środa, 10 listopada 2021

DiCaprio zmierza po drugiego Oscara

Leonardo DiCaprio wyprodukuje i zagra tytułową rolę w filmie zatytułowanym „Jim Jones”. Od dawna mówiłem, że historia ta ma potencjał na duży film i rolę godną Oscara. DiCaprio już dziś jest w gronie moich faworytów.

Historia Jima Jonesa to filmowy samograj. Przekonali się o tym dokumentaliści, którzy już kilkukrotnie realizowali bardzo udane filmy poświęcone tej postaci, jego sekcie i tragedii jaka miała miejsce w 1978 roku w Jonestown.

Jim Jones był przywódcą sekty religijnej, która działała już od lat pięćdziesiątych, a którego działalność eskalowała w latach siedemdziesiątych. Ten przerażający lider zjednał sobie rzesze wyznawców i stworzył kościół, który działał w Stanach Zjednoczonych. Gdy jego działania zaczęły budzić coraz większe problemy finansowe i gdy coraz więcej osób porzucało tego fundamentalistę i oszusta, władze postanowiły zająć się Jimem Jonesem. Nie udało im się doprowadzić sprawy do końca, a religijny przywódca wyjechał z kraju, założył w dżungli w Gujanie osadę o nazwie Jamestown, do której sprowadził setki swoich wyznawców, obiecując im „socjalistyczny raj wolny od ucisku rządu USA”.

Zabawa w Boga zakończyła się tragicznie. W 1978 roku do Jonestown przybył senator Leo Ryan, aby przyjrzeć się temu miejscu, po tym jak rodziny przebywających tu osób informowały, że ich krewni są w dżungli więzieni i nie ma z nimi kontaktu. Senator, kilkoro jego współpracowników i osoby, które zadeklarowały chęć wyjazdu z Jonestown zostały zamordowane podczas próby wejścia do samolotu. To był dla Jonesa sygnał do ostatecznego rozwiązania i koniec jego utopii. Jones i jego najbliżsi współpracownicy zmusili do samobójstwa ponad 900 osób znajdujących się w Jamestown (zginęło 304 dzieci). Opornych, którzy nie chcieli wypić cyjanku, mordowano. Rozmiar zbrodni jest niepojęty, zdjęcia lotnicze ukazujące miejsce masowego morderstwa budzą do dziś poruszenie.

Leonardo DiCaprio jest na ostatniej prostej, aby wcielić się w postać Jima Jonesa, bo negocjacje trwają. Z jednej strony rola-złoto, z drugiej bardzo to ryzykowne posunięcie, bo DiCaprio wcieli się w postać osoby totalnie złej i przerażającej. O samym filmie wiadomo na razie, że scenariusz do niego napisze Scott Rosenberg, mający na swoim koncie „High Fidelity”, „Con Air” i „Venoma”. DiCaprio zajmie się też produkcją filmu „Jim Jones”. Nie wiadomo za to, kto podejmie się reżyserii filmu. Jest tutaj potrzebny zdecydowanie ktoś bardzo zdolny, by nadać filmowi emocjonalny charakter i by opowiedzieć tę historię w sposób właściwy. Niestety takie filmy łatwo jest zepsuć.

Poznałem tę historię oglądając przed laty dokumentalny film „Jonestown” i do dziś nie mogę się uwolnić od tej historii. Skrywa ona sporo scenariuszowych niebezpieczeństw i pułapek. Tym bardziej ciekawy jestem, jak z tego wybrną twórcy produkcji z DiCaprio.

W 1980 roku powstał miniserial „Guyana Tragedy: The Story of Jim Jones”, a rolę Jonesa zagrał Powers Boothe. Jedyna, z tego co pamiętam, fabularna wersja tej historii. Aktor zagrał koncertowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz