To kolejny z ważnych i udanych filmów
o Jamesie Bondzie. I choć „Spectre” nieco bladnie w konfrontacji ze „Skyfall” a
przede wszystkim „Casino Royale”, jest to ciągle Bond na miarę XXI wieku. Dynamiczny,
wybuchowy, glamour i bardzo, bardzo Bondowski. Jakość samego filmu to na ekranie
kina domowego jakościowa perełka, ale niewielka liczba dodatków rozczarowuje. Wydanie
Blu-ray „Spectre” zasługiwało na więcej.
Filmowo „Spectre” zawodzi najbardziej
kiedy zbliża się do klasycznych Bondowskich elementów, choć przez ostatnie lata
przyzwyczajano nas do oryginalnego spojrzenia na Bonda. „Skyfall” postawił poprzeczkę
bardzo wysoko, historia Bonda sięgnęła wyżyn i otarła się o perfekcję wśród
propozycji kina akcji. „Spectre” nie udało się zbliżyć do tego poziomu i dziś można
już założyć, że twórcy nie mieli takich szans. Wiadomo, że najnowszy odcinek
powstawał w pośpiechu, że reżyser Sam Mendes nie miał aż tak dużo czasu, by
dopieścić historię i całość przedsięwzięcia. Producenci zacisnęli swoje macki i
przeprowadzili przedsięwzięcie w bardzo typowy sposób – kasa, kasa, kasa.
Wpłynęło to na odbiór „Spectre” na całym świecie, film bowiem nie został
przyjęty aż tak gorąco jak się tego spodziewano, choć oczywiście zarobił
gigantyczne pieniądze (880 mln dolarów, przy budżecie 245 mln dolarów).
„Spectre” nie jest filmem
wybitnym i na kilku poziomach zawodzi. Nie pojawiły się szumnie zapowiedziane
aż trzy dziewczyny Bonda (za mało Moniki Bellucci, a Stephanie Sigman znika po
pierwszych 5 minutach). Główny przeciwnik okazał się tym, o którego powrocie
wspominano od lat. Christoph Waltz w tej roli rozczarował, powtarzając swoją kreację
z „Bękartów wojny”. Wątek wszechinwigilacji i wszechinformacji był już
wielokrotnie eksploatowany i nie wniósł niczego nowego do serii Bondów ani kina
akcji w ogóle. Daniel Craig nie porwał, Léa Seydoux wypadła przeciętnie,
mięśniak Dave Bautista nie budził zapowiadanej grozy, niektóre efekty wizualne
raziły sztucznością (m.in. walka w helikopterze). Sprawdziły się za to
kaskaderskie sekwencje akcji, imponująca scena początkowa rozgrywająca się w
Meksyku, sympatyczni Q i Moneypanny, największy wybuch w historii kina, a nawet
nagrodzona Oscarem piosenka Sama Smitha (moim zdaniem świetnie dopasowana do
filmu i klimatu Bonda).
Mimo wad „Spectre” jest bardzo
ważnym filmem dla całej serii, a szczególnie tej jego części z udziałem Daniela
Craiga. Okazuje się bowiem, że od czasu „Casino Royale” oglądaliśmy kolejne elementy
jednej historii, która prowadziła nas do finałowego spotkania ze słynną
zbrodniczą organizacją. Zmieniały się miejsca akcji, poszczególni przeciwnicy,
piękne kobiety, ale nieustraszony i niezniszczalny blond Bond brnął w głąb
głównej zagadki. „Spectre” bardzo umiejętnie połączył wszystkie te historie i zaprowadził
nas do miejsca, które dziś mówi do nas: „To już koniec pewnej epoki”. Seria
dobrnęła do ściany, nie ma powrotu, trzeba przejść na nowy poziom.
Trudno bowiem wyobrazić sobie by
kolejne filmy o Bondzie realizowane były w takim samym kształcie jak „Skyfall”
czy „Spectre” i z Danielem Craigiem w głównej roli. Wszystko wskazuje na to, że
czeka nas kolejny restart i nowy aktor w roli agenta 007. Będzie więc można,
bez większych strat, zaproponować nowe rozwiązania, poszukać innej drogi dla Jamesa
Bonda. Wiele się musi zmienić, by Bond wciąż zachwycał publiczność na świecie,
by seria cieszyła się niesłabnącą popularnością. Choć to na razie bliżej
nieokreślona przyszłość.
Wydanie Blu-ray
„Spectre” oglądane w warunkach
idealnych, w domowym zaciszu, dostarcza widzom mnóstwa atrakcji wizualnych i
dźwiękowych. To filmowa perełka, która przygotowana została perfekcyjnie. Obraz
lśni najwyższą jakością. Docenić to można oglądając sekwencje rozgrywające się
przy świetle dziennym. Pustynne upały niemal wychodzą z ekranu, meksykański Dzień
Zmarłych zachwyca kolorem i rozmachem, biel austriackich Alp razi swoją
jaskrawością, a Rzym nieprzypadkowo cieszy się takim uznaniem turystów i branży
filmowej. Twórcy sfilmowali te sekwencje w zgodzie z prawidłami gatunku i
Bondowskiej serii. Jest rozmach, są wybuchy, jest zawrotne tempo, podkręcane
przez świetny montaż i muzykę. To na ekranie widać i słychać idealnie. I tutaj
więc powrócono do korzeni całego cyklu.
Niestety zawodzi liczba materiałów
dodatkowych wydania Blu-ray ze „Spectre”. Nie pokuszono się na przykład o
stworzenie wirtualnego przewodnika po filmie i całej serii, nie zaskoczono
dodatkowymi rozwiązaniami, co prowadzi do stwierdzenia, że nie wykorzystano w
pełni potencjału jaki daje Blu-ray. Co zatem otrzymaliśmy?
Pierwszy z dodatków poświęcony
jest pracy nad kilkunastominutową sekwencją otwierającą „Spectre”, a
rozgrywającą się w Meksyku w czasie barwnego Dnia Zmarłych. Już na początku
reżyser Sam Mendes podkreśla, że nie szczędzono pieniędzy na jej realizację, bo
też otwarcie Bonda to zawsze wydarzenie spektakularne. Ponad 1500 statystów,
muzycy, tancerze, mnóstwo członków ekipy (w materiale tym bardzo często
obserwujemy przy pracy naszego rodaka Łukasza Bielana, który był głównym operatorem
filmu). Trwający 20 minut dodatek wspaniale przybliża prace nad tym elementem
filmu, scenami perfekcyjnie zainscenizowanymi, nakręconymi z rozmachem i
wielkim zaangażowaniem. Potwierdzeniem tego niech będzie przygotowanie prawdziwych
kostiumów dla 1500 statystów, a nie jak to ma miejsce zazwyczaj dla kilkunastu
i zwielokrotnienie ich w post-produkcji. Ten rozmach czuć i widać na ekranie.
Sporo miejsca poświęcono sekwencji z helikopterem i pracą z kaskaderem
specjalizującym się w akrobacji taką maszyną.
Kolejnym dodatkiem są wideo
blogi, które można było wcześniej zobaczyć w internecie. Poszczególne części poświęcone
są: reżyserowi, superautom, dziewczynom Bonda, akcji, muzyce oraz pewnemu
rekordowi Guinnessa. To krótkie, około 1,5 minutowe materiały, które
podgrzewały atmosferę w oczekiwaniu na premierę. Już po premierze byłoby fajnie
obejrzeć znacznie obszerniejsze materiały poświęcone tym aspektom filmowej
produkcji.
Osobnym dodatkiem jest galeria
zdjęć z filmu i produkcji, którą można sterować samemu lub oddać ją do obsługi
automatowi. Zdjęć jest tylko kilkanaście. Ostatni z dodatków to zwiastuny
filmowe, na który składają się trzy filmiki znane z internetu i kin.
Jak na spektakularny film o Bondzie
oczekiwanie względem wydania Blu-ray były znacznie większe. W końcu mamy do
czynienia z jedną z najsłynniejszych serii w historii kina, a „Spectre” przyniosło
wielkie pieniądze z kin. Szkoda, że wydanie Blu-ray nie zbliża się do rozmachu
całego filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz