Do remake'ów podchodzę bardzo ostrożnie i w większości jest
to obawa uzasadniona. Wiele z nich to pozycje niegodne naszego czasu w kinie
czy telewizji. Czasami jednak w projekt takiej nowej wersji angażuje się
ciekawy twórca, a to pozwala spojrzeć z optymizmem na przyszłość. Taka właśnie
sytuacja związana jest z remake'em "Ucieczki z Nowego Jorku".
Oryginalna wersja powstała na początku lat 80-tych, a jej
twórcą był mistrz John Carpenter. Charyzmatyczny Kurt Russell wcielił się w
postać Snake'a Plisskena i wypadł w tej roli świetnie. Sama produkcja nie
należała do przedsięwzięć spektakularnie bogatych, ale osadzona w przyszłości i
zrobiona "na gruzach" była znakomitym kinem science-fiction tamtych
lat. Potem powstał jeszcze sequel, ale to była wielka i kompromitująca porażka
zwiastująca koniec kariery reżysera i zmierzch aktorskich dokonań Russella.
Po kilku dekadach postanowiono wskrzesić ten temat. Wokół
projektu krążyło kilku hollywoodzkich rzemieślników (Breck Eisner, Len Wiseman)
a z główną rolą kojarzony był Gerard Butler. Nic z tych planów nie wyszło.
Dziś do gry włączył się twórca, który wnieść może do
projektu sporą "świeżość" i oryginalny styl. Napisanie scenariusz
powierzono bowiem Neillowi Crossowi, który na swoim koncie ma serial
"Luther". I tutaj rodzi się nadzieja, pod warunkiem, że twórca ten
nie ugnie się przed hollywoodzką maszyną do niszczenia fajnych tematów. Wierzę
w potencjał tego autora i liczę na odważne zmierzenie się z tematem. John
Carpenter objął funkcję producenta wykonawczego i dało swoje marketingowe błogosławieństwo
projektowi.
Za wzór dla studia produkującego film (Fox) i dla mnie
jest dziś nowa wersja "Planety Małp". Tylko tak oryginalne i ciekawe
spojrzenie na temat przynieść może sukces. Do zobaczenia za kilka lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz