Podsumowując trzy części
"Hobbita" dochodzę do wniosku, że Peter Jackson przedobrzył. Twórca
postawił na technikę i stronę wizualną, a dopiero potem zajął się opowiadaniem
historii. Nie ulega jednak wątpliwości, że "Hobbit" to znakomita
propozycja rozrywkowa i świetne wprowadzenie do wchodzącego właśnie do klasyki
kina "Władcy Pierścieni".
Obie produkcja liczą po trzy
filmy, ale łączy je znacznie więcej wspólnych elementów. Trzon twórców
pracujących na obu planach był podobny – reżyser, scenarzyści, autor zdjęć
(zmarły niedawno Andrew Lesnie), kompozytor, niektórzy aktorzy, autor kostiumów
i wyposażenia czy twórcy strony plastycznej. Śmiało można więc traktować wszystkie
sześć filmów jako jedną całość i delektować się podróżami Bilba, a potem Froda
po Śródziemiu. Bez wydarzeń z "Hobbita" nie byłoby wielkiego
"Władcy Pierścieni". Właśnie dlatego warto przygodę Bilba i
Krasnoludów traktować jako wstęp do głównej historii oraz Wojny o Pierścień.
Krzywdzące są oceny
"Hobbita" sprowadzające go jedynie do chęci osiągnięcia korzyści
finansowych. Cała wielka machina w Hollywood sprowadza się dokładnie do tego
samego i nie ma w tym nic złego. Ważne by zaproponowana rozrywka stała na
bardzo wysokim poziomie, a to się Peterowi Jacksonowi udaje zawsze bezbłędnie.
Na potwierdzenie tego niech posłużą inne filmowe opowieści fantasy, które przez
ostatnie lata pojawiły się w kinach. Ile z nich zostanie zapamiętanych? Mam
jednak swój prywatny żal do Jacksona. Jego produkcja jest technologicznie
perfekcyjna, ale przez to wiele ujęć wygląda na ekranie po prostu
nienaturalnie. Użyte przy "Hobbicie" kamery cyfrowe i 48 klatek na
sekundę nie przysłużyły się filmowej magii. Widzę tu częściej tła dodawane w
komputerze, coraz mniej budowanych scenografii, nachalne multiplikacje wielkich
armii, wyostrzone do przesady rysy bohaterów. Tego we "Władcy
Pierścieni" nie było i tamta "ręczna" robota lepiej przysłużyła
się całości. Porównanie obu filmów nasuwa się samo i nie można go pominąć. W
końcu jak mówi Peter Jackson to przecież ten sam film, tylko użyto do jego
stworzenia innych narzędzi.
Jest "Hobbit"
przykładem perfekcjonizmu i wielkiej fascynacji sztuką filmową. Peter Jackson
zakochany w kinie od dziecka, przemyca swoją wielką miłość na ekran. Widać to
także w "Hobbicie", który jest niczym więcej niż filmową baśnią o
wielkiej wyprawie, złym smoku i finałowej wojnie dobra ze złem. To tytułowa
"Bitwa Pięciu Armii" wieńczy całą trylogię i zdecydowanie jest
spośród trzech części najlepszą. Twórcy skondensowali tutaj najważniejsze
wydarzenia z książki Tolkiena i postawili zdecydowanie na stronę wizualną
całości. I choć brakuje mi tutaj kilku ważnych wydarzeń (m.in. za mało Beorna w
finałowej bitwie), a niektóre są wciśnięte na siłę, to całość ogląda się bardzo
dobrze i świetnie wieńczy całą historię.
Nie można też zapominać, że
twórcy w tej właśnie części skupili swoją szczególną uwagę na powiązaniu
"Hobbita" z "Władcą Pierścieni". Niektóre elementy są
bardzo czytelne, inne umiejętnie ukryte, są też takie nieco na siłę wmontowane
w całą historię. Dziś dobrnęliśmy niemal do końca całej tej produkcji i więcej
części nie będzie. Już tylko wersja rozszerzona "Bitwy Pięciu Armii"
i można zasiąść do oglądania sześciu filmów w wielkim wielogodzinnym maratonie.
Wydanie Blu-ray
Dodatki wydania finałowej odsłony
"Hobbita" podzielone zostały na kilka części. Zawsze warto poznawać
tajniki realizacji takich produkcji, ale twórcy tym razem nie przesadzają w ich
ilości, szykując dla nas jeszcze jedno wydanie tego filmu. Materiały dodatkowe w
wydaniu wersji kinowej finałowego "Hobbita" zostały podzielone na
kilka rozdziałów: "Rekrutacja Pięciu Armii", "Ukończenie
Śródziemia", "Ostatnie pożegnanie" oraz "Napisy końcowe"
(te ostatnie są poświęcone twórcom materiałów dodatkowych).
"Rekrutacja Pięciu Armii" to 11-minutowy materiał
poświęcony pracy statystów na planie filmu. Twórcy reportażu skupili się na
wydarzeniach dotyczących ludzi, którzy tracą Miasto na jeziorze, udają się do
Dall i tam walczą z Orkami. Każdy z nas marzyłby o takim występie, ale okazuje
się, że ta przygoda ma też swoje nienajlepsze strony. Dzięki filmikowi podpatrzeć
można twórców przy pracy i poznajemy kilka sztuczek jakie pozwoliły im
wyczarować niektóre sceny.
"Ukończenie Śródziemia" podzielono na dwie części. Całość
trwa około 20 minut. "Sześcioczęściowa
Saga" przedstawia nam całość wizji, wraz z "Władcą
Pierścieni". Peter Jackson nie kryje, że obie trylogie można teraz oglądać
jako całość wielkiej historii na podstawie dzieł Tolkiena. Twórcom zależało, by
wszystkie wątki wraz z finałem "Hobbita" połączyły się w jedną
opowieść, bo zawsze przecież były częścią tej samej historii. Fajnie jest
cofnąć się do "Władcy Pierścieni" i w kontekście fragmentów tamtego
filmu, spojrzeć na historię opowiedzianą w "Hobbicie". Najciekawiej w
tym materiale wypadają porównania i wspomnienia z "Hobbita", które
wykorzystano we "Władcy Pierścieni". "Siedmioletnia podróż" ma wiele wspólnego z poprzednim
materiałem. Cofamy się do archiwalnym testowych materiałów z 1999 roku, które
przybliżają pracę nad poprzednią trylogią. Twórcy wspominają początki swojej
przygody z "Władcą Pierścieni" i czasy, w których nikt jeszcze nie
wiedział, jak wypadnie on na ekranie. W kontekście powstania "Hobbita"
wypowiedz Petera Jacksona, który nie planował powtórzenia tak ciężkiej pracy,
brzmi dziś zabawnie. W materiale tym możemy też dostrzec autora zdjęć, zmarłego
niedawno Andrew Lesnie. Dziś Peter Jackson mówi, że trzeciego razu nie będzie,
ale poczekajmy kolejne 10 lat... Reżyser porównując oba filmy, mówi że
produkcja "Hobbita" była po prostu lepiej naoliwioną maszyną. Obie
trzyczęściowe produkcje kręcono taką samą liczbę dni – 266.
Dwie części liczy też rozdział "Ostatnie pożegnanie" i w
sumie to 15 minut. Jest on poświęcony piosence finałowej z trzeciej części
"Hobbita". Zadanie tego utworu było proste – zakończyć trylogię
"Hobbita" i przejść do "Władcy Pierścieni". To właśnie
dlatego pojawił się tutaj odtwórca roli Pippina i utalentowany muzyk Billy Boyd,
którego osoba połączyła obie trylogie. Jednocześnie jest to zakończenie
produkcji sześciu filmów Petera Jacksona o Śródziemiu. Tych powiązań pomiędzy
filmami jest więcej, bo przecież napisy końcowe i znakomite rysunki Alana Lee i
Johna Howe towarzyszyły produkcji od samego początku. Filmik skupia się na
przedstawieniu pracy nad finałową piosenką z trzeciej części
"Hobbita". Podsumowaniem tego rozdziału jest teledysk promujący
"Bitwę Pięciu Armii".
Na tej samej płycie znajdują się
też dwa zwiastuny. Jeden z nich
promuje film "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii", a drugi wydanie
rozszerzone "Pustkowia Smauga". Jest jeszcze jeden dodatek, ale by go
obejrzeć trzeba powrócić do płyty z samym filmem. Zamieszczono tam trzecią
część dokumentu "Nowa Zelandia: Dom
Śródziemia". Wszystkie dodatki zostały zaopatrzone w polskie napisy.
Liczba dodatków wydania z kinową
wersją filmu "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" niestety nie jest
imponująca, ale ciekawie uzupełnia naszą wiedzę o produkcji. Na więcej trzeba
poczekać do wydania rozszerzonego "Bitwy Pięciu Armii", którego
należy oczekiwać w okolicy października-listopada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz