Znakomity reżyser, twórca animowanych „Gdzie jest Nemo” i „Wall-E” powraca do kina fabularnego. Andrew Stanton wyreżyseruje film science fiction dla Searchlight Pictures i ja bardzo kibicuję temu twórcy.
Stanton nie zasłużył na to co go spotkało w związku z jego fabularnym i pełnometrażowym debiutem. Zrealizowany w 2012 roku „John Carter” poniósł w kinach wielką porażkę, co zdecydowanie zachwiało wiarą Hollywood w tego twórcę. Już od 10 lat Andrew Stanton milczy, zajmując się realizacją odcinków seriali „Stranger Things”, „For All Mankind” i „Better Call Saul”. Czas na powrót tego utalentowanego twórcy do kina.
Taką szansę Andrew Stanton otrzyma realizując film science fiction zatytułowany „In the Blink of Eye” (W mgnieniu oka). U podstaw scenariusza napisanego przez Colby Day leżą takie kamienie milowe kina, jak „2001: Odyseja kosmiczna”, „Interstellar” i „Magnolia”. Historia opowiedziana w nadchodzącym filmie, ma nas przeprowadzić przez historię świata i będzie zajmowała się naturą życia, miłością, nadzieją, a całość przecinać będzie się w trzech równolegle biegnących wątkach. Już w 2017 roku, scenariusz ten znalazł się na „czarnej liście scenariuszy niezrealizowanych”.
Trzeba przyznać, że opowieść brzmi bardzo enigmatycznie i wyjść ostatecznie z tego może tak film wybitny, jak i ten niezbyt udany. Wiele zależy od tego, jak historia ta zostanie opowiedziana. Wierzę, że Andrew Stanton udźwignie temat.
Ja od początku uważałem "Johna Cartera" za świetne kino w starym przygodowym stylu. Po latach zdania nie zmieniłem i chętnie zobaczyłbym kontynuację tej historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz