Znana jest już wstępna data
premiery filmu Jana P. Matuszyńskiego zatytułowanego „Żeby nie było śladów”.
Jest to ekranizacja cenionej książki-reportażu Cezarego Łazarewicza. Film
produkuje firma Aurum Film, ta sama która stoi za „Bożym ciałem”.
Według wstępnych informacji
premiera filmu Żeby nie było śladów” zapowiadana jest na 8 października 2021
roku. Jest więc jeszcze sporo czasu, projekt jest rozwijany i zapewne zostanie
zrealizowany z wielką dbałością. Historia Grzegorza Przemyka na to zasługuje.
Film reżyseruje Jan P. Matuszyński, twórca „Ostatniej rodziny”.
Kilka miesięcy temu producent
filmu informował: „Żeby nie było śladów” to planowana ekranizacja reportażu
Cezarego Łazarewicza nagrodzonego Polską Nagrodą Literacką „Nike” (Wydawnictwo
Czarne), opowiadająca o kulisach jednej z najsłynniejszych i najbardziej
dramatycznych zbrodni stanu wojennego popełnionej w maju 1983 roku. Zatrzymanie
i pobicie przez funkcjonariuszy ZOMO warszawskiego maturzysty – Grzegorza
Przemyka zapoczątkowało społeczne protesty, ale też skłoniło komunistyczny
aparat represji do wdrożenia wielkiej mistyfikacji. To opowieść o zbrodni bez
kary, ale przede wszystkim o totalitarnej władzy, która nie cofnie się przed
niczym – nawet najbardziej absurdalnym kłamstwem – aby osiągnąć swój cel. Nad
scenariuszem pracuje Kaja Krawczyk-Wnuk. Autor książki – Cezary Łazarewicz
będzie jednym z głównych konsultantów filmu.
Reżyser przed ponad rokiem mówił
w jednym z wywiadów: […] między moim
pierwszym a drugim filmem będzie pięć lat przerwy, ale obiecałem sobie, że nie
będę się śpieszył. Chcę, żeby ten film był dopracowany i - pod wieloma
względami - inny niż mój debiut. […] Uważam,
że przypomnienie i opowiedzenie historii Grzegorza Przemyka jest nam dzisiaj
szczególnie potrzebne. Zainteresowały mnie także wątki rodzinne. Książka
Cezarego Łazarewicza dała temu impuls. Zrobiły na mnie wrażenie słowa
Łazarewicza, że rozpoczął pracę nad książką, bo poczuł, że list, który napisała
matka chłopaka, Barbara Sadowska, był skierowany także do niego; poczuł, że
jest właściwym człowiekiem, by po tę historię sięgnąć. A ja poczułem, że
chciałbym właśnie tę historię przenieść na ekran. […] Urodziłem się rok po zabójstwie Przemyka. Chcę tę historię zgłębić
także sam dla siebie, poukładać sobie tamte wydarzenia; ona do mnie przemawia i
czuję wewnętrzną potrzebę, żeby ją opowiedzieć. Składa się na nią wiele
tragicznych i interesujących dramatycznie sytuacji, które warto przedstawić w
filmie. […] Kompletnie nie interesuje
mnie budowanie pomników, od tego są ludzie, którzy budują pomniki. W przypadku
"Ostatniej rodziny" także nie chcieliśmy opowiadać o Zdzisławie
Beksińskim jako artyście malarzu, tylko przedstawić jego sztukę jako element
rodzinnej, bardzo ludzkiej opowieści; podobny sposób myślenia towarzyszy mi w
przypadku filmu o sprawie Przemyka. Na pewno nie chcę nikogo oceniać i uważam,
że kino historyczne, czy w ogóle szerzej kino, robi się nie po to, żeby
wskazywać, kto był dobry, a kto zły. Chciałbym pokazać zawiłość i
niejednoznaczność ówczesnych postaw i sytuacji, z kilku perspektyw.
Aurum Film od kilku lat jest
jednym z wiodących producentów filmowych w Polsce. Firmą tą kierują Leszek
Bodzak i Aneta Hickinbotham. W ich dorobku są filmy bardzo udane, jak „Ostatnia
rodzina” czy „Boże ciało”, są też produkcje „średnie”, jak „Carte Blanche” i „Gotowi
na wszystko. Exterminator”. Jest też niestety projekt który – w ostatecznej
ocenie – zawiódł oczekiwania (moje na pewno), czyli „Ciemno, prawie noc”,
zrealizowany także na podstawie bardzo ważnej książki. W 2019 roku firma
wyprodukowała także serial zatytułowany „Żmijowisko” (nie oceniam, nie dałem
rady przebrnąć przez całość). W 2020 roku Aurum Film wypuści w kinach film „Magnezja”
i jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z planem, to może być to jeden z najważniejszych
polskich filmów nadchodzącego sezonu.
A potem będę już wypatrywał filmu
„Żeby nie było śladów”. Książka była znakomita.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz