[BLU-RAY] Nie sądziłem, że kiedyś napiszę tak ciepło o filmowej wersji „Księgi dżungli”, a tymczasem studio Walta Disneya zaserwowało mi i licznym widzom wspaniałe, przejmujące, wciągające i pasjonujące kino. Znakomicie poprowadzona historia, która w domowym zaciszu odbierana jest inaczej.
„Księga dżungli” to oczywiście
klasyka literatury, która doczekała się kilku wystawnych wersji filmowych,
niekoniecznie wiernie oddając poziom swojego genialnego ojca. Poziom
nakręconych wcześniej filmów był różny. Pierwsza znacząca ekranizacja pojawiła
się na dużym ekranie już w 1942 roku, potem była ta najsłynniejsza i animowana przez
Disneya w 1967 roku, potem ponownie aktorska i bardzo nieudana wersja w 1994
roku, a po drodze jeszcze kilka sequeli tych dwóch ostatnich filmów. Animowana
wersja Disneya broni się najbardziej. I choć ona odbiega najmocniej od
pierwowzoru, to też najsilniej wbiła się w świadomość odbiorców.
Po latach to właśnie Disney
zdecydował się na realizację nowej wersji tej klasycznej opowieści, a do
realizacji pomysłu wykorzystał swoją animowaną produkcję, tworząc coś na
kształt aktorsko-komputerowego remake’u. Ciekawa hybryda, która znakomicie
sprawdziła się na ekranie. Za reżyserię odpowiadał Jon Favreau, twórca mający
na swoim koncie dwie pierwsze części „Iron Mana”, ale realizacja nie byłaby
możliwa bez udziału znakomitego zespołu i wielkich pieniędzy wydanych na produkcję.
Opłaciło się. Budżet filmu sięgnął 175 mln dolarów, a wpływy na całym świecie
przyniosły 966 mln dolarów. Niespodziewany i bardzo zasłużony sukces.
Siła nowej „Księgi dżungli” tkwi
w bardzo dobrze opowiedzianej historii, umiejętnie i ciekawie poprowadzonej
opowieści, doskonałej umiejętności łączenia współczesnej technologii z wymogami
kina przygodowego dla szerokiej widowni. Nie spodziewałem się tego sukcesu i
jak nie przepadam za tą opowieścią, tak nowa wersja dostarczyła mi wspaniałej
rozrywki. Jeśli kino familijne powinno dostarczać frajdę każdej grupie
wiekowej, to ja i cała moja rodzina na tym właśnie filmie bawiliśmy się
znakomicie. Tak było w kinie, a co z wersją Blu-ray?
Wydanie Blu-ray
„Księga dżungli” to film
zrealizowany w studiu z użyciem najnowocześniejszych technologii. Twórcom udało
się wyczarować świat mówiących zwierząt, perfekcyjnie udało się zapanować nad wieloma
gatunkami, pozwalając im na ekranie po prostu zagrać swoje roli. I właśnie
tutaj wydanie Blu-ray mnie nie przekonuje. Ta technologiczna strona filmu jest
niestety bardzo widoczna, zastosowanie niebieskiego ekranu na tle którego pojawiał
się najczęściej Mowgli mocno przeszkadza w seansie. Komputerowe zwierzęta
oglądane z tak bliska już tak nie fascynują, jak to miało miejsce podczas
seansu kinowego. Bo choć spece od komputerów spisali się doskonale, to
jednak sporo ich pracy widać za mocno na
ekranie kina domowego, a przecież tego nie lubimy.
Ma też wydanie Blu-ray sporą
przewagę, bowiem umożliwia obejrzenie filmu w wersji oryginalnej z polskimi
napisami, a dzięki temu można posłuchać jak radzą sobie z rolami: Idris Elba, Bill
Murray, Scarlett Johansson, Ben Kingsley, Lupita Nyong'o czy znakomity Giancarlo
Esposito. Szukając pozytywów warto też podkreślić, że oglądając nową „Księgę
dżungli” już po chwili nie widzi się tych technicznych problemów, bo tak działa
dobre i wciągające kino przygodowe.
Pełny opis wydania Blu-ray znajduje się na stronie naekranie.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz