Moja ulubiona komedia ostatnich miesięcy. Szalony, nieprzewidywalny, bardzo zabawny, a do tego oryginalny i autentycznie kreatywny nowozelandzki horror zatytułowany "Co robimy w ukryciu" doczeka się sequela!
Bo o ile sequeloza to zmora
współczesnego kina, tak w wykonaniu ekipy "Co robimy w ukryciu" nie
muszę się obawiać typowego kontynuowania historii. Panowie Taika Waititi i
Jemaine Clement zdecydowanie należą do autorów o bardzo nietypowym poczuciu
humoru, takim które lubię najbardziej. Nie mam wątpliwości, że szykują dla
widzów mnóstwo fajnych pomysłów.
Należę do zdecydowanych fanów
komediowej opowieści o wampirach, żyjących we współczesnej Nowej Zelandii.
Przekonuje mnie kapitalna formuła tego filmu, a jest to mockumentary w
najlepszym wydaniu.
Zdecydowanie warto temat
kontynuować. Jest tego zdania także Jemaine Clement, który zapowiedział
realizację filmu, który tym razem skupi się postaci wilkołaka Antona. Na razie
projekt jest w fazie planowania.
"Co robimy w ukryciu"
kosztował 1,6 mln dolarów, a na całym świecie przyniósł 6,2 mln dolarów
wpływów. Zdecydowanie zyskowna produkcja, a co najważniejsza bardzo udana.
CO ROBIMY W UKRYCIU (2014)
Film jest wybuchową mieszanką
horroru i czarnej komedii zrealizowaną w modnej konwencji mockumentu. Viago
(379 l.), Deacon (183l.), Vladislav (862 l.) i Petyr (8000 l.) mieszkają razem na przedmieściach współczesnego
Wellington w Nowej Zelandii. Ich życie rozpoczyna się dopiero po zmroku, kiedy to opuszczają trumny
i legowiska, by stawić czoła
codzienności, która również dla wampirów bywa niełatwa. Nieśmiertelność i
pragnienie świeżej ludzkiej krwi już dawno przestały być ich głównym
zmartwieniem, bo współczesność stawia przed nimi nowe wyzwania. Grupa filmowców
towarzyszy im podczas codziennych obowiązków, drobnych kłótni i nocnych wyjść
na miasto, które z błyskotliwym humorem uświadamiają nam, że choć ich serca
przestały bić wieki temu, wciąż żywią gorące i bardzo ludzkie uczucia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz