niedziela, 25 października 2015

6. American Film Festival. Moje kino

Opiekun
To był intensywny trzydniowy maraton z niezależnym (w większości) amerykańskim kinem. Mam niedosyt, wiedząc że kilka ważnych tytułów bezpowrotnie straciłem i nie będzie w przyszłości szans by je odnaleźć. Tak to bywa z trudnymi wyborami, a takich niestety widz festiwalowy przeważnie jest zmuszony dokonywać. Trzynaście obejrzanych filmów to w większości pozycje udane bardziej lub mniej, ale na pewno warte doświadczenia. Mój najważniejszy film 6. American Film Festival to "Opiekun".


Co wyróżniało obejrzane przeze mnie filmy? Na pewno: obraz skomplikowanego człowieka, rodzina w każdej konfiguracji, poszukiwanie własnej drogi życiowej. Żałuję bardzo, że nie dane mi było zobaczyć większej liczby dokumentów, które zawsze stoją na AFF na bardzo wysokim poziomie. Pozostaje w głowie obraz człowieka troszczącego się o drugą osobę ("Opiekun", "Earl i ja i umierająca dziewczyna", "Grandma"). I choć każda z tych propozycji różni się bardzo, to przepełnia je wielkie uczucie oraz emocje, których na ekranie tak bardzo poszukuję. Nie ukrywam, że lubię konfrontować się w kinie z historiami opartymi na faktach. Marlon Brando, Jenis Joplin, Steve Jobs, Gore Vidal i jego konserwatywny oponent – ludzie niezwykli, fascynujący, a jednak w większości pokazani bez masek, a przez to tak wyraźnie. Taki to obraz współczesnego dziś dokumentu, który w poszukiwaniu prawdy przestaje już słodzić i mówi w końcu bez skrępowania.

Amerykańskie kino jest bardzo silne i jeśli ktoś w to wątpi, to albo jest ślepy albo zapatrzony w swoje marginalne upodobania. Oczywiście by dostrzec te najważniejsze z wartości, trzeba przyjrzeć się im bliżej, zajrzeć głębiej. Z jednej strony Hollywood, które potrafi zaskoczyć, które choć idzie często na łatwiznę wypluwa z siebie często świetne kino. Z drugiej kino niezależne, artystyczne i festiwalowe. AFF udowodnił, że propozycji takich jest mnóstwo, że potrafią one zachwycać i pociągać.

Trochę szkoda, że najważniejsze święto kina amerykańskiego w Polsce nie mogło pokazać nowego Spielberga, że HBO skrywa przed nami ciągle dokument o Scjentologach. Za to chybionym był raczej pomysł prezentacji ostatnich filmów Clinta Eastwooda, które są w Polsce tak bardzo dostępne. Jeśli już chciano obchodzić jego 85. urodziny (naprawdę nie było lepszego kandydata?) to w dorobku ma on przecież wiele zacnych klasyków, które nie są znane tak dobrze. W zeszłym roku kino Orsona Wellesa było na AFF prawdziwą ucztą, takiej klasyki brakowało mi w tym roku najbardziej.

TOP 8 OBEJRZANYCH FILMÓW NA 6. AFF

1. Opiekun
2. Ja i Earl i umierająca dziewczyna
3. Najlepsi wrogowie
4. Słuchaj, Marlonie
5. Steve Jobs
6. Grandma
7. Carol
8. Jenis: Little Girl Blue

KRÓTKIE OCENY OBEJRZANYCH FILMÓW

Steve Jobs 7,5/10
Bardzo długo czekałem na ten film, obserwowałem projekt od samego początku, towarzyszyłem mu w najtrudniejszych momentach. Aaron Sorkin w scenariuszu skupił się na trzech kluczowych momentach z życia Jobsa, ale całość nie jest tylko o jego wielkości i umiejętnościach oraz wpływie na świat cyfrowych technologii. Ten film to opowieść o relacjach ojca i córki, o dorastaniu mężczyzny do przejęcia najważniejszej z odpowiedzialności. Bardzo sprawnie opowiedziana historia, rozgrywająca się tylko w kilku przestrzeniach, wypełniona obfitymi dialogami w wykonaniu świetnie spisujących się aktorów. Steve Jobs doczekał się w końcu ważnego filmu, ale na szczęście nie jest to pomnik i jak wiadomo są osoby, którym tak przedstawiona opowieść nie przypadła do gustu. Widzowie mają ten komfort, że nie muszą się tym przejmować.

Słuchaj, Marlonie 8/10
Bardzo nietypowa historia życia i twórczości Marlona Brando. Złożona głównie z jego archiwalnych wypowiedzi i taśm nagranych przez niego samego. Z tych bardzo atrakcyjnie zapowiadających się prywatnych wypowiedzi nic ważnego nie wynika i dla mnie to spory bełkot, ale też aktor miał w głowie wiele i jego przemyślenia są obdarzone jakiegoś rodzaju metafizyką - przynajmniej taką mam nadzieję. Poza tymi długimi monologami mamy wiele archiwalnych materiałów dotyczących aktora, a przede wszystkim próbę poszukiwania odpowiedzi na pytanie gdzie są źródła tragedii, która dotknęła jego rodzinę. Twórcy dają jednoznaczną odpowiedź: Ojciec, rodzice, dzieciństwo. Smutna, ale poruszające, twórczo nakręcone i cenne na tle bardzo szablonowych produkcji tego typu.

Kim jest Michael 6/10
Mnie taka historia nie przekonała. Intryguje jednak tematyka, która łączy homoseksualizm z wiarą. Twórcy poruszają się po tych problemach w sposób delikatny i nie chcą wzbudzać kontrowersji. Jako całość los Michaela po prostu mną nie poruszył.

Janis: Little Girl Blue 7,5/10
Reżyser Amy Berg weszła w świat ciągle fascynującej Janis Joplin, wyciągnęła archiwalne zdjęcia i listy, dotarła do ludzi bliskich artystce, pokazała to za pomocą licznych filmów portretujących jej pracę i życie. Niby wszystko wiadomo a jednak utalentowana dokumentalistka potrafi na nowo opowiedzieć taką historię. Te zachowania i taki świat bliskie są popularnym artystom cały czas, ciągle dochodzi tutaj do tragedii. Film o Janis świetnie pokazuje mechanizmy doprowadzające do tragedii - czy to trudne dzieciństwo i młodość, czy to oddanie się nałogom w momencie sławy, a może brak miłości i drugiej bliskiej osoby. Joplin dotknięta została takimi trudnymi doświadczeniami. Film dociera do sedna, nie boi się w ciekawie i wyciszony sposób wskazać winnych. 5 października minęło 45 lat od śmierci Janis Joplin.

Carol 8/10
Piękny film o miłości pomiędzy kobietami w nieprzychylnie pruderyjnych latach 50-te w USA. Bardzo wysmakowany obraz z kilkoma światami: relacji mąż-żona w bogatej amerykańskiej rodzinie, z drugiej strony miotającej się kobiety i matki niemogącej pogodzić obowiązków z własnymi pragnieniami oraz w końcu ukazanie subtelnych relacji łączących bohaterkę z młodą dziewczyną szukającą własnej seksualnej tożsamości. Całość zaprezentowana bardzo płynnie i bardzo subtelnie. Jeszcze jedno spojrzenie na historię, raz jeszcze rozliczenie z piętnowanym homoseksualizmem. Świetna i wyciszona Cate Blanchett, ale Rooney Mara lepsza.

Opiekun 9/10
Trafiłem! Ale kino! Bardzo poruszające, bo czuć tutaj wielki autentyzm spotkania z ludźmi, którzy za chwilę umrą. Ta bliskość jest niesamowicie szczera, ale przez to bardzo bolesna. Film zostanie na długo.

The End of the Tour 6,5/10
Bardzo intelektualne kino, ale w tym nieco mniej przystępnym wydaniu. Intrygujący autentyczny bohater David Wallace Foster - nie znam. W filmie widzimy wielką samotność człowieka, który osiągnął sukces. A życie? Nie rozpieszcza. Filmowo można próbować analizować, ale jako całość mocno przegadane.

Najlepsi wrogowie 8/10
Pojedynek dwóch intelektualnych gigantów, pasjonująca historia dwóch oponentów, których los złączył na wiele lat. Polityczny obraz Ameryki końca lat 60-tych, ale wiele mówi też o dzisiejszych czasach. Przy takich bohaterach jak Buckley czy Vidal człowiek czuje się mały.

Dope 6,5/10
Mnie nie zachwycił ten obraz nastolatka zafascynowanego latami 90-tymi, który wpada w poważne kłopoty. Czy to choć trochę oparte o rzeczywistość? Nie kupiłem tego świata i tych ludzi, ani tej formy.

The Diary of a Teenage Girl 7/10
Manifest dorastającej kobiety, a jeszcze dziecka. Czasami mocno przekracza niebezpieczną granicę. Jeszcze jeden portret nastolatki w USA, choć historia osadzona jest w drugiej połowie lat 70-tych. Na wiele można było sobie wtedy pozwolić. Zbyt wiele.

Zły jak Evel 7/10
Szalony kaskader i jego bardzo niebezpieczne zabawy. Zrobił na tym majątek, ale jako człowiek wypadł słabo. Tę jego ciemną stronę też w filmie oglądamy, stąd obraz wydaje się pełny. Generalnie jednak nie da się lubić takich postaci, choć wywarł wielki wpływ na wiele osób uprawiających dziś sporty ekstremalne. Mnie nie poruszył.

Grandma 8/10
Bardzo udane, świetnie poprowadzone, przemyślane i opowiedziane kino. Niby tylko droga babci i wnuczki do kliniki aborcyjnej, ale jednak ta podróż przynosi wiele ciekawych obserwacji, można spotkać duchy przeszłości, zakończyć niezałatwione sprawy, przeprowadzić kilka kapitalnych "interwencji". Babcia jest kapitalna, choć ma za sobą też rodzicielskie porażki Dodatkowy punkt dla Lily Tomlin, bo to dla mnie jak na dziś Oscar dla najlepszej aktorki.

James White 7/10
Mieszane uczucia, ale jednak zdecydowanie na plus. Bardzo smutna obserwacja świata, w którym syn-obibok opiekuje się umierającą na raka matką. Te szamotaniny bohatera są bardzo obrazowe i na swój sposób przekonujące. Gdy zbliża się śmierć, na ekranie czuć wielkie cierpienie obojga. Twórca filmu zbliża się do swoich bohaterów, do ich losów i czuć to na ekranie. A przecież nie zdarza się to zbyt często. Wychodzę jednak z kina przygnębiony i nieco zaniepokojony przyszłością. To nie jest budująca opowieść.

Earl i ja i umierająca dziewczyna 8,5/10
Skromny i pod każdym względem świetny film. Wydawałoby się, że w takim temacie powiedziano już wszystko, a tymczasem kolejny utalentowany twórca udowadnia, że z dobrym scenariuszem, kilkoma fajnymi pomysłami, nieznanymi głównie aktorami można opowiedzieć oczywiste rzeczy w sposób autentycznie wciągający i pociągający. Kino niezależne, jakie lubię najbardziej. Nie sili się na innowacje, nie nudzi, potrafi zaskoczyć, rozśmieszyć i wzruszyć. Kino, którym warto się dzielić.

Love & Mercy 6/10

Ten film ogląda się najlepiej w momencie, gdy na ekranie pojawia się Elisabeth Banks - w stylizacji z lat 80-tych wygląda fantastycznie, a historia bohatera w tym okresie przekonuje najbardziej. Brian Wilson, jeden z członków Beach Boys, przechodził przez spore zdrowotne kłopoty. Do tego problem z osobistym lekarzem i zdecydowanie okres nie fajny w życiu muzyka. Miłość potrafi uratować człowieka. Co z tego, skoro film dłuży się niemiłosiernie i jest propozycją, która na swój dziwny sposób odpycha?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz