Steven Spielberg nie będzie
reżyserował „Indiany Jonesa 5”, a jego zastąpienie negocjuje James Mangold.
Spielberg odszedł sam, czy go delikatnie odsunięto?
„Indiana Jones 5” to projekt,
który ciągle jest w powijakach. Już kilkukrotnie przekładano datę jego premiery
(19 lipca 2019/10 lipca 2020/9 lipca 2021), zmieniano scenarzystów (szkoda, że
zrezygnowano ze złotego pociągu w polskich górach) i pomysły na nową przygodę.
Według Harrisona Forda zdjęcia mają się rozpocząć w przeciągu dwóch miesięcy,
ale czy nowy reżyser zdoła w tak krótkim czasie przejąć tak istotną i zapewne
skomplikowaną produkcję? Moim zdaniem data premiery filmu ponownie zostanie
przesunięta, ale oficjalnie Disney milczy w tej sprawie.
Przekazanie „Indiany Jonesa 5”
innemu reżyserowi to odważny krok. Spielberg związany był z tym bohaterem od
samego początku, a od premiery „Poszukiwaczy zaginionej arki” mija już 39 lat.
Zaplanowana na przyszły rok premiera piątego filmu to piękne uhonorowanie
40-letniej rocznicy. Według
nieoficjalnych źródeł Spielberg sam podjął decyzję o odejściu z funkcji
reżysera, chcąc przekazać Indy’ego nowemu pokoleniu i by ci przedstawili widzom
swoją wersję tej historii. Spielberg pozostanie producentem filmu, co pozwoli
mieć mu na pewno jakiś wpływ na kształt projektu. Oby nie za duży, bo zmiany
potrzebne są radykalne.
Rozmowy z Jamesem Mangoldem
jeszcze się nie zakończyły, a reżyser opromieniony uznaniem za oscarowy „Le
Mans ‘66” zapewne stawia znaczące wymagania i na pewno podejmuje duże ryzyko.
Dla Mangolda to nie nowość, już raz przejął słynną serię z kultowym bohaterem.
W 2017 roku to jemu powierzono realizację „Logana”, film okazał się sukcesem (619
mln dolarów wpływów) i dał Mangoldowi nominację do Oscara za scenariusz.
Dlaczego Spielberg odszedł? Może
nie czuje się na siłach przewodzić tak dużej produkcji i dostrzega upływ lat? „Królestwo
Kryształowej Czaszki” to nawet po latach duża wpadka. Wtedy zawinił głównie
George Lucas, ale Spielberg nie umiał niestety dostrzec słabości tamtej
historii i nie przeciwstawił się przyjacielowi. Niesmak po tamtym filmie
pozostał, obawy o piątą część są więc uzasadnione, a skoro Spielberg był w
stanie oddać „Jurassic Park” w nowe ręce, to…
Po tym, jak Disney kupił
LucasFilm, pomysłodawca „Gwiezdnych wojen” i „Indiany Jonesa” George Lucas
odszedł na emeryturę, a jego następcy zaczęli odmładzać Gwiezdną Sagę. Teraz
przyszedł czas na drugiego kultowego bohatera i coś mi podpowiada, że i tutaj
Disney chce doprowadzić do zmian w podejściu do tej serii. Spielberg mógł to
dostrzec lub delikatnie dano mu do zrozumienia, że czas na zmiany. W dodatku relacje
tego legendarnego twórcy z konsorcjum Disneya nie są przesadnie bliskie, a ostatnie
swoje projekty realizował on z innymi dużymi studiami. Co ciekawe jego „West
Side Story” powstaje dla 20th Century Studios, które z czasem przeszło w ręce
Disneya. Czy studio widziało musical Spielberga? Czy wszystko z tym filmem jest
w porządku? Ja osobiście boję się nowej wersji tej legendarnej historii, która
znajduje się w rękach Spielberga. A może rezygnacja z Indiany to pokłosie afery z córką?
„Indiana Jones 5” bez Spielberga
to ciekawy kierunek dla rozwoju tego projektu. Mimo, że „Player One” się udał,
osobiście uważam, że Indy potrzebuje nowego i odważnego spojrzenia na tę
legendę, a Spielberg niekoniecznie dałby radę z powodzeniem i nowocześnie
opowiedzieć jego kolejną przygodę. Mangold w „Loganie” zaproponował takie
właśnie podejście do tego komiksowego bohatera i zdecydowanie na tym wygrał.
Oczywiście Indiana Jones nie może stać się czymś tak radykalnie innym od całej serii,
ale zdecydowanie potrzebuje oddechu, jakiegoś ciekawego i nowego spojrzenia.
Takiego kroku naprzód, jak dostał na przykład Bond w „Casino Royale”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz