W końcu obejrzałem „The Palace”, najnowszy film Romana Polańskiego. To nie jest przesadnie udany film tego twórcy, ale to nie jest też tak zły film, jak piszą niektórzy krytycy, a przede wszystkim przeciwnicy Polańskiego. Nie jest to też komedia, ale raczej bardzo gorzka satyra, w której zabrakło elementów komediowych.
„The Palace” Polańskiego miał pecha, a nawet kilka. Niedawno powstał film o podobnie zjadliwej krytyce najbogatszych, ale „W trójkącie” to zdecydowanie lepsze i wartościowsze doświadczenie. Nie sprzyjało filmowi „The Palace” zamieszanie wokół Romana Polańskiego, a w tej właśnie niesprzyjającej aurze reżyser przedstawił swój najnowszy film, który jest przede wszystkim bardzo zjadliwą krytyką pewnego szczególnego środowiska. Ta krytyka najbogatszych jest bezwzględna, przesadnie przejaskrawiona, bardzo mocno punktuje ten świat, który zapewne doskonale jest Polańskiemu znany, bo przecież obraca się wśród elit.
Ten film został najprawdopodobniej zainspirowany przebywaniem w takim środowisku i jeśli dobrze odczytałem intencje reżysera, to on bardzo nie lubi takiego świata, pełnego nadskakujących mu pochlebców (a widziałem go w takiej sytuacji). Niestety, najbogatsi i wpływowi lgną do takiego człowieka jak Polański, a on… niekoniecznie dobrze musi się czuć wśród wielkich pieniędzy, ale pustych głów, pięknych strojów, ponętnych kobiet lub towarzyszącym im często szemranych przedstawicieli klasy najbogatszych. I o tym właśnie jest ten film, a żeby przekaz był mocniejszy, zrobił Polański „The Palace” w możliwie odpychający i przejaskrawiony sposób, chcąc historyjkę tę upchnąć w bardzo trudnym do realizacji gatunku, jakim jest komedia.
Mamy więc w filmie przegląd różnych osób, które pojawiają się w noc sylwestrową w luksusowym hotelu w Alpach, mamy możliwość wejścia do ich świata i życia. Zdecydowanie nie jest to obraz, który próbuje choć trochę pokazać różnorodne postawy i różne charaktery tego środowiska. W filmie Polańskiego wszyscy pochodzą z tej samej planety, są zepsuci, bajecznie bogaci i odrażający. „The Palace” nie miał jednak za zadanie autopsyjnie przyjrzeć się temu środowisku. Polański chciał je wyśmiać i wykpić, by w tym przejaskrawieniu powiedzieć nam coś o tym świecie i tych ludziach.
Czy Polański potrzebował „The Palace”? Na tle jego wielu wybitnych filmów nie jest to przesadnie udane przedsięwzięcie, ale widziałem znacznie słabsze filmy tego twórcy. Być może potrzebował tego filmu, aby odreagować, aby z sarkazmem i krytyką się na ten temat wypowiedzieć. Kpiny z najbogatszych to łatwy cel filmowej opowieści, ale Polańskiemu zabrakło jakiejś wartościowej i przenikliwej obserwacji. Tutaj jest tylko totalna krytyka, której bardzo gorzkim podsumowaniem jest ostatnie ujęcie w filmie i spotkanie dwóch stworzeń, które… dosadnie komentują całą tę sprawę.
Trochę szkoda Polańskiego dla tak błahego filmu, ale każdy czasami potrzebuje powiedzieć coś, co mu leży na sercu, co go drażni i czego doświadczył na własnej skórze. „The Palace” jest takim właśnie filmem, raczej niepotrzebnym, ale nie boli na tyle, aby nie poświęcić mu 1,5 godziny z życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz