpowiedzi, a może właśnie o to chodzi, aby zawisły one w powietrzu, pozostały niedopowiedziane? Mnie takie przedstawienie tego świata bardzo odpowiada.
Apichatponga Weerasethakul buduje niesamowicie intensywne napięcie, a te długie ujęcia utrzymują widzów niemal w hipnozie. W kinie takie doświadczenie zdarza się rzadko, ale nie jest ono udziałem każdego z odbiorców. Warto być na nie przygotowanym.
***
"Memoria" wchodzi do kin 22 kwietnia 2022. Jeszcze w kwietniu film ten pokażę widzom w Szczecinie, w kinie Zamek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz