Wygląda na to, że „Historia Roja” ma ambicję stania się
wielkim kinowym przebojem. Po 10 dniach wyświetlania widownia sięga 150 tysięcy
osób. W tygodniu szkolnym widzowie nieco ratują sytuację, ale oczekiwania są
większe. Twórcy wystosowali więc stosowny, niemal błagalny, apel zatytułowany „Wszyscy
do kina”.
„Historię Roja” w drugi weekend wyświetlania obejrzało 44 704
widzów, a w sumie po 10 dniach dystrybucji suma ta wynosi 158 998 widzów.
Dzięki tym danym wiadomo już, że w środku tygodnia film obejrzało 51 939 osób.
Można było oczekiwać więcej, ale też podobno same kina nie wierzyły w potencjał
filmu. Dużo lepiej poradził sobie przed dwoma laty film Roberta Glińskiego „Kamienie
na szaniec”, a i szkoły lepiej go przyjmowały.
Ratunkiem ma być apel, który nie jest jednak wprost zabiegiem
o zwiększenie sprzedaży filmu. Twórcy skupili się na patriotycznym charakterze „Historii
Roja” i jego wartościach. W dodatku wskazują na wielkie zainteresowanie tytułem
w serwisach internetowych oferujących nielegalne oglądanie filmów.
Jak czytamy w komunikacie producentów: „Film, który powinien
zobaczyć każdy Polak, zasługuje na to żeby obejrzeć go w kinie”. Chwilę potem dodają:
„Polacy zasługują na to żeby powstawały filmy o prawdziwych Bohaterach. Jednak,
żeby to było możliwe, każdy z nas powinien zamanifestować swoją wizytą w kinie
potrzebę tworzenia tego typu obrazów”. Kończą zaś swój apel hasłem „WSZYSCY DO
KINA”.
A może po prostu film ten nie zainteresował tłumów widzów,
ponieważ jest nieudany i daleko odbiega od standardów, do jakich przyzwyczajona
jest dziś publiczność? Twórcy powiedzą, że nakręcili film na jaki mieli środki,
a nikt ich nie rozumiał i raczej chciano ten projekt pogrzebać. Z drugiej
jednak strony, może wydarzenia z tamtego okresu zasługiwały na znacznie lepszy
film? Dziś apeluje się do naszego patriotyzmu, chcąc w ten sposób ściągnąć
widzów do kin. Nie podoba mi się takie podejście. Stoi za nim niestety jedynie
chęć zarobienia na filmie, a wszelkie wielkie hasła, jakie się przy okazji
pojawiają, to tylko zwyczajna „zasłona dymna”.
W tym kontekście przyszłość „Smoleńska” jawi się ciekawie.
Zwiastuje mu się milionową widownię, ale przecież publiczność nie jest głupia i
na marnej produkcji pozna się bez większych problemów. Do ratowania sytuacji
potrzebne będą pielgrzymki widzów, ale czy warto za propagandowe produkcje
płacić ponad 20 złotych za bilet?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz