poniedziałek, 25 marca 2019

Jestem jedyny? „To my” to nie dla mnie


No dobrze, zbierałem się do tego wpisu trochę za długo. Dziś już mogę napisać, choć zapewne słabo to będę argumentował. Film „To my” to porażka i w mojej ocenie przerost formy nad treścią. Te wszystkie poszukiwania znaczeń i tropów wydają mi się przesadzone. Aż tak dobrze nie jest.

Koledzy dziennikarze i krytycy w większości rozpływają się w zachwytach nad filmem „To my”. Nie będę cytował tych wszystkich peanów, odnoszę się tylko do swojej oceny. Kolejny film budowany na bazie cytatów i zapożyczeń z innych popkulturalnych przedsięwzięć zdecydowanie mnie nie przekonuje. Te wszystkie ukryte filozoficzne znaczenia, które dostrzec może tylko ponadprzeciętny intelektualista są dla mnie nie do przeskoczenia. Te etniczne gry i dwuznaczności też mnie nie przekonują. Nie widzę, nie dostrzegam, nie doceniam, nie kupuję tego filmu. Ale to nie jest najgorsze.

„To my” to po prostu słabe filmowe doświadczenie. Oczywiście, że pomysł jest fajny i dobrze się to wszystko rozwija, ale z czasem zaczynam się nudzić. Aktorsko jest fajnie, technicznie film jest udanym przedsięwzięciem, jest klimat, niezłe budowanie napięcia. Niestety przede wszystkim całość jest tak bardzo niedorzeczna i absurdalna, a rozwiązanie intrygi tak wydumane i przejaskrawione, że zwyczajnie „To my” jest dla mnie doświadczeniem, po którym wychodząc z kina czuję ogromne rozczarowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz