Premiera „Pewnego razu w…
Hollywood” wywoła ogromne poruszenie w Cannes. Niektórzy tylko narzekali na
nieco nudy w środkowej partii filmu. Wydawało się więc, że do premiery kinowej
w USA Tarantino zechce nieco przemontować swoją nową propozycję. Okazuje się,
że niekoniecznie w celu skrócenia filmu, a raczej by go wydłużyć.
Montaż filmu przebiegał w pośpiechu,
aby Tarantino zdążył do Cannes na premierę. Udało się! On i montażysta Fred
Raskin ciężko pracowali nad „Pewnego razu w… Hollywood”. Wersja pokazywana w
Cannes trwała 2 godziny i 39 minut. I jak dowodzi historia kina, niekoniecznie
oznacza to, że prace nad filmem się skończyły. Pokaz w Cannes był znaczącym
testem dla filmu i można z niego wyciągnąć sporo interesujących wniosków.
Prezes Sony Tom Rothman powiedział, że nie jest wykluczone, że Tarantino
powrócić do montażu filmu. Tak zrobił przed 10 laty po pokazie w Cannes „Bękartów
wojny”.
Jednak w czasie spotkań w Cannes
sam Quentin Tarantino odniósł się do takiego podejścia i miał podobno
powiedzieć, że film raczej „może wydłużyć”. Pierwsza wersja montażowa trwała
bowiem 4 godziny i 20 minut.
„Pewnego razu w… Hollywood”
kosztował 90 milionów dolarów i zapewne będą delikatne naciski na Tarantino,
aby przygotował jak najbardziej przystępny film dla przeciętnego widza w USA.
Sony podkreśla, że oczywiście jest to film tego reżysera i ma on wolną rękę.
Tarantino więc obiecał ponownie przyjrzeć się filmowi i powiedział, że „zamierza
sprawdzić, czy nie można czegoś dodać do filmu”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz