[BOX OFFICE] Mamy mały fenomen w polskich kinach. Film dokumentalny o Ani Przybylskiej budzi bardzo duże zainteresowanie rodzimej publiczności. W drugi weekend „Ania” straciła śladową liczbę widzów, utrzymała zainteresowanie niemal na takim samym zainteresowaniu i jest liderem polskiego box office’u. Świetnie sprzedaje się też „Johnny”.
To nie jest wybitny film dokumentalny, ale na pewno „Ania” trafiła w czuły punkt polskiej publiczności, która nie zapomniała o pięknej i młodej aktorce, która zmarła przedwcześnie. Na pewno jest „Ania” filmem, który działa na emocje i widzowie doceniają taką wzruszającą opowieść. Nie przypominam sobie, aby w polskich kinach film dokumentalny cieszył się tak dużym zainteresowaniem widzów. Mamy więc do czynienia z prawdziwym fenomenem, a to jest bardzo dobra wiadomość dla polskich kin.
Do rzeczy! Jeszcze przed weekendem „Ania” miała na koncie 202 tysięcy sprzedanych biletów. Podczas drugiego weekendu wyświetlania film obejrzało blisko 115 tysięcy widzów, a w sumie od premiery łączna liczba sprzedanych biletów sięgnęła już 319 tysięcy. Wow!
Przebojem w polskich kinach jest też „Johnny”, który w czwarty weekend obejrzało jeszcze 56 tysiące widzów, przy spadku zainteresowania sięgającym tylko 20 procent, w porównaniu z weekendem poprzednim. W sumie na film o księdzu Janie Kaczkowskim wybrało się już blisko 600 tysięcy widzów.
To jeden z tych dobrych i udanych filmów, które ściągają widzów do kin. Bo publiczność w Polsce wyraźnie daje do zrozumienia, że minął już czas kina „Patryka Vegi”, głupkowatych komedii kryminalnych i nijakich komedii romantycznych. Dowodzi tego mizerne otwarcie filmu o bardzo długim tytule – „Gdzie diabeł nie może…” (i starczy). 28 tysięcy sprzedanych biletów, to nie jest wynik imponujący, dość charakterystyczny dla większości komercyjnych polskich produkcji z ostatnich miesięcy. Przebojem nie jest też „Miłość na pierwszą stronę”, którą obejrzało w drugi weekend około 20 tysięcy widzów. Drugi weekend przyniósł też 40-procentowy spadek zainteresowania na „Apokawiksie”, a film ten nie przekroczył jeszcze 50 tysięcy sprzedanych biletów. Szkoda.
W miniony weekend debiutował też w naszych kinach film Jacka Bławuta zatytułowany „Orzeł. Ostatni patrol”, ale liczba 18 tysięcy sprzedanych biletów nie jest niestety dobrym sygnałem dla producentów. Cała teraz nadzieja w szkołach i może uda się jeszcze odrobić nieco straty.
A co się zmieniło w losie Patryka Vegi po kolejnym weekendzie? Od poprzedniego weekendu, czyli w ostatnich 7 dniach, liczba sprzedanych biletów na „Niewidzialnej wojnie” wzrosła jedynie o jakieś 3 tysiące widzów. To jest dopiero w policzek dla tego kasowego twórcy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz