Niech przykład ten posłuży za
wyższość nośników fizycznych (Blu-ray) nad dostępem do szerokich bibliotek w
serwisach streamingowych. Bez zapowiedzi Disney wycofał ze swojej biblioteki na Disney+ film „Avatar”. Nie jestem zaskoczony taką polityką, ale stylem w jakim to zrobiono, już zdecydowanie tak. Korporacja ma tutaj szeroki plan biznesowy, a widz dla nich to...
Cieszę się z posiadania na Blu-ray czy DVD tego czy innego filmu, bo mam do nich nieograniczony dostęp. Wiara, że serwisy streamingowe zastąpią fizyczne biblioteki z filmami od początku wydawała mi się mglista, a ostatnie decyzje dużych koncernów tylko to potwierdzają. Warner wycofał z HBO Max filmy o Harrym Potterze, Netflix stracił prawa do wielu znaczących tytułów. Wykupując usługę w internecie, nie można mieć pewności, czy kiedyś nie stracimy dostępu do swoich ulubionych treści. Nawet tych wyprodukowanych przez Netflix, Disneya czy inny koncern. Wystarczy, że w głowach specjalistów/księgowych zrodzi się kiedyś pomysł nakręcenia kinowej wersji „Stranger Things” i serialowa odsłona może nagle zniknąć…
Tak się właśnie stało z „Avatarem”. Już we wrześniu w kinach pojawi się re-edycja pierwszego filmu Jamesa Camerona, która ma nas przygotować na premierę „Avatara 2”. Jeden z najbardziej dochodowych filmów w historii, ponownie będzie generował wpływy, a Disney w ten sposób odrabia straty po pandemii.
Na razie nie jest znany kształt pomysłu na wrześniowy powrót „Avatara” do kin. Czy pokazom towarzyszyć będzie specjalny dodatek o drugiej części filmu? Wielokrotnie już wykorzystywano taki promocyjny zabieg.
Nie ulega też wątpliwości, że „Avatar” to bardzo kinowe doświadczenie, a ciągle dorastają widzowie, którzy nie widzieli tego filmu na dużym ekranie. Naprawdę warto!
I żeby nie kusić i nie robić konkurencji, ale żeby zarobić jak największe pieniądze, Disney zadecydował o wycofaniu „Avatara” z biblioteki Disney+. Niestety nie raczył o tym poinformować subskrybentów. Uważni odbiorcy cyfrowej rozrywki zauważyli jednak ten brak i wyrazili swoje niezadowolenie.
Nie ma się czemu dziwić.
Dokładnie tak to będzie działać. Biblioteki w internecie nie będą działać cały
czas, bo kiedyś przyjdzie nowy dyrektor i zarządzi zmianę polityki. I na
przykład wprowadzi dodatkową opłatę za dostęp do „Gwiezdnych wojen”. Czego widzom oczywiście nie życzę.
Jakby tego było mało, już wkrótce treści na Netfliksie czy Disneyu będą przerywane reklamami, więc…
Niech żyje kino! (i Blu-ray :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz