Najnowszy film Władysława
Pasikowskiego jest już w kinach. Do „Kuriera” nie mam niestety serca, ale
reżyser to ciągle dla mnie świetny fachowiec. Jak patrzy na kino po 30 lat od
swojego debiutu? Odpowiedzi takiej udzielił w wywiadzie dla „Wprost”.
Krzysztof Kwiatkowski w wywiadzie
we „Wprost” przypomina Pasikowskiemu takie zdanie wypowiedziane przez Andrzeja Wajdę
po premierze „Psów”: „Pasikowski wie o widowni coś, czego ja nie wiem”. Co dziś
wie o publiczności twórca „Jacka Stronga”?
Tyle wiem, że ekspertem od dzisiejszej widowni jest pan Patryk Vega...
To jest zupełnie inna publiczność niż ta sprzed 30 lat, gdy ja zaczynałem.
Wtedy 100 pierwszych miejsc na liście najpopularniejszych filmów zajmowały
filmy amerykańskie. Z wyjątkiem „Krzyżaków”, oczywiście. Zadaliśmy sobie wtedy
z Pawłem Edelmanem pytanie „dlaczego?” i wyszło nam, że, w przeciwieństwie do
polskich produkcji, są dobrze zrobione, czyli skonstruowane dramaturgicznie,
sfotografowane i zmontowane. No i miały zdecydowanego bohatera – białego
mężczyznę w wieku 35 lat z karabinem maszynowym w dłoni. Postanowiliśmy zrobić
film jeden i drugi według tej recepty, i to się o dziwo nam udało. Dziś
pierwszych 100 pozycji na liście najpopularniejszych zajmują polskie filmy.
Zadaliśmy sobie z Pawłem Edelmanem pytanie „dlaczego?” i wyszło nam, że nie
wiemy. Dlaczego „Sicario” albo „Blade Runner”, albo „Dunkierka” ma gorszy wynik
niż „Planeta Singli 3”? Bo to gorsze filmy są? Mam intuicję co do widowni, że
jej gustu nie kształtują już amerykańskie profesjonalne filmy, tylko YouTube.
Inny gigant polskiego kina, Wojtek Smarzowski, nakręcił „Drogówkę” aparatem
telefonicznym… Milion widzów! Więc nic nie wiem o dzisiejszej widowni na pewno,
same domniemania.
Oglądając „Kuriera” mam takie
właśnie przemyślenia. Pasikowski stracił kontakt z widownią, czego dowodem był
już zeszłoroczny „Pitbull”. Wiem też, że Pasikowski nie powinien podążać drogą
Patryka Vegi. „Kurier” to film „starej daty”, trzyma się w całości, ogląda się
nieźle, ale tylko jako kolejny odcinek
serialu „Czas honoru”, albo podobnych produkcji. Od Pasikowskiego oczekuję
więcej, bo to jeden z tych reżyserów, którzy mają możliwość kręcenia
odważniejszych i lepiej opowiedzianych filmów. Dlaczego „Kurier” to tak
przeciętne kino? I odpowiem sam sobie. Bo powstał film na zamówienie, z
określonymi celami do zrealizowania, z bezpiecznym podejściem do widza.
A przecież można inaczej i
Pasikowski to potrafi. „Jack Strong” to było właśnie takie kino, świetnie
opowiedziane, umiejętnie zainscenizowane, dynamiczne i wiarygodne. W kolorowe
obrazki/obrazy w „Kurierze” nie wierzę, estetyka kina szpiegowsko-sensacyjnego
jest zrealizowana w sposób bardzo prosty, a nawet za prosty. Tutaj Pasikowski
zbliża się do Vegi, bo inscenizacyjnie niewiele ma do powiedzenia. Sporo
uproszczeń, brak finezji realizacyjnej, bez większego napięcia, bardzo to
wszystko nijakie. Taki jest dla mnie „Kurier”, co do którego miałem jednak
nadzieje na mocne, rasowe i nowoczesne kino. To prosty i edukacyjny film dla
szerokiej szkolnej widowni, na poziomie „Dywizjonu 303”. I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz