Leszek Bodzak, producent m.in.
„Ostatniej rodziny”, jest zainteresowany współpracą z polskim scenarzystą,
który umiałby stworzyć coś podobnego do „Źle się dzieje w El Royale”. I ja chętnie w kinie obejrzałbym taki film.
„Źle się dzieje w El Royale” wiele ma wspólnego z kinem
Quentina Tarantino, a ja czuję tutaj inspiracje przede wszystkim „Pulp Fiction”.
Wpływy tego ostatniego filmu są bardzo wyczuwalne we wspomnianym „Źle się
dzieje…”, którego autorem jest utytułowany Drew Goddard. Szanuję
człowieka za horror „Dom w głębi lasu” i scenariusz „Marsjanina”. To porównanie
do Tarantino to oczywiście moje subiektywne zdanie, ale wiem że nie jestem
odosobniony w takiej ocenie filmu „Źle się dzieje w El Royale”.
Polska premiera „Źle się dzieje w El Royale” odbyła się w
miniony piątek, ale zainteresowanie
filmem nie było duże i obejrzało go jedynie 13 tysięcy widzów (na niedzielnym
seansie w Szczecinie oglądałem film w towarzystwie dwóch widzów). To nie
umniejsza klasy temu filmowi. Co prawda nie miałem do czynienia z arcydziełem, a powolne tempo oraz mocno przegadany scenariusz nieco mnie rozdrażniły.
Producentowi „Ostatniej rodziny” taka historia i tak prowadzona opowieść
przypadły jednak do gustu. Na Facebooku Leszek Bodzak napisał: Z chęcią
poznam polskiego scenarzystę, który potrafi napisać coś takiego jak Bad Times
at the El Royale - ogłoszenie aktualne bez ograniczeń czasowych. Zgadzam
się z nim, że fajnie byłoby obejrzeć taki film zrealizowany po polsku i w
naszych realiach (przeszłość, przyszłość, teraźniejszość nie grają roli).
„Źle się dzieje w El Royale” wiele ma wspólnego z kinem
Tarantino, bo w podobny sposób opowiada historię, nie spieszy się, wybucha w
dobrych momentach, przyspiesza po odpowiednim przygotowaniu na to widzów. W
filmie – tak jak u Tarantino – całość
opiera się na dialogach i monologach, na mnożeniu niespodzianek, na zabawie z czasoprzestrzenią.
Opowieść nie biegnie linearnie, scenariusz często korzysta z retrospektyw,
dostarcza mocnych scen i takiego też słownictwa.
Chętnie obejrzałbym taki film w polskim kinie. Pierwsze
jaskółki już widziałem. Coś tak ciekawie wykombinowanego zaprezentowali twórcy „Ataku
paniki”. Niestety film nie odniósł wielkiego sukcesu, a szkoda bo to było świetne kino. Może kolejny film w takim stylu skusi większą liczbę widzów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz