Film katastroficzny "San
Andreas", którego gwiazdą jest Dwayne Johnson podbił amerykańskie kina w
miniony weekend. Konkurencja pozostała daleko w tyle. Mamy też pierwszą wielką
porażkę lata za oceanem.
Można się zastanawiać na ile
sukces "Szybkich i wściekłych 7" miał wpływ na powodzenie filmu
"San Andreas". W obu produkcjach występuje Dwayne Johnson i obie są
propozycjami bardzo rozrywkowymi. Oczywiście najnowsza katastroficzna historia,
choć w 3D, nie będzie takim przebojem, jak film o samochodowych pościgach, ale
wynik i tak jest bardzo dobry. Tym lepszy skoro opinie krytyków o "San
Andreas" nie są niestety najwyższe (tylko 49 procent pozytywnych ocen na
Rotten Tomatoes). Widzowie nie zważają na to uwagi i idą do kina, by zobaczyć
po raz kolejny wielkie zniszczenie – i w dodatku dają filmowi wysokie oceny.
W weekend otwarcia "San
Andreas" przyniósł wpływy sięgające 53,2 mln dolarów i zajął pierwsze
miejsce w box office w USA. Analitycy i studio prognozowało otwarcie na
poziomie 40 mln dolarów. Specjaliści z USA zauważają, że film przez cały
weekend świetnie jest "rozkręcał" jako idealna weekendowa popcornowa rozrywka. Dla grającego
tutaj zdecydowanie główną rolę Dwayne'a Johnsona jest to najlepsze otwarcie w
historii (oczywiście nie liczymy serii "Szybcy i wściekli"). Studio
Warner sugeruje, że aktora stać na to by znaleźć się wśród najpopularniejszych
gwiazd amerykańskiego kina i że potrzebuje on po prostu dobrych komercyjnych projektów.
Budżet "San Andreas" to 110 mln dolarów. Ponad 70 proc. nabywców
biletów miało ponad 25 lat, z czego 51 proc. kupujących to kobiety. Wpływy z
seansów 3D stanowiły 33 procent.
W prawdziwym życiu potężne
trzęsienie ziemi o sile 7,8 w skali Richtera miało miejsce setki mil od
wybrzeży Japonii i odczuwalne było w całym niemal kraju.
Kinom za oceanem potrzebne było
tak mocne otwarcie, bowiem przed tygodniem zanotowano tam najgorszy weekend
związany ze świętem Memorial Day od 14 lat. Było to związane z rozczarowującym
wynikiem filmu Disneya "Kraina jutra". Skromny start był porażką, a
dziś można już mówić o klęsce. Film w drugi weekend przyniósł 13,8 mln dolarów
(trzecie miejsce w weekend, spadek 58 proc.) i w sumie uzbierał do tej pory 63,1
mln dolarów. Nie poprawi sytuacji rynek międzynarodowy. I tam wynik jest słaby,
bowiem do tej pory udało się zarobić około 70 mln dolarów i nawet Chińczycy nie
chcą oglądać tej fantastycznej produkcji (13,8 mln dolarów po pierwszych
sześciu dniach). W sumie kosztujący 190 mln film, na całym świecie przyniósł na
razie 133 mln dolarów. Słabo. Disney już wyciągnął z tego wnioski, anulował
planowany "Tron 3" i koncentruje się na sprawdzonych markach – Marvel,
LucasFilm, Pixar, Piraci z Karaibów.
Drugie miejsce w USA dla
"Pitch Perfect 2", jak na razie największej sensacji letniego sezonu
w amerykańskich kinach. Po trzech tygodniach film ma już na koncie 147 mln
dolarów (+ 80 mln na rynkach międzynarodowych), a w miniony weekend przyniósł
jeszcze 14,4 mln dolarów, choć zainteresowanie spadło o 53 procent.
Przypomnijmy, że budżet to tylko 29 mln dolarów, a reżyserią zajęła się
popularna aktorka Elizabeth Banks.
Czwarte miejsce dla filmu
"Mad Max: Na drodze gniewu", który w USA oficjalnie zarobił jeszcze
przed weekendem 100 mln dolarów. W weekend wpływy sięgnęły 13,6 mln dolarów i
film ma już dziś na koncie 115,9 mln dolarów. Budżet sięgnął 150 mln dolarów i
gdyby nie rynki międzynarodowe, to z finansami byłoby krucho.
Piąte miejsce dla utrzymującego
tę pozycję sprzed tygodnia "Avengers: Czas Ultrona". Wpływy weekendowe
ciągle powyżej 10 mln dolarów, spadek niemal 50 proc., ale ogólnie film ma już 427
mln dolarów z kin w USA.
Na szóstym miejscu debiutant o oscarowych
aspiracjach. "Witamy na Hawajach" zbiera jednak mizerne opinie, a w
kinach nie budzi entuzjazmu i generuje wpływy około 10 mln dolarów. A szkoda,
bo to projekt wyreżyserowany przez cenionego Camerona Crowe'a, który w obsadzie
ma Emmę Stone i Bradleya Coopera.
Największy spadek weekendu jest
udziałem filmu "Poltergeist", który stracił 65 proc. zainteresowania
i w drugi weekend wpływy na filmie to skromne 7,8 mln dolarów (siódme miejsce).
W sumie remake horroru "Duch" wygenerował wpływy 38,3 mln dolarów.
Chyba lepiej było pozostać przy klasyce. Najmniejszy spadek zanotował film
"Far From the Madding Crowd", który stracił jedynie 38 proc. widowni,
przyniósł 1,4 mln dolarów (ósme miejsce) i w sumie ma 8,3 mln dolarów. Nie jest
to wiele, ale mamy tutaj do czynienia z kostiumową opowieścią o artystycznych
ambicjach.
Pomimo solidnego startu "San
Andreas", box office w USA zanotował spadek o 20 proc. w porównaniu z
rokiem poprzednim kiedy w kinach pokazywano "Czarownicę". (dla www.stopklatka.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz