W wieku 58 lat zmarł Ray Stevenson. Ostatnio zagrał demoniczną rolę w „RRR”, ale wcześniej błysnął w serialu „Rzym”, miał ważny udział w produkcjach Marvela o Thorze.
Ray Stevenson urodził się w Irlandii, a dorastał w Wielkiej Brytanii. Aktorskiego bakcyla złapał podczas szkolnej wizyty w Newcastle Odeon na "Saturday Morning Picture Show". Jednak swoje marzenia odłożył na później i zajął się... projektowaniem wnętrz. Do podjęcia studiów aktorskich ponownie zainspirowała go rola Johna Malkovicha w sztuce "Burn This" w teatrze Plymouth w Nowym Jorku.
Nowego fachu zaczął się uczyć w szkole teatralnej w Bristolu. Miał wtedy 27 lat. Międzynarodową sławę zyskał dzięki roli Titusa Pullo w serialu kanałów BBC i HBO "Rzym". W 2008 wcielił się ikonę Marvela - "Punishera". Zaś w 2013 roku zagrał najemnika Firefly’a w filmie akcji "G.I. Joe: Odwet 3D" z Dwayne'em Johnsonem i Bruce'em Willisem. Tryptyk występów w komiksowych ekranizacjach zwieńczył udziałem w hicie fantasy "Thor: Mroczny świat", gdzie wcielił się w Volstagga, bohatera inspirowanego postacią szekspirowskiego Falstaffa. W 2014 roku wystąpił w filmowej ekranizacji popularnej książki dla młodzieży "Niezgodna", a rok później w kolejnej części serii zatytułowanej "Zbuntowana".
Ze swoimi 193 centymetrami
wzrostu i muskulaturą rzymskiego legionisty, Stevenson świetnie odnalazł się w
powierzonej roli. Co nie powinno dziwić. W końcu mowa o facecie z własną serią
figurek "action heroes", synu pilota myśliwców, który na świat
przyszedł... w bazie wojskowej. A przy tym aktorze, który - na planie
"G.I. Joe" - jako jedyny wyszedł cało ze sparingu z Dwayne'em
Johnsonem. Jedną z ostatnich ról zagrał w serialu „Ahsoka”. [źródło Interia.pl]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz