Obrodziło w tym roku musicalami w kinach, choć nie mają one szczęścia do polskich kin (ominęły nas „In the Heights” i „Dear Evan Hansen”, czekamy na „West Side Story” Spielberga), a jednak i tak wydaje się, że w tej kategorii bezkonkurencyjny będzie „Cyrano”. Niekoniecznie dlatego, że na Camerimage w Torunie są reżyser Joe Wright, jego operator Seamus McGarvey i aktorka Haley Bennett, ale dlatego, że powstał film po prostu piękny i pełen filmowej magii. Tego potrzebowałem!
Na sukces „Cyrana” składa się wiele elementów i oczywiście piosenki bazujące na teatralnym musicalu grają tutaj „pierwsze skrzypce”. Jednak to co zrobił na ekranie Peter Dinklage przyprawia mnie o zachwyt, bo to absolutne wyżyny kunsztu w tym zawodzie. Będą zachwyceni jego rolą miłośnicy „Gry o tron”, bo ponownie aktor jest w kostiumie, dzieli się mądrościami i jest szlachetnym przewodnikiem w tej opowieści. Pięknie wybrzmiewa na ekranie umiejętne przepracowanie klasycznej sztuki Edmonda Rostanda, świetnie odnaleźli się w tym świecie twórcy tej filmowej wersji. Piękne (ale też surowe) sycylijskie plenery, włoskie miasteczko, kostiumy, praca kamery i światło, a przede wszystkim rozważna i bez niepotrzebnego przepychu inscenizacja.
„Cyrano” zachwyca na każdym poziomie, a miałem sporo obaw i nie wierzyłem, że można jeszcze w tym temacie powiedzieć coś nowego i wartościowego. Ciągle wspominam wielkie role Gerarda Depardieu i Steve’a Martina w kinie oraz Piotra Fronczewskiego w teatrze, których sztuczne nosy trochę mnie drażniły. Dinklage nie potrzebuje charakteryzacji, on pięknie przemawia w imieniu tych wszystkich, których nie dostrzegamy czy pomijamy. To kreacja na Oscara!
I nawet Will Smith w „King Richard” mu nie dorównuje, choć jest przecież znakomity/wybitny w tej kreacji. Sporo na Camerimage Oscarowych tropów i ważkich filmów. „Cyrano” jest dziś dla mnie w ścisłej czołówce, bo to piękne kino, które czaruje i zachwyca w ponurych czasach i które zauważa potrzeby oraz piękno tych z ludzi, którzy powszechnie za pięknych nie uchodzą, bo patrzymy tylko powierzchownie i nie potrafimy wejrzeć w ich głąb.
Czy to film na głównego Oscara? Jest kilka rzeczy, które mogą przekonać Akademię, ale czy "Cyrano" będzie miał szansę w konfrontacji z filmami komentujących dzisiejszą rzeczywistość? Może nie być łatwo, ale trzymam kciuki. PS. Jest też w filmie fajna niespodzianka dla fanów "Once".
BARDZO UDANY FILM, BĘDZIE W KINACH! POLECAM!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz