Pamiętasz swój pierwszy raz?
Każdy oglądał „Szczęki” inaczej, ja na przykład przez szparę w drzwiach do
pokoju rodziców… To było niezapomniane przeżycie. 20 czerwca 1975 roku do amerykańskich
kin wszedł film, który zmienił model biznesowy w Hollywood i rozkręcił na dobre
karierę jednego z najważniejszych reżyserów w historii kina. W trakcie
realizacji nic na to nie wskazywało, a zawodowa przyszłość Stevena Spielberga
wisiała na włosku.
Jak to się zaczęło?
W pierwszej połowie lat
siedemdziesiątych amerykańskie kino bardzo się zmieniło. Do głosu doszło nowe
pokolenie filmowców, odrzucono skostniały hollywoodzki system produkcji,
postawiono na ważne historie i niezapomniane mocne doznania. W dużym skrócie!
Zmieniła się też Ameryka, targana aferami politycznymi, problemami rasowymi,
walką o równouprawnienie płci, z ciągle nierozstrzygniętą wojną w Wietnamie.
Kino w USA musiało się na nowo zdefiniować i zrobiło to nad wyraz dobrze.
Na początku 1974 roku w
księgarniach pojawiła się powieść Petera Benchleya zatytułowana „Jaws”, czyli
„Szczęki”. Prace nad powieścią trwały od 1971 roku, ale w głowie pisarza tliły
się od lat sześćdziesiątych. Poznał on wtedy historię łowcy rekinów Franka Mundusa,
który złowił ponad dwutonowego rekina u wybrzeży Montauk Point na Long Island w
Nowym Jorku. Benchley przeczytał też historię z 1916 roku, kiedy to na Jersey
Shore w dniach 1-12 lipca rekin zabił cztery osoby. Jest kilka wyraźnych
inspiracji w książce, tą właśnie historią. Pomysł na opowieść o rekinie
terroryzującym nadmorski kurort nie powaliła wydawcy Thomasa Congdona, ale
wyraził on zgodę na napisanie powieści, za którą zapłacił jakieś 7,5 tysiąca
dolarów. To też ciekawa historia, bo Benchley uchodził w jego oczach za
specjalistę od rekinów, ale w rzeczywistości ściemniał podczas spotkań i o
rekinach dowiedział się więcej, dopiero gdy ruszył z pisaniem książki. Prace
nad nią nie były łatwe, pierwsze szkice zostały odrzucone, zmieniał się nastrój
opowieści, która na początku była podobno dość zabawna. Zmieniał się też tytuł
książki, a były to m.in.: „The Stillness in the Water”, „Leviathan Rising”, „The
Jaws of Death”, „The Jaws of Leviathan” i w sumie propozycji tytułu było
podobno aż 125, a ten ostateczny zatwierdzono 20 minut przed rozpoczęciem
druku. Prace nad książką trwały w sumie 1,5 roku, była ona gotowa w styczniu
1973 roku. Od początku okładka przybrała historyczny wygląd, znany też z
plakatu filmu – głowa rekina i płynąca kobieta.
Debiut powieści w lutym 1974 roku
to był gigantyczny sukces, a „Szczęki” przez 44 tygodnie znajdowały się na
liście wydawniczych przebojów „New York Timesa”. Rok później sprzedaż książki w
miękkiej oprawie sięgnęła miliona egzemplarzy, a do dziś sprzedano jakieś 20
milionów jej egzemplarzy.
Peter Benchley zagrał w "Szczękach" małą rólkę |
Krytycy literaccy kręcili nieco nosem,
ale czytelnicy byli zachwyceni. W tym gronie byli dwaj producenci ze studia Universal
Richard D. Zanuck (syn słynnego szefa produkcji 20th Century Fox, Darryla F.
Zanucka) i David Brown, którzy książkę przeczytali jeszcze przed jej publikacją
i zakupili prawa do jej sfilmowania za 150 tysięcy dolarów (dziś równowartość
blisko miliona dolarów) plus 25 tysięcy dla Benchleya za napisanie scenariusza
do filmu. Legenda głosi, że producenci przeczytali książkę tylko jeden raz, a
gdyby zrobili to ponownie, wiedzieliby jakie czekają ich problemy. Reżyserią
zająć miał się John Sturges, jeden z weteranów Hollywood, autor m.in. „Siedmiu
wspaniałych” i „Wielkiej ucieczki”, a potem temat przejął Dick Richards,
zwolniony za to, że nazywał rekina „wielorybem”. W tym samym czasie producenci współpracowali
z młodym, ale dobrze rokującym reżyserem o nazwisku Steven Spielberg, który
nakręcił dla nich film „The Sugarland Express”. Zanuck i Brown, mając w pamięci
podobny do „Szczęk”, telewizyjny film Spielberga zatytułowany „Pojedynek na
szosie”, postanowili powierzyć projekt młodemu 26-letniemu reżyserowi. Niedługo
potem zaczęli żałować tej decyzji, ale z perspektywy czasu była ona bardzo
trafna.
Prace nad scenariuszem to był
jeden z koszmarów, które towarzyszyły temu projektowi. Kilka jego wersji
przygotował sam pisarz, ale nie zyskały one uznania. Potem pracował nad tekstem
Howard Sackler, ale i on w końcu odszedł. Kolejną wersję tekstu stworzył Carl
Gottlieb, koncentrując się na ostatnich 120 stronach książki dotyczącej
polowania na rekina i nadając filmowi nieco swobodniejszy ton. Sam Spielberg
szacuje, że w filmie pojawiło się też blisko 30 scen, których nie było w
powieści. Zrezygnowano też z kilku pomysłów Benchleya, w tym z romansu Ellen
Brody i Matta Hoopera, który zagrozić mógł męskiej przyjaźni na łodzi o nazwie
Orca. Inaczej też w filmie ginie rekin, inny jest ostateczny los Hoopera. Historia
mówi, że Carl Gottlieb dołączył do ekipy na 10 dni przed rozpoczęciem zdjęć, prace
nad scenariuszem trwały przez cały okres realizacji filmu, sporo było
aktorskich improwizacji (Roy Scheider wymyślił słynne „Będziesz potrzebował
większej łodzi”), co nieco dorzucił do tekstu też John Millius, współautor
„Czasu apokalipsy”. Dziś brzmi to jak fajna przygoda, ale brak scenariusza był
wtedy powodem wielu problemów, co nie sprzyjało dobrej atmosferze na planie.
Robert Shaw jako Quint |
Aktorski
casting wszech czasów
Na legendę „Szczęk” składa się
bardzo wiele czynników. Opowieść o trójce mało do siebie pasujących mężczyzn w
starciu z krwiożerczym rekinem, nie powiodłaby się gdyby nie odtwórcy głównych
ról. A przecież jeszcze na 9 dni przed rozpoczęciem zdjęć nie wiadomo było, kto
zagra Quinta i Hoopera. Pisarz Peter Benchley widział w roli Martina Brody’ego
Roberta Redforda, Paula Newmana lub Steve’a McQueena, ale Spielberg nie chciał
supergwiazd w obsadzie, tą miał być rekin… Ostatecznie Roy Scheider, znany
wtedy z m.in. „Francuskiego łącznika”, wcielił się w postać szefa policji, a biologa
morskiego zagrał Richard Dreyfuss, mało jeszcze wtedy znany aktor polecony
przez George’a Lucasa.
Na ich tle gigantem aktorskim był
w tamtych czasach Robert Shaw, który na swoim koncie miał dziesiątki większych
i mniejszych ról w wielu bardzo znanych filmach, w tym m.in. oscarowych „Oto
jest głowa zdrajcy” czy „Żądło”. Shaw był też dramaturgiem i w głównej mierze
odpowiada za genialny monolog Quinta o USS Indianapolis, który tak świetnie
wybrzmiał w „Szczękach”. Ta rola stworzyła nastrój filmu, Shaw portretował
znanych sobie ludzi, twardych rybaków i sam budował swoją postać. Aktorzy
spisali się doskonale także w rolach drugoplanowych i epizodycznych. Żona szefa
studia Universal Lorraine Gary zagrała Ellen Brody, bardzo znany wtedy i
ceniony Murray Hamilton został burmistrzem Amity, w filmie pojawiło się wielu
mieszkańców wyspy, na której kręcono film. Susan Backline, z zawodu kaskaderka,
zgodziła się popływać nago i tak została pierwszą ofiarą rekina. Zmarła
niedawno, mieszkanka wyspy na której kręcono film, Lee Fierro wcieliła się w
panią Kintner, matkę drugiej ofiary rekina, małego Alexa. Pamiętacie scenę, w
której wdowa Kintner policzkuje szefa Brody’ego? Po premierze filmu na wyspie
bardzo często pojawiali się ludzie, którzy namawiali ją do odtworzenia tej
sceny i chcieli być przez nią uderzeni w twarz… Po jakimś czasie Lee Fierro
zaczęła odmawiać tym prośbom.
Bez scenariusza, bez aktorów, bez rekina… Ruszają zdjęcia
Susan Backline - pierwsza ofiara i w dodatku... naga |
Bez scenariusza, bez aktorów, bez rekina… Ruszają zdjęcia
Budżet filmu ustalono na 3,5
miliona dolarów, a zdjęcia miały zamknąć się w 55 dniach. Ruszyły one 2 maja
1974 roku i miały się zakończyć w czerwcu. Tak rozpoczął się produkcyjny horror,
który przeszedł do historii Hollywood. To Richard Dreyfuss wspominał po latach,
że prace na planie ruszyły bez scenariusza, bez aktorów, bez rekina.
Miejscowość Amity, w której
rozgrywa się książkowa opowieść przeniesiono z Long Island na wyspę Martha's
Vineyard, bardzo popularny amerykański kurort. Potrzebny był teren „bardziej
wakacyjny”, który urealniłby zagrożenie zniszczenia całego biznesu
turystycznego. Martha's Vineyard to szczególne miejsce, dziś bardzo drogie i
snobistyczne. Wyspę otacza ocean z piaszczystym dnem, a głębokość dna nie
przekracza 11 metrów, nawet w odległości 20 km od lądu. Nie wszyscy mieszkańcy
wyspy cieszyli się z obecności ekipy „Szczęk”, która musiała zagwarantować, że
po zakończeniu pracy „wszystko wróci na swoje miejsce” i że „po sobie
posprząta”. Dziś Martha's Vineyard jest miejscem, które ściąga turystów
(czytaj: pieniądze), właśnie dlatego, że kręcono tam „Szczęki”.
Problemy zaczęły się na oceanicznym
planie zdjęciowym. Na potrzeby filmu zbudowano specjalny sprzęt do kręcenia w wodzie,
ale najwięcej problemów sprawiał mechaniczny rekin, a nawet kilka. Początkowo
rolę tę zagrać miał prawdziwy rekin, ale zrezygnowano z tego pomysłu, gdy zdano
sobie sprawę, że rekiny nie słuchają poleceń reżysera (kilka ujęć z prawdziwym
rekinem znalazło się jedynie w końcowej części filmu). Na potrzeby filmu stworzono
więc trzy pełnowymiarowe pneumatyczne i pływające rekiny, które nazwano
imieniem Bruce – od imienia prawnika Spielberga Bruce’a Ramera (lata później
rekin w animacji „Gdzie jest Nemo” będzie nosił także imię Bruce, z szacunku
dla mechanicznego „brata”). Rekiny zaprojektował Joe Alves, który w 1983 roku
nakręcił koszmarnie złe „Szczęki 3-D” i był to pierwszy oraz zarazem ostatni
jego reżyserski projekt. Skonstruowaniem mechanicznych rekinów zajęła się ekipa
40 techników, którzy budowali je przez pięć miesięcy, pod czujnym okiem Boba
Matteya, który stworzył wcześniej wielką kałamarnicę do filmu „20 000 mil
podmorskiej żeglugi”. Do obsługi każdego z Bruce’ów potrzebnych było 14 osób. Modele
dobrze działały w hangarze, ale po dostarczeniu rekinów na plan, jeden z nich…
zatonął i trzeba było wydobyć go z dna morskiego. To była malutka część
kłopotów, które nękały ekipę.
„Szczęki” były pierwszym filmem
zrealizowanym na oceanie, co utrudniło prace, a co za tym idzie doprowadziło do
przekroczenia harmonogramu i zwiększenie budżetu do 9 milionów dolarów. Nie
pomagał brak doświadczenia Spielberga, który rzucił się na głęboką wodę. To on przecież
wymyślił zdjęcia na prawdziwym, nieprzewidywalnym oceanie i to on zażyczył
sobie naturalnej wielkości mechanicznego rekina. Oba pomysły doprowadziły
niemal do zniszczenia jego kariery. W połowie zdjęć ktoś powiedział
Spielbergowi, że ten film to katastrofa i że jest on nieodpowiedzialny. A to
nie był jeszcze koniec jego kłopotów. Sprzęt na oceanie nękała słona woda i
korozja, w kadr wpływały żaglówki pełne gapiów, Orca miała awarię i zatonęła, pogoda
była niesprzyjająca, aktorzy chorowali na oceanie, Shaw nadużywał alkoholu,
kłócił się z Dreyfussem i uciekał przed podatkami do Kanady. I PRZEDE WSZYSTKIM
REKIN NIE DZIAŁAŁ! Z dwunastogodzinnego dnia pracy, na zdjęcia udawało się
wygospodarowywać średnio jakieś cztery godziny. Dzięki tym problemom udało się
na szczęście dopracować scenariusz, co dobrze zrobiło filmowi.
Zamiast 55, prace na planie „Szczęk”
trwały 159 dni. Kariera Spielberga wisiała na włosku, bo nikt w Hollywood nie
przekraczał terminu o sto dni… Uratować go mógł tylko sukces! I Verna Fields,
która film po mistrzowsku zmontowała.
Kłopoty z mechanicznym rekinem
przyczyniły się do powstania genialnego pomysłu. Przez większą część filmowej
opowieści widzowie nie widzą rekina i jego obecność jest nam tylko sugerowana.
Prawdziwa magia kina! To był pomysł Spielberga, który postanowił w ten sposób
zbudować atmosferę zagrożenia, wzorując się na kinie Hitchcocka. Kluczową rolę
odegrała tutaj muzyka Johna Williamsa, dziś klasyczne dzieło z niezapomnianym
motywem przewodnim, który zna chyba każdy z nas.
Burmistrz, Brody, Hooper |
Narodziny gwiazdy
Mimo niesprzyjających
okoliczności podczas produkcji, studio Universal Pictures wierzyło w ten film.
Pierwsze próbne pokazy z marca 1975 roku dały do zrozumienia producentom, że film
może być przebojem. „Szczęki” wprowadzono premierowo na blisko 500 ekranów,
miały ogromną kampanię marketingową, promocję głównie w telewizji (to była nowość!),
o wartości 2,5 miliona dolarów. Premiera odbyła się 20 czerwca 1975 roku. W
ciągu pierwszych 38 dni na film sprzedano 25 milionów biletów, co w 1975 roku
przyniosło rekordowe 102,5 miliona dolarów wpływów. „Szczęki” okazały się wtedy
najbardziej kasowym filmem w historii kina i przewodziły liście przebojów do
czasu pojawienia się „Gwiezdnych wojen” w 1977 roku. Zapoczątkowały też nowy
model ekonomiczny w Hollywood, polegający na prezentacji w okresie letnim prostych
ale widowiskowych filmów akcji. Tak narodził się blockbuster. „Szczęki” rozkręciły
też na dobre karierę Stevena Spielberga, ale to już inna historia.
Reakcje widzów były jednoznaczne.
Wielkie uznanie dla filmu, ale też poważny strach przed wodą – szczególnie w
kurortach, gdzie widywano rekiny. Nieprzypadkowo film trafił do kin wraz z
rozpoczynającym się sezonem wypoczynkowym, a jego hasło reklamowe brzmiało
„Zobacz, zanim pójdziesz popływać!”. Genialny zabieg promocyjny przyniósł też
niepożądany skutek. Popularność książki i filmu źle wpłynęły na postrzeganie
rekinów, oceanicznych drapieżców. Peter Benchley żałował po latach, że
przyczynił się do przetrzebienia tego szlachetnego gatunku. Fenomen kulturowy
ma swoją cenę.
„Szczęki” doczekały się też
trzech kontynuacji, z których każda kolejna była coraz gorsza oraz licznych
naśladowców, z których żaden nie zbliżył się do tego legendarnego filmu. „Szczęki”
zdobyły 3 Oscary, za muzykę, montaż i dźwięk, a przegrały tylko w kategorii
Najlepszy Film z „Lotem nad kukułczym gniazdem” (Spielberg nie zdobył wtedy
nominacji za reżyserię). Mechaniczny Bruce, po rekonstrukcji, będzie w
przyszłym roku jednym z głównych eksponatów Muzeum tworzonego przez Amerykańską
Akademię Filmową. To najlepsze potwierdzenie miejsca w historii kina dla tego
arcydzieła. [artykuł przygotowany dla film.wp.pl]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz