Niedobre wiadomości napływają z
placówek oświatowych. Zarządzający nim przedstawiciele władz nie zalecają, a
docelowo nie zgadzają się, na wyjścia dzieci i młodzieży ze szkół w celu
wzięcia udziału na przykład w pokazach filmowych. Dyrektorzy placówek, aby nie
ryzykować zachorowalności zapewne dostosują się do „zaleceń”. Czy kina są
rzeczywiście takim zagrożeniem? To kolejny cios dla branży, ale tym
boleśniejszy, że przychodzi od urzędników państwowych, którzy powinni znać
fakty dotyczące zachorowalności w kinach.
Z informacji, którymi dysponuję
wynika, że od 6 czerwca nie odnotowano zachorowań na Covid-19, w wyniku
wizyty w kinie. Kierujący tymi placówkami bardzo skrupulatnie przestrzegają
wytycznych Głównego Inspektora Sanitarnego. Obowiązkowe maseczki, dezynfekcja
rąk, ograniczenia na salach kinowych zostały wprowadzone przez władze i są
przestrzegane. Na nic jednak zdają się te wytyczne, kiedy z tych samych kręgów władzy
przychodzą kolejne zakazy, które ograniczają lub zakazują wyjścia młodzieży do
kin. Różne są "wyjścia do kin", ale nie wszystkie sprowadzają się do podróży pociągiem czy godzinnej wyprawy komunikacją miejską.
Za przykład niech posłużą decyzje
władz Szczecina, mojego miasta. Zastępca prezydenta Szczecina, odpowiedzialny
za oświatę i kulturę, powiedział na antenie Radia Plus, że „miasto podjęło
decyzję , by w pierwszym semestrze nie organizować żadnych zajęć dodatkowych
dla dzieci. Ograniczone będą także wyjścia do kina i instytucji kultury”.
Wiceprezydent powiedział: „Przypuszczam, że do ferii zimowych różne wyjścia do
kina, do teatru mogą być odwołane. Nie chciałbym składać definitywnych
deklaracji, bo wszyscy chcemy, żeby normalność powracała, ale póki co nasza
decyzja jest taka, że również zajęcia dodatkowe są odwołane. W tych zajęciach
"mieszają się" dzieci z różnych klas, to jest element, którego chcemy
uniknąć”. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej powiedział, że
dyrektorzy mają swobodę w podejmowaniu decyzji o uczestnictwie uczniów np. w
wyjściach do instytucji kultury. „Wiemy, że w przypadku grup czy zgromadzeń
należy ich unikać. Wszelkie wyjścia do instytucji kultury muszą się odbywać z
zachowaniem reżimu sanitarnego. Nie jest to działalność, która jest zalecana” -
dodał. (cytat na podstawie www.wszczecinie.pl).
Co to oznacza? Przecież
działalność niezalecana, to praktycznie szlaban na wszelkie wyjścia do kin czy
teatrów. Trudno mi sobie wyobrazić dyrektorów szkół, którzy zdecydują się na
posłanie dzieci i młodzież na seans filmowy. Odczują więc te decyzje boleśnie kina,
które w części sprofilowane są pod grupy szkolne, kina które przestrzegają
zalecania sanitarne, a które prezentują wartościowy filmowy repertuar
edukacyjny i mieszczą się na przykład w niedalekim sąsiedztwie szkół.
Kierujący oświatą boją się
koronawirusa. Z jednej strony wyrażają zgodę na rozpoczęcie roku szkolnego, a z
drugiej wprowadzają liczne obostrzenia, które dotykają partnerów zewnętrznych.
Czy rzeczywiście zakazy te obronią młodych ludzi przed chorobą? Czy w ogóle
wyjście do kina może chorobę wywołać? A może zamiast straszyć chorobą, należy
dostosować takie wyjście do sytuacji i w porozumieniu z partnerem kinowym
dopracować pewne standardy? Nic z tego! Lepiej trzymać młodzież przez wiele
godzin w zamkniętych szkołach, że o niedzielnych mszach nie wspomnę...
Smutne. Ale gdy dyrektorzy oraz nauczyciele uporają się już z pierwszymi trudami organizacji nauczania w tych dziwnych czasach to może będą mieli chwilę aby spokojnie przemyśleć temat i wyciągną jakieś rozsądne wnioski? Może jeszcze nie wszystko stracone dla kin, które w całej tej sytuacji nie są przecież zagrożeniem...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia! :)