"Na skraju jutra" to imponująca mieszanina wojennego
kina akcji z science-fiction. Propozycja oryginalna, choć korzystająca ze
stworzonego wcześniej japońskiego pierwowzoru. Tom Cruise wybrał świetny
projekt na swój kolejny przebój, choć zdecydowanie to on właśnie jest
najsłabszym jego ogniwem. To zaskakujące, że ten film w kinach za oceanem nie
spodobał się popcornowej publiczności, ale cieszy, że zyskał za to wielkie uznanie wielbicieli
science-fiction. W tym gatunku nie jest łatwo dziś zachwycić. Tym razem
Hollywood jest górą.
"Na skraju jutra"
trafił do kin na świecie 6 czerwca, w 70. rocznicę inwazji aliantów na plażach
Normandii podczas II wojny światowej. Wspaniały hołd złożyli twórcy słynnym
poprzednikom. W hollywoodzkim filmie także mamy lądowanie na francuskiej plaży,
choć zostało ono przygotowane dla produkcji science-fiction. Chaos jaki widzimy
w filmie dobrze oddaje wydarzenia sprzed 70 lat. Nawiązania są czytelne, twórcy
przyznają się, że oglądali i cenią "Szeregowca Ryana". Sceny filmu są
w tym miejscu spektakularne, efekty wizualne zapierają dech w piersiach.
Najlepiej wypada ta opowieść w
chwilach gdy bohater wpada w pętle czasu i próbuje odzyskać dawne życie. Cage
budzi się zapewne setki razy i za każdym razem jest coraz lepszy w tym co robi
(jak bohater pamiętnego "Dnia Świstaka"). Świat widzi w nim tylko
dezertera, ale on sam wie, że wpadł w większe tarapaty. Na szczęście bohater
zyska towarzyszkę swojej niedoli, która jak on ma za sobą podobne doświadczenie.
Dzięki takiemu rozwiązaniu otrzymujemy wartki, przepełniony humorem, wojenny
film SF. Tutaj na każdym kroku czekają na nas niespodzianki i wielka chęć rozwiązania
zagadki z pętlą czasu. Nie jest ona niestety najmocniejszym elementem całej
układanki i już pod koniec zaczyna się sypać. Liczy się jednak sama droga
Cage'a do jej rozwikłania. Twórcy nie szczędzili środków, efekty specjalne są
znakomite, do tego świetna scenografia, kostiumy wojowników, klimat. Na ekranie
ten mix wypadł genialnie, nie można się nudzić. W końcu fani gatunku otrzymali oryginalne
SF, ale korzystające ze sprawdzonych wzorców klasycznego kina wojennego. Tylko
ten Tom Cruise…
Wydanie Blu-ray
Zdecydowanie lepiej jest oglądać
"Na skraju jutra" w pokoju z mniejszą ilością światła, pod wieczór.
Wpływa to na dobry odbiór filmu, jego klimat. Dźwięk przygotowano oczywiście
perfekcyjny, w kinie wojennym jest to niezbędne. Liczne odgłosy walki, wybuchy,
latające pojazdy, ale też kosmici grają dźwiękiem i to słychać ze wszystkich
głośników dokoła głowy.
Wydanie posiada sporą liczbę
dodatków. Zostały one przygotowane z polskimi napisami i dobrze uzupełniają
naszą wiedzę i sympatię dla tej hollywoodzkiej produkcji.
"Operacja Dwonfall" to
zestaw dokumentów przybliżających prace nad filmem. Pierwszy z nich nazywa się "Adrenaline
Cut" i jest nieco rozbudowanym charakterystycznym fragmentem filmu.
Kolejny dodatek to "Storming The Beach", 9-minutowy making of o
realizacji tej produkcji. Dość tradycyjna robota z wypowiedziami twórców, ale ciekawie
ukazująca pracę na samym planie – co zawsze warto zobaczyć. Widać tutaj przede
wszystkim "ręczną" robotę speców od efektów i zaangażowanie całej ekipy
często brnącej w błocie (także Cruise'a). Bardzo to wszystko mozolne, a
wybuchów wokoło dużo. To podkreśla, jak starannie przygotowano całą produkcję.
Krótko i treściwie.
Dodatek "Weapons of the
Future" przybliża budowę szkieletu bojowego, który używają żołnierze:
prace nad jego stworzeniem i praca z nim na planie. I choć był on nieco
podrasowany w komputerze, to jednak całą strój aktorzy musieli nosić na sobie.
Można tutaj zobaczyć, jak radził sobie z nim Tom Cruise i jak ciężko pracował,
by wiarygodnie wypaść na ekranie. "Creatures Not of This World"
koncentruje się na przedstawieniu obcych, a twórcy bardzo chcieli przedstawić
coś oryginalnego. "On the Edge with Doug Liman" to specjalny
42-minutowy dokument, który szczegółowo przybliża produkcję. Bardzo tutaj dużo
ciekawych obserwacji całej produkcji, a wypowiadają się oczywiście wszyscy
najważniejsi twórcy filmu.
We wszystkich tych materiałach
świetnie ogląda się prace na planie, materiały z pre-produkcji – szkice
koncepcyjne i komputerowe pre-wizualizacje. Były one wszystkie niezbędne do
przeprowadzenia tej produkcji, z takim powodzeniem.
"Sceny usunięte" to 7
minut fragmentów z filmu. Część z nich to sceny rozbudowane, są też takie, w
których nie ma jeszcze efektów specjalnych, albo używane są komputerowe
pre-wizualizacje. Jedna z nich pokazuje scenę po lądowaniu na plaży, kiedy
wszyscy żołnierze już nie żyją. W sumie niestety nie ma tego za wiele i jakoś
specjalnie nie wnoszą one nic nowego do naszej wiedzy o całej historii.
Film + dodatki "Na skraju
jutra" to porządna robota wydawnicza. Może nie jest to zbyt mocno
rozbudowane wydanie, ale zdecydowanie dobrze oba elementy się uzupełniają. A do
filmu warto powracać, bo dawno nie było tak udanego hollywoodzkiego filmu
science-fiction.
(dla www.stopklatka.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz