piątek, 21 października 2016

Daniel Olbrychski żegna Wajdę. Mocne słowa


Daniel Olbrychski nie przebiera w słowach. Andrzej Saramonowicz opublikował na swojej facebookowej ścianie słowa aktora napisane po śmierci Andrzeja Wajdy. Olbrychski pięknie żegna się z przyjacielem, ale też przygląda się współczesnej Polsce. Warto się zapoznać z tym tekstem.

Październik 2016. No cóż. Mogłem się spodziewać, że tak się stanie. Że to ja będę wspominał Andrzeja, a nie On mnie. Był starszy o równe 19 lat. Na początku znajomości, pracy i pogłębiającej się szybko ogromnej przyjaźni, jakby drugi ojciec. Z latami raczej starszy, mądry brat. 90 lat to mówi się piękny wiek… Ale Jego odejście było dla nas czymś zaskakującym, tak jak przedwczesne odejście kogoś młodego, bo do końca był młody swoją energią intelektualną i twórczą. Mówiłem w tych ostatnich dniach rzeczy dzisiaj już oczywiste, że skończyła się pewna epoka, że nie można sobie wyobrazić historii kina polskiego i światowego bez Niego. Nie można sobie wyobrazić historii myśli i kultury polskiej na przestrzeni wieków bez tego co przez ponad sześć dekad wniósł do niej Andrzej Wajda. Moją wypowiedź dzień po Jego śmierci, że był bezpośrednim spadkobiercą i kontynuatorem Mickiewicza, Norwida, Wyspiańskiego i Żeromskiego cytują teraz i „Wyborcza” i „Polityka”. A przecież kilkanaście lat temu na festiwalu filmowym w Gdyni gdy zamiast „był” użyłem w tym kontekście słowa „jest”, naraziłem się na żarciki znakomitych skądinąd kolegów: „no mogłeś jeszcze dorzucić, Kopernika”. Pamiętam, moją opinię podzielił obecny wówczas na festiwalu ksiądz profesor Józef Tischner i w barku festiwalowym zacytował Mickiewicza: „ wieleż lat czekać trzeba aż się przedmiot świeży, jak figa ucukruje, jak tytuń uleży”. Wielkość swoją Andrzej Wajda potwierdzał był i potwierdzać będzie również tym, że zawsze towarzyszył mu, jak to się dzisiaj mówi, hejt ze strony ludzi małych i podłych. Norwid… „Pochodzimy ze społeczeństwa jedynego na świecie, w którym nie ma jednego czemkolwiek bądź wyższego obywatela, który by od swoich rodaków zelżonym, oplutym, ba, nawet pobitym nie był. Maurycy Mochnacki – w twarz na ulicy, Zygmunt Krasiński – w twarz na ulicy, generał Józef Bem jako łotr i przedany, Adam Mickiewicz jako agent moskiewski. Oto jest społeczność polska…” Cyprian Kamil gdyby z nami żył zacytował by ot chociażby portal Wirtualna Polonia (maj 2015) i mógłby dorzucić jeszcze wiele nazwisk „zdrajców ojczyzny”, którzy się tam znaleźli. Miałem honor też do nich należeć i to w jakim towarzystwie; oczywiście Wajda, Penderecki, Holland, Seweryn, Gajos a nawet… Adam Małysz. Nic to, „plwajmy na tę skorupę”. A oto przykład krzepiący: przed kilkunastu laty kręciłem w Rzymie włoski film. Idolem Rzymian był wtedy Zbyszek Boniek, który odwiedził mnie w hotelu. Portier Włoch z szacunkiem powitał Zbyszka i mnie mówiąc jak bardzo nas ceni. „No, ale panowie, powiedział, jest trzech Polaków wielkich naprawdę; wszyscy na wu (włoskie v): Vojtyla, Vajda, Valeza. Lustrzanym odbiciem nienawiści do Wajdy moczarowskiego bolszewicko-nacjonalistycznego ugrupowania Grunwald z lat siedemdziesiątych są dzisiejsze pisma i media wspierające rządzącą obecnie w Polsce prawicę. Szkoda, że mój Przyjaciel odszedł w tak gorzkim dla Niego momencie rządów ludzi małych, który swą małością zarażają miliony. Parę miesięcy temu mój Przyjaciel zapytał mnie, Danek, a ile to filmów zrobiliśmy razem? Zagrałem trzy epizody i dziesięć głównych ról. A to trzeba zrobić na wiosnę czternasty. Krysiu, powiedział do mojej żony, już szukaj mi tematu. Czternastego filmu nie nakręcimy, ale czternastą rolę nie filmową będę już grał do końca życia. Oby jak najlepiej. To rola chrzestnego ojca Jego jedynej córki Karoliny. A w kinie? Może znajdą się kontynuatorzy tego wielkiego patriotyzmu Mickiewicza, Słowackiego, Norwida i Wajdy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz