Rick Baker, słynny charakteryzator, twórca efektów wizualnych i wizjoner kina, ogłosił oficjalnie przejście na emeryturę. Geniusz mechanicznych efektów przegrał z komputerami.
Mistrz ogłosił to publicznie w
czasie jednej z audycji radiowych: "To właściwy moment. Mam 64 lata, a
branża dziś zwariowała. Lubię to robić, ale oni chcą pracować szybko i tanio.
To nie to, co chciałbym robić, więc po prostu uznałem, że nadszedł czas by
odejść".
Baker pracuje w branży od ponad
40 lat, jego wpływ na rozwój kina i wielu jego elementów jest niepodważalny. To
chodząca legenda kina, zdobywca 7 Oscarów za swoje niesamowite pomysły. Nagrody
Akademii zdobył za: "Wilkołaka" z 2010 roku, "Grincha",
"Facetów w czerni", "The Nutty Professor", "Eda
Wooda", "Harry'ego i Hendersonów" oraz "Amerykańskiego wilkołaka
w Londynie" z 1981 roku.
Ostatnio pracował przy
"Czarownicy", a na jego koncie są także: "Jaja w tropikach"
i charakteryzacja Roberta Downeya Jr. na czarnego faceta, nowa "Planeta
małp", "Goryle we mgle", teledysk "Thriller", pierwsze
"Gwiezdne wojny" (choć jako członek drugiej ekipy) i wiele innych.
Rick Baker nie ukrywa, że jego
zniechęcenie do współczesnej branży filmowej ma związek z rozwijającą się
technologią komputerową, która zastępuje w dużej części pracę ludzi od
charakteryzacji. Jego efekty specjalne były tworzone głównie w oparciu o
mechanikę (tzw. animatronika) i zdecydowanie te wysiłki widać w wymienionych
filmach. Jak sam mówi, kiedyś jego firma była duża, dziś pracę do
"Czarownicy" wykonał w swoim garażu.
Co stanie się z jego słynną
kolekcją animatroniki? Podobno zostanie ona zlicytowana. Czy trafi do muzeum
kina, które tworzy Amerykańska Akademia Filmowa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz