sobota, 12 marca 2016

"Spectre" - recenzja Blu-ray


To kolejny z ważnych i udanych filmów o Jamesie Bondzie. I choć „Spectre” nieco bladnie w konfrontacji ze „Skyfall” a przede wszystkim „Casino Royale”, jest to ciągle Bond na miarę XXI wieku. Dynamiczny, wybuchowy, glamour i bardzo, bardzo Bondowski. Jakość samego filmu to na ekranie kina domowego jakościowa perełka, ale niewielka liczba dodatków rozczarowuje. Wydanie Blu-ray „Spectre” zasługiwało na więcej.

Filmowo „Spectre” zawodzi najbardziej kiedy zbliża się do klasycznych Bondowskich elementów, choć przez ostatnie lata przyzwyczajano nas do oryginalnego spojrzenia na Bonda. „Skyfall” postawił poprzeczkę bardzo wysoko, historia Bonda sięgnęła wyżyn i otarła się o perfekcję wśród propozycji kina akcji. „Spectre” nie udało się zbliżyć do tego poziomu i dziś można już założyć, że twórcy nie mieli takich szans. Wiadomo, że najnowszy odcinek powstawał w pośpiechu, że reżyser Sam Mendes nie miał aż tak dużo czasu, by dopieścić historię i całość przedsięwzięcia. Producenci zacisnęli swoje macki i przeprowadzili przedsięwzięcie w bardzo typowy sposób – kasa, kasa, kasa. Wpłynęło to na odbiór „Spectre” na całym świecie, film bowiem nie został przyjęty aż tak gorąco jak się tego spodziewano, choć oczywiście zarobił gigantyczne pieniądze (880 mln dolarów, przy budżecie 245 mln dolarów).

„Spectre” nie jest filmem wybitnym i na kilku poziomach zawodzi. Nie pojawiły się szumnie zapowiedziane aż trzy dziewczyny Bonda (za mało Moniki Bellucci, a Stephanie Sigman znika po pierwszych 5 minutach). Główny przeciwnik okazał się tym, o którego powrocie wspominano od lat. Christoph Waltz w tej roli rozczarował, powtarzając swoją kreację z „Bękartów wojny”. Wątek wszechinwigilacji i wszechinformacji był już wielokrotnie eksploatowany i nie wniósł niczego nowego do serii Bondów ani kina akcji w ogóle. Daniel Craig nie porwał, Léa Seydoux wypadła przeciętnie, mięśniak Dave Bautista nie budził zapowiadanej grozy, niektóre efekty wizualne raziły sztucznością (m.in. walka w helikopterze). Sprawdziły się za to kaskaderskie sekwencje akcji, imponująca scena początkowa rozgrywająca się w Meksyku, sympatyczni Q i Moneypanny, największy wybuch w historii kina, a nawet nagrodzona Oscarem piosenka Sama Smitha (moim zdaniem świetnie dopasowana do filmu i klimatu Bonda).

Mimo wad „Spectre” jest bardzo ważnym filmem dla całej serii, a szczególnie tej jego części z udziałem Daniela Craiga. Okazuje się bowiem, że od czasu „Casino Royale” oglądaliśmy kolejne elementy jednej historii, która prowadziła nas do finałowego spotkania ze słynną zbrodniczą organizacją. Zmieniały się miejsca akcji, poszczególni przeciwnicy, piękne kobiety, ale nieustraszony i niezniszczalny blond Bond brnął w głąb głównej zagadki. „Spectre” bardzo umiejętnie połączył wszystkie te historie i zaprowadził nas do miejsca, które dziś mówi do nas: „To już koniec pewnej epoki”. Seria dobrnęła do ściany, nie ma powrotu, trzeba przejść na nowy poziom.

Trudno bowiem wyobrazić sobie by kolejne filmy o Bondzie realizowane były w takim samym kształcie jak „Skyfall” czy „Spectre” i z Danielem Craigiem w głównej roli. Wszystko wskazuje na to, że czeka nas kolejny restart i nowy aktor w roli agenta 007. Będzie więc można, bez większych strat, zaproponować nowe  rozwiązania, poszukać innej drogi dla Jamesa Bonda. Wiele się musi zmienić, by Bond wciąż zachwycał publiczność na świecie, by seria cieszyła się niesłabnącą popularnością. Choć to na razie bliżej nieokreślona przyszłość.

Wydanie Blu-ray

„Spectre” oglądane w warunkach idealnych, w domowym zaciszu, dostarcza widzom mnóstwa atrakcji wizualnych i dźwiękowych. To filmowa perełka, która przygotowana została perfekcyjnie. Obraz lśni najwyższą jakością. Docenić to można oglądając sekwencje rozgrywające się przy świetle dziennym. Pustynne upały niemal wychodzą z ekranu, meksykański Dzień Zmarłych zachwyca kolorem i rozmachem, biel austriackich Alp razi swoją jaskrawością, a Rzym nieprzypadkowo cieszy się takim uznaniem turystów i branży filmowej. Twórcy sfilmowali te sekwencje w zgodzie z prawidłami gatunku i Bondowskiej serii. Jest rozmach, są wybuchy, jest zawrotne tempo, podkręcane przez świetny montaż i muzykę. To na ekranie widać i słychać idealnie. I tutaj więc powrócono do korzeni całego cyklu.

Niestety zawodzi liczba materiałów dodatkowych wydania Blu-ray ze „Spectre”. Nie pokuszono się na przykład o stworzenie wirtualnego przewodnika po filmie i całej serii, nie zaskoczono dodatkowymi rozwiązaniami, co prowadzi do stwierdzenia, że nie wykorzystano w pełni potencjału jaki daje Blu-ray. Co zatem otrzymaliśmy?

Pierwszy z dodatków poświęcony jest pracy nad kilkunastominutową sekwencją otwierającą „Spectre”, a rozgrywającą się w Meksyku w czasie barwnego Dnia Zmarłych. Już na początku reżyser Sam Mendes podkreśla, że nie szczędzono pieniędzy na jej realizację, bo też otwarcie Bonda to zawsze wydarzenie spektakularne. Ponad 1500 statystów, muzycy, tancerze, mnóstwo członków ekipy (w materiale tym bardzo często obserwujemy przy pracy naszego rodaka Łukasza Bielana, który był głównym operatorem filmu). Trwający 20 minut dodatek wspaniale przybliża prace nad tym elementem filmu, scenami perfekcyjnie zainscenizowanymi, nakręconymi z rozmachem i wielkim zaangażowaniem. Potwierdzeniem tego niech będzie przygotowanie prawdziwych kostiumów dla 1500 statystów, a nie jak to ma miejsce zazwyczaj dla kilkunastu i zwielokrotnienie ich w post-produkcji. Ten rozmach czuć i widać na ekranie. Sporo miejsca poświęcono sekwencji z helikopterem i pracą z kaskaderem specjalizującym się w akrobacji taką maszyną.

Kolejnym dodatkiem są wideo blogi, które można było wcześniej zobaczyć w internecie. Poszczególne części poświęcone są: reżyserowi, superautom, dziewczynom Bonda, akcji, muzyce oraz pewnemu rekordowi Guinnessa. To krótkie, około 1,5 minutowe materiały, które podgrzewały atmosferę w oczekiwaniu na premierę. Już po premierze byłoby fajnie obejrzeć znacznie obszerniejsze materiały poświęcone tym aspektom filmowej produkcji.

Osobnym dodatkiem jest galeria zdjęć z filmu i produkcji, którą można sterować samemu lub oddać ją do obsługi automatowi. Zdjęć jest tylko kilkanaście. Ostatni z dodatków to zwiastuny filmowe, na który składają się trzy filmiki znane z internetu i kin.

Jak na spektakularny film o Bondzie oczekiwanie względem wydania Blu-ray były znacznie większe. W końcu mamy do czynienia z jedną z najsłynniejszych serii w historii kina, a „Spectre” przyniosło wielkie pieniądze z kin. Szkoda, że wydanie Blu-ray nie zbliża się do rozmachu całego filmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz