Amerykańska Akademia Filmowa wykluczyła Willa Smitha z udziału w organizowanych przez siebie wydarzeniach na 10 lat, a aktor sam wystąpił z szeregów tej organizacji. Jednak Akademia nie pozbawiła aktora Oscara, a on dalej może zabiegać o tę nagrodę. W przeszłości Akademia wykluczała twórców z rywalizacji o swoje nagrody, ale do dziś jest to wstydliwa karta w historii Oscarów. Nikt nie chce powtórki z historii, powrotu Czarnej listy Hollywood i dlatego warto przypomnieć tamten haniebny moment.
W historii Oscarów tylko raz zdarzyło się odebranie Oscara, który został już wręczony. Miało to miejsce w 1969 roku kiedy pełnometrażowy film dokumentalny „The Young Americans” stracił Oscara, po tym jak okazało się, że producenci złamali regulamin nagród (przez swoją datę premiery film nie kwalifikował się do Oscara). Wtedy Oscara zdobył drugi na liście głosowania w tej kategorii, film „Journey Into Self”, a twórcy „The Young Americans” zwrócili nagrodę.
Był też w historii Oscarów taki czas, gdy Akademia podjęła haniebną decyzję o wykluczeniu z udziału w rywalizacji o nominacje do swoich nagród twórców, których poglądów nie podzielała. Zakaz nominacji dla Willa Smitha zapewne przywołałoby wspomnienie o tamtych czasach, do których Akademia nie chce powracać.
Za to do tematu powraca IndieWire, powołując się na książkę „Inside Oscar: The Unofficial History of the Academy Awards” autorstwa Per Mason Wiley i Damiena Bony. Przypomnieli oni udział Amerykańskiej Akademii w wykluczeniu twórców, którzy znaleźli się na Czarnej liście Hollywood, która do dziś jest mroczną kartą z historii amerykańskiego kina. Została ona stworzona w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku (a później rozszerzana), kiedy w USA eliminowano z życia publicznego członków i sympatyków Partii Komunistycznej. Akademia przyłączyła się do tej nagonki.
W 1956 roku Akademia wprowadziła do regulaminu Oscarów następujący zapis: „Osoba nie może być nominowana do Oscara, jeśli przyznała się do członkostwa w Partii Komunistycznej i nie wyrzekła się tego członkostwa, jeśli odmówiła składania zeznań przed komisją Kongresu lub odmówił odpowiedzi na wezwanie takiej komisji”. Wielu twórców z Hollywood, członków lub tylko sympatyków Partii Komunistycznej (w czasie II wojny światowej walczącej wspólnie z USA z nazistami), odmówiło składania zeznać, donoszenia na przyjaciół i kolegów. Spotkała ich za to sroga kara, Hollywood wpisało ich na listę i odmówiło współpracy z nimi, a słynna "10" trafiła do więzienia.
Zapis w regulaminie Oscarów obowiązywał przez dwa lata i choć wielu cenionych twórców nie mogło zabiegać o nominacje, to wielokrotnie zdobywali oni takie wyróżnienia używając pseudonimów lub obchodząc w inny sposób ten zapis.
W 1957 roku nagrodę za najlepszy scenariusz otrzymał niejaki Robert Rich za film „The Brave One”. Problem w tym, że w Hollywood nikt nie kojarzył takiego scenarzysty, a on sam nie pojawił się na gali wręczenia nagród, informując, że jest w szpitalu. Tak naprawdę pod pseudonimem tym skrywał się wybitny scenarzysta Dalton Trumbo, wpisany na Czarną listę Hollywood. Sprawa wyszła na jaw kilka lat później, ale Trumbo odebrał swojego Oscara dopiero 2 maja 1975 roku, na krótko przed śmiercią.
Takich historii było więcej. W 1958 roku nagrodę za najlepszy scenariusz adaptowany otrzymali twórcy filmu „Most na rzece Kwai”. Problem w tym, że obaj scenarzyści – Michael Wilson i Carl Foreman – znaleźli się na czarnej hollywoodzkiej liście. Nagrodę odebrał wtedy autor książki Pierre Boulle, który nie brał udziału w pracy nad scenariuszem i który nie mówił w ogóle po angielsku.
W roku następnym Oscara za scenariusz oryginalny do filmu „Ucieczka w kajdanach” zdobył niejaki Nathan E. Douglas, pod pseudonimem którego ukrywał się Nedrick Young. Tajemnica szybko wyszła na jaw, co zmusiło Akademię do wykreślenia z regulaminu zapisu o niedopuszczaniu do rywalizacji osób z Czarnej listy Hollywood. Jednak dopiero w 1993 roku na prośbę wdowy po Nedricku Youngu, Akademia przywróciła w swoich archiwach prawdziwe nazwisko scenarzysty tego filmu.
W 1960 roku praktyka wpisywania na czarną list praktycznie dobiegła końca. Kulminacją tych mrocznych dni było zatrudnienie Daltona Trumbo przez Otto Premingera do napisania scenariusza filmu „Exodus”. Prasa amerykańska szeroko komentowała to wydarzenie, ale Akademia potrzebowała dekad aby zwrócić Oscary ich prawowitym właścicielom, niekiedy po ich śmierci.
Nowa „Czarna lista” to zły pomysł, wprowadzanie odgórnego zakazu ubiegania się o nominacje to powrót do mrocznej przeszłości. I dlatego Will Smith dalej może walczyć o Oscary, podobnie jak inni twórcy wyrzuceni z Akademii, a pracujący aktywnie w branży i oceniani za swoją pracę, a nie postępowanie. To zrewidowane zostanie w inny sposób. [opr. na podstawie IndieWire, własne]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz