[RECENZJA] Najnowsze „Gwiezdne wojny” to
jeden z najlepszych odcinków z całej serii. Pełny sensownej akcji, wizualnych atrakcji,
nowych światów, odniesienia do klasyki, postaci znanych i lubianych oraz ciekawych
nowych bohaterów. Niestety jest to także najbardziej fatalistyczny z odcinków
całej serii, bije na głowę nawet „Imperium kontratakuje”. Tekst poniżej bez
spoilerów.
„Łotr 1. Gwiezdne wojny -
historie” rozpoczyna cykl pobocznych wątków z tego filmowego wszechświata i w
końcu wiadomo już w jakim kierunku pójdą twórcy tych produkcji. Potwierdziło
się na pewno to, że będą to w zasadzie pojedyncze produkcje i na pewno „Łotra 2”
nie będzie. Jest za to jedynka filmem, który fantastycznie wprowadza widzów do
wydarzeń mających miejsce w „Nowej nadziei”.
Nawiązania do klasyki to
najsilniejsze elementy „Łotra 1”, wypatrywanie ich bawi a przede wszystkim jest
polem do popisu dla filmowych maniaków. Tylko czy przypadkiem nie jest ich za
dużo? Miałem wrażenie, że czasami zostały one wmontowane w opowieść zbyt
nachalnie, ale cieszy mnie dobre wykorzystanie efektów wizualnych do tych
celów.
Perfekcyjne efekty wizualne to
już dziś w hollywoodzkim kinie norma. Tymczasem w „Łotrze 1” są one
zdecydowanie najsilniejszym elementem. To po prostu efekty, których dziś już „nie
widać”, które towarzyszą opowieści, nie przytłaczają jej, nie dominują nad nią.
Czekałem też na nową muzykę. Michael Giacchino bardzo stara się zrobić
oryginalną robotę, ale nawiązuje ciekawie do dokonań Johna Williamsa. Jest ona
więc pełna elementów charakterystycznych dla mistrza, ale jakby przerobionych
na nowo. Giacchino stara się zachować klimat klasycznych dźwięków, co czasami
niestety wygląda na tania podróbka.
Aktorsko niestety nikt jakoś
mocno nie zapada w pamięci. Felicity Jones i Diego Luna wypadają bardzo
poprawnie i na szczęście nie przeszkadzają. Bardzo fajny jest, jak zwykle, Mads
Mikkelsen, ale niestety jest go w filmie zdecydowanie za mało. Głównym czarny
charakter filmu w wykonaniu Bena Mendelsohna czasami wypada karykaturalnie, ale
to nie jest jakaś wielka wada. Do tego dobry Riz Ahmed, mało przekonujący Donnie
Yen (powtarzanie ciągle tej samej frazy może denerwować) i za mało wykorzystany
Wen Jiang. Trochę mnie drażni ta przesadna poprawność polityczna dotycząca
koloru skóry bohaterów – Latynos, Azjaci, Czarnoskórzy, Arab i kilku białych. Jakby
budowano zespół według jakiegoś schematu, by przypadkiem nikogo nie urazić, by
każda rasa znalazła swojego przedstawiciela, by film chciano grać w krajach
Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Taka kalkulacja producentów nieco mnie
denerwuje. Na szczęście najlepszą rolę w filmie zagrał… robot. Ile to już razy
maszyny stają się podporą tej serii. R2-D2 i C-3PO w klasyce i BB-8 w „Przebudzeniu
Mocy”, a dziś niesamowicie użyteczny, zabawny i twórczy K-2SO. Będzie mi go
brakowało.
„Łotr 1” odkrywa przed widzami
światy, jakich jeszcze w filmowych „Gwiezdnych wojnach” nie było. To przynosi
wiele radosnego zachwytu, bowiem są te nowe planety pełne niespodzianek. Film w
ciekawy sposób rzuca więcej światła na Rebelię, ukazując ją w dwuznaczny i
niepokojący sposób. Nie jest to obraz przesadnie życzliwy, są tutaj spory,
trudne do pogodzenia interesy, brak naiwności i szlachetnych idei znanych z
klasycznych filmów. Uznać to należy za dobry krok naprzód, za umiejętne poszukiwanie
własnego charakteru dla serii kręconej przecież we współczesnym, pełnym
podziałów, świecie.
Jest zdecydowanie „Łotr 1” najbardziej
pesymistycznym z wszystkich filmów tej słynnej serii. Twórcy nie pozostawiają
złudzeń i nie szczędzą smutków. Tutaj nie będzie litości i cudownych ozdrowień.
Obrazy wojny są w „Łotrze 1” pełne scen przynoszących śmierć i zniszczenia,
zaciekłej walki na lądzie i w powietrzu. Prawdziwy spektakl nakręcony z mocą i
odwagą, jak na propozycję dla młodych widzów. Tracą „Gwiezdne wojny” ten
niewinny charakter, ale nie jest to zarzut, a jedynie obserwacja zmieniającego
się nastawienia do tej serii. Czy widzowie polubią tak poważne potraktowanie „Gwiezdnych
wojen”? Ja i mój 11-letni syn przyjęliśmy „Łotra 1” bardzo życzliwie, więc oba
odmienne pokolenia zostały umiejętnie pogodzone. Czego chcieć więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz