poniedziałek, 15 października 2018

Czy jest szansa na polskie El Royale?


Leszek Bodzak, producent m.in. „Ostatniej rodziny”, jest zainteresowany współpracą z polskim scenarzystą, który umiałby stworzyć coś podobnego do „Źle się dzieje w El Royale”. I ja chętnie w kinie obejrzałbym taki film.

„Źle się dzieje w El Royale” wiele ma wspólnego z kinem Quentina Tarantino, a ja czuję tutaj inspiracje przede wszystkim „Pulp Fiction”. Wpływy tego ostatniego filmu są bardzo wyczuwalne we wspomnianym „Źle się dzieje…”, którego autorem jest utytułowany Drew Goddard. Szanuję człowieka za horror „Dom w głębi lasu” i scenariusz „Marsjanina”. To porównanie do Tarantino to oczywiście moje subiektywne zdanie, ale wiem że nie jestem odosobniony w takiej ocenie filmu „Źle się dzieje w El Royale”.

Polska premiera „Źle się dzieje w El Royale” odbyła się w miniony piątek, ale  zainteresowanie filmem nie było duże i obejrzało go jedynie 13 tysięcy widzów (na niedzielnym seansie w Szczecinie oglądałem film w towarzystwie dwóch widzów). To nie umniejsza klasy temu filmowi. Co prawda nie miałem do czynienia z arcydziełem, a powolne tempo oraz mocno przegadany scenariusz nieco mnie rozdrażniły. Producentowi „Ostatniej rodziny” taka historia i tak prowadzona opowieść przypadły jednak do gustu. Na Facebooku Leszek Bodzak napisał:  Z chęcią poznam polskiego scenarzystę, który potrafi napisać coś takiego jak Bad Times at the El Royale - ogłoszenie aktualne bez ograniczeń czasowych. Zgadzam się z nim, że fajnie byłoby obejrzeć taki film zrealizowany po polsku i w naszych realiach (przeszłość, przyszłość, teraźniejszość nie grają roli).

„Źle się dzieje w El Royale” wiele ma wspólnego z kinem Tarantino, bo w podobny sposób opowiada historię, nie spieszy się, wybucha w dobrych momentach, przyspiesza po odpowiednim przygotowaniu na to widzów. W filmie –  tak jak u Tarantino – całość opiera się na dialogach i monologach, na mnożeniu niespodzianek, na zabawie z czasoprzestrzenią. Opowieść nie biegnie linearnie, scenariusz często korzysta z retrospektyw, dostarcza mocnych scen i takiego też słownictwa.

Chętnie obejrzałbym taki film w polskim kinie. Pierwsze jaskółki już widziałem. Coś tak ciekawie wykombinowanego zaprezentowali twórcy „Ataku paniki”. Niestety film nie odniósł wielkiego sukcesu, a szkoda bo to było świetne kino. Może kolejny film w takim stylu skusi większą liczbę widzów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz