sobota, 26 września 2020

Dyrektor PISF o złej sytuacji na rynku filmowym

Podczas odbywającego się w Gdyni XII Międzynarodowego Festiwalu Filmowego "Niepokorni Niezłomni Wyklęci" odbyła się debata pt. "Produkcja filmowa, system zachęt finansowych dla twórców i kierunek branży filmowej w Polsce". Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosław Śmigulski powiedział m.in., że „Sytuacja ekonomiczna na rynku filmowym w Polsce jest bardzo zła, potrzebne są działania specjalne”. I podobno takie są możliwe.

Jak przeczytać można w relacji z tej debaty:

"Rzeczywiście 100 produkcji filmowych oraz 300 produkcji audiowizualnych - ma tu na myśli seriale i reklamy - stanęło w marcu, kiedy ogłoszono obostrzenia sanitarne. Zamknięto wszystkie kina. Wygaszono zatem najmocniej, jak się da, całą branżę filmową" - mówił Śmigulski. Podkreślił, że "żadna inna branża, oprócz eventowej, nie została tak dotknięta epidemią koronawirusa, jak branża filmowa".

"Mając świadomość ogromnego uszczerbku wpływów w PISF, wycofania się wielu koproducentów z realizacji wcześniejszych zobowiązań, wycofania się wielu dystrybutorów i odwołania premier, trzeba stwierdzić, że sytuacja ekonomiczna na rynku filmowym w Polsce jest naprawdę bardzo zła. To niczyja wina, jest to wina czegoś, czego nie widzimy, ale jest. I wydaje mi się, że tu należy przedsięwziąć jakieś dodatkowe działania specjalne. Zresztą, ja rozmawiam z ministerstwem kultury na ten temat i nie jest to niemożliwe" - powiedział dyrektor PISF.

Dodał, że zachęty finansowe dla produkcji filmowej były wprowadzone w Polsce, jako ostatnim kraju w Europie. "I de facto nie było to nic na plus w stosunku do tego, co mieli inni filmowcy w Europie, tylko wyrównaniem szans. Od połowy zeszłego roku, kiedy te zachęty zaczęły działać, udało się wesprzeć ok. 44 milionami złotych polski rynek audiowizualny, co przekładało się na budżety filmów na poziomie 270 mln zł. 2020 to pełny rok funkcjonowania zachęt. I w sytuacji, w której cztery miesiące były wyłączone z produkcji i ponadto ta produkcja dalej kuleje, PISF w chwili obecnej rozdysponował już prawie 90 mln zł, czyli w zasadzie cały budżet, a mamy jeszcze ostatni kwartał" - wyjaśnił.

Podał, że w 2019 r. wsparcie finansowe z PISF dla filmowców zagranicznych wynosiło 25 proc., natomiast w tym roku osiągnęło ono poziom 58 proc. "W mojej ocenie jest to poziom optymalny. Dlatego, że chciałbym uniknąć błędów, które popełnili nasi sąsiedzi i państwa, które są w podobnej sytuacji historyczno-ekonomicznej - czyli Węgrzy, Czechy i Rumuni, którzy de facto stali się podwykonawcami dla wielkich studiów amerykańskich i tym samym zrezygnowali z własnej kinematografii" - zaznaczył dyrektor PISF.

Zdaniem Śmigulskiego, wieloletni brak zachęt dla przemysłu filmowego w Polsce spowodował jego zacofanie w kilku obszarach. "Pierwszy to infrastruktura. Na pytanie podstawowe studiów amerykańskich czy innych dużych partnerów zachodnich +czy macie halę na dwa tysiące metrów kwadratowych?+, odpowiedź brzmi: +nie+. Zatem wszystkie najważniejsze produkcje nas omijają" - mówił szef PISF.

Uważa, że polskie kino ma szansę zaistnieć w świecie produkując dzieła o tematyce lokalnej, ale z uniwersalnym przesłaniem. Jako przykład takiego filmu podał "Boże Ciało" Jana Komasy. "Ja bym taką przyszłość polskiej kinematografii widział, a nie prężenie się na kinematografię w wersji amerykańskiej" - dodał. [źródło Puls Biznesu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz