Indiana Jones oficjalnie przeszedł pod skrzydła Disneya. Studio zapowiedziało przystąpienie do nakręcenia kolejnego filmu z cyklu. I musi się spieszyć bo Harrison Ford nie młodnieje, a bez niego to nie może się udać. Trochę się Disneya boję, ale przecież gorzej niż w "Królestwie Kryształowej Czaszki" nie będzie... Chyba?! Z ostatnich filmów Disneya blisko do Indiany było filmowi "Jeździec znikąd" (no w sensie rozmachu, przygody, nastroju). Tylko trzeba nieco pohamować wyobraźnię scenarzystów, by tak nie popłynęli. Nie jestem też przekonany czy Spielberg powinien się w to jeszcze bawić. "Młodzi" reżyserzy poczują to lepiej, tylko już dajcie spokój z tym J.J. Abramsem. No i temat. Bo MacGuffin jest kluczem do sukcesu i trzeba zabronić twórcom poszukiwania inspiracji w science-fiction. W każdym razie sam powrót oczywiście cieszy i jest wyczekiwany. Ale to trochę potrwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz