Informacja o planowanej realizacji piątego pełnometrażowego filmu o Shreku nie jest dla mnie zaskoczeniem. Dokładnie takich ruchów w Hollywood wszyscy się dziś spodziewają. Korporacje sięgać będą teraz po swoje sprawdzone i znane marki, bo muszą ratować bilanse finansowe. Nie ma jednak gwarancji, że produkcje takie będą udane. Choć po cichu na to liczę…
Księgowi w Hollywood prześcigają się w pomysłach na poprawę finansowych wyników, po katastrofie jaką była pandemia Covid-19. Nieprzypadkowo Warner Bros. rusza z nową serią filmów z cyklu „Władca Pierścieni”, trwają prace nad nową perspektywę dla Supermana, przenoszony będzie do serialowego formatu „Harry Potter”. Te nowe wersje w najbliższych latach zaleją nasze kina i małe ekrany.
Disney z całą determinacją idzie w tym kierunku. Widać to najlepiej na ich platformie, która produkuje kolejne klony świata „Star Wars”, ale stają się one już tylko lichym echem pierwszych oryginalnych produkcji. Czy mi się zdaje, czy „Mandalorian” to już nie jest to, co kiedyś? Czy wszystkie te produkcje zmierzają w kierunku nieudanego „Willow”. Mam jednak nadzieję, że piąty „Indiana Jones”, nie będzie tylko odcinaniem kuponów i rzutem na kasę.
20th Century Studio też podąża sprawdzoną drogą. „Avatary” ratują kina i to cieszy, ale firma pracuje nad różnymi wersjami swoich znanych cykli. Mimo niezłego nowego „Predatora”, z niepokojem czekam na nowego „Obcego”. A przecież w bibliotekach tej firmy czeka mnóstwo innych słynnych serii, które idealnie nadają się do przystosowania do nowego odbiorcy.
Każda chyba filmowa firma medialna w Hollywood, szuka możliwości monetyzacji swoich zasobów. Najbardziej przecież lubimy piosenki, które już znamy. Choć niekoniecznie czekam na nowego „Egzorcystę”.
Firma DreamWorks stojąca za serią „Shrek” wychodzi właśnie z takiego założenia, a skoro bardzo się spodobał nowy „Kot w butach”, to dlaczego nie powrócić do ojca założyciela całego cyklu. Minęło już 20 lat od pierwszego i genialnego „Shreka”, mijają kolejne lata od debiutu w 2010 roku średniej jakości czwartej części, która zamknąć miała całą tę serię. Lata mijały, przyszła pandemia, rozwalił się system, pojawiło się nowe kierownictwo, postanowiono powrócić do „Shreka”.
Sukces tego przedsięwzięcia gwarantuje na pewno udział gwiazd oryginalnego filmu i trwają już rozmowy z Mike’em Myersem, powracającą z emerytury Cameron Diaz i Eddiem Murphym. Założyciel i dyrektor generalny Illumination, Chris Meledandri, mówi o wielkim entuzjazmie aktorów… I ja się nie dziwię, bo cała trójka nie jest dziś przecież na absolutnym szczycie popularności i „Shrek” przypomni o nich światu.
Zresztą Eddie Murphy sam zaproponował spin-off przygód Osła, bo spodobał mu się sukces nowego „Kota w butach”. Już widzę tę radość w biurach księgowych, którzy dostali na tacy fantastyczny pomysł na przebój kinowy. Czy naprawdę nikt nie wpadł wcześniej na to, aby nakręcić taki film? Eddie Murphy to jednak mistrz.
I nie ma w tym nic złego. Hollywood od zawsze mocno eksploatowało swoje zasoby, auto się cytowało, powtarzało, krążyło wokół sprawdzonych tematów. Wiele razy ponoszono porażki, ale kreatywna księgowość sporo może, a produkcje takie nie umierają tylko po premierze, a potrafią przynosić korzyści swojej korporacji przez lata. Naiwnością byłoby więc tak po prostu krytykowanie działalności firm, które nastawione są na zyski. Mi po prostu żal, że coraz mniej jest w Hollywood odważnych i oryginalnych produkcji, że ryzyko minimalizuje się niemal do zera, tworząc głównie różnego rodzaju filmowe klony. Ciekawe dokąd to nas wszystkich zaprowadzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz